sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 6.


- Jasne. – powiedziałam i złapałam go pod wyciągnięte ramię. Chłopacy wyszli na korytarz razem ze swoimi dziewczynami, żonami i przyjaciółkami. Nie rozumiałam po co są te bankiety? Niby takie coś zapoznawcze i otwierające pracę przed Euro czy coś tam.. Naprawdę nie rozumiem. Jeszcze te szpilki. Kiedy usłyszałam od Roberta, że trzeba tam schodzić po dość krętych schodach, myślałam, że padnę.
- Proszę, trzymaj mnie mocno, bo na tych szczudłach wszystko jest chwiejne. – wyszeptałam mu, kiedy zbliżaliśmy się do parteru, czyli tak jakby do wyjścia hotelu. Ale po lewej stronie była stołówka i od tej stołówki schodziło się na dół i tam była wielka sala, gdzie odbywały się takie typu imprezy.
- Spokojnie, możesz czuć się bezpiecznie. Jestem pełen podziwu, że w ogóle tutaj doszłaś i to jeszcze z taką elegancją i gracją! – powiedział z uśmiechem.
- Chciałabym..
- Uparciuchu.. – pokiwał głową. Wchodziliśmy teraz do stołówki i moim oczom ukazały się te schody. Tragedia!
- O Matko! – wymsknęło mi się.
- Damy radę. – powiedział mój towarzysz śmiejąc się.
- No nie wiem czy to takie śmieszne.. – chociaż widząc i słysząc śmiech Roberta nie mogłam powstrzymać uśmiechu. – Cicho bądź!
- Dobrze, już się uspokajam. – powiedział i wziął głęboki wdech, ale i tak nie mógł powstrzymać parsknięcia.
- Robert! – uderzyłam go w plecy.
- Przepraszam! – udało mi się zrozumieć między napadami śmiechu.
- Patrzcie jak tym wesoło! – krzyknął Kuba i wszyscy chłopacy spojrzeli się na nas i uśmiechali.
- Chyba tylko jemu! – dodałam, udając obrażoną, lecz dało się zauważyć uśmiech na mojej twarzy. – Dobra Robert, chodź już, chcę mieć to już za sobą.
- Będziesz miała za sobą, jak zlecisz na tyłku z nich. – powiedział i zaczął śmiać się na nowo. Do niego dołączyli chłopacy, choć nie wiedzieli zbytnio z czego się śmieją.
- Ej no! – rzuciłam.
- Dobrze, już nie będę. Przepraszam. – powiedział z uśmiechem zbliżając się do mnie. Złapał mnie za rękę. – Tylko powoli – dodał, kiedy pokonałam pierwszy stopień. Widziałam kątem oka, że uśmiecha się serdecznie.
- Czego się szczerzysz? – zapytałam.
- Bo moja babcia schodzi szybciej. – odpowiedział uradowany. Ja tylko przewróciłam oczami i przyspieszyłam. – Ejej, spokojnie! Igrasz ze śmiercią. – zaczął się śmiać.
- Robert!
- Przepraszam. – usłyszałam. Tutaj odetchnęłam głęboko, bo ta droga śmierci była już za mną. Puściłam Lewego i wytknęłam mu język. – Gratuluję!
- Ha, ha, ha!
- Uwielbiam jak się złościsz, głupolu. – powiedział. Ja spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
- A ja nie lubię jak się ze mnie śmiejesz! – krzyknęłam, zapominając, że nie jesteśmy sami. Odwróciłam się, ale nikt chyba tego nie słyszał, bo w tle leciała muzyka. Nawet jeśli słyszał, no to nikt nie patrzył się na mnie jak na idiotkę, więc nie jest źle.
- Dobrze wiedzieć, ale nie obiecuję ci tego, ze to się nie powtórzy, bo nie wiem co jeszcze odwalisz. – usłyszałam w odpowiedzi. No tak, super. – Napijesz się czegoś?
- Yhym. – odpowiedziałam.
- No to chodźmy. – powiedział, ale ja za nim nie poszłam, tylko stanęłam z założonymi rękami i uniosłam brew ku górze. Robert tylko przewrócił oczami, wrócił się i złapał mnie za rękę. – Chodź ty łamago.. Jak ty będziesz tańczyć? – spojrzał na mnie i na moje buty.
- Albo wcale, albo w miejscu, jak wieśniak, albo bez butów. I ta ostatnia opcja pasuje mi najbardziej – odpowiedziałam z uśmiechem. – Tylko muszę trochę poczekać. – spojrzałam zadowolona na Roberta, a on posłał mi słodki uśmiech. Wtedy zapomniałam nawet o tym jak bardzo przeszkadzały mi buty. Mogłam tak iść, iść i iść.. Wtedy niestety doszliśmy już do.. nazwałam to stoisko z napojami. Lewy spojrzał na mnie z uniesioną brwią.
- Życzy sobie pani soczek, wodę, coś gazowanego, czy mocniejszego? – spytał uśmiechając się.
- Ja na razie podziękuję za coś mocniejszego, bo jeszcze czeka mnie podróż na górę. – zaśmiałam się, a Lewandowski mi zawtórował. – Chyba sok pomarańczowy z lodem będzie dla mnie odpowiedni. – dodałam.
- Wedle życzenia. – ukłonił się delikatnie i zaczął realizować moje zamówienie. Ja tylko uśmiechałam się z tego widoku. Po chwili podał mi szklankę z sokiem i lodem, tak jak sobie tego życzyłam.
- Dziękuję. – obdarzyłam go uśmiechem, który polecił mi Wojtek.
- Wystarczy, że będziesz się tak uśmiechać, a nie będziesz musiała dziękować – powiedział, a ja tylko pokręciłam głową. „ Dzięki Wojtek!” – pomyślałam. Wtedy podeszła do nas Vanessa z Przemkiem.
- Hejo. – powiedziała uradowana.
- No hej. – odpowiedziałam. Spojrzałam na splecione ręce jej i Przemka. Już? U niej wszystko jest możliwe. – Jestem Wiktoria – powiedziałam z uśmiechem i wyciągnęłam rękę ku bramkarzowi.
- A ja.. – nie dokończył, bo przerwałam mu gestem dłoni. Uśmiechnął się tylko. – Miło mi. – dodał, a ja się zaśmiałam. Sympatyczny! Zresztą tak samo jak i inni tutaj. Chłopacy zaczęli gadać, a Van zbliżyła się do mnie.
- No i jak? Pokonałaś schody? – uśmiechnęła się.
- Taa, z małą pomocą Roberta, który miał ze mnie niezły ubaw. – odpowiedziałam. – Ej, a wy już.. no wiesz, jesteście razem? – spytałam.
- Nie, jeszcze nie, ale nie wiem, czy będę nocowała u nas.. – zaśmiała się, a ja otworzyłam buzię.
- Halo, halo! – zaśmiałam się.
- A wiesz, że jak tak byłam z tamtymi – kiwnęła głową za siebie. Domyśliłam się, ze chodziło o innych piłkarzy i trenerów, bo ona stała tam z nimi i Przemkiem. Zresztą wszyscy tam stali, tylko ja z Robertem byliśmy inni.  - .. to byliście głównym tematem rozmów. – dodała z uśmiechem.
- Co ty gadasz?
- No rasowo, gadali jak to pięknie ze sobą wyglądacie i jak Lewy cały czas się śmieje, jest rozpromieniony z tobą. A ostatnimi czasy po rozstaniu z Anką no to wiesz.. nie było kolorowo. – zapewniała przyjaciółka.
- Okej, trochę krępujące.. – westchnęłam.
- Co jest krępujące? To, że tu z nim jesteś, czy że o was gadają?
- To drugie. Dziwnie się czuję z myślą, że mnie obgadują. – zaśmiałam się. A moja przyjaciółka spojrzała z wielkimi oczami na schody. Odwróciłam się i ujrzałam to, czego bardzo się obawiałam... 
_________________________
Za namową wiernej czytelniczki ( tak Van, właśnie o tobie myślę :D ) wstawiam kolejny rozdział. Nie jest on zbyt długi, ale cóż. Aktualnie piszę już 15 rozdział, więc dodawanie pójdzie mi szybko. Rozkręciłam się trochę i kolejne rozdziały są coraz dłuższe. Prosiłabym o komentarze, bo one bardzo motywują i przynajmniej wiem, czy wam się podoba, czy nie.. c: Pozdrawiam:*

7 komentarzy:

  1. Jest super <3 <3
    Życzę weny <3
    Zapraszam do siebie :) http://footballforever12.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo :* na pewno będę zaglądac c:

      Usuń
  2. Umm znalazłam tego bloga przed chwiląi mówie Ci , jest zajebisty ! <333 Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. naprawdę dziękuję, takie komentarze bardzo motywują <3 jutro powinien się pojawic c:

      Usuń