Minęły już dwa tygodnie od naszego rozstania. Nie rozmawiałam z nim ani
razu, chyba, że rozmową można zaliczyć burknięcie „Dziękuję za opiekę nad moją
siostrą”, gdy Milena wychodziła z kliniki. Właśnie, jeśli chodzi o Milę.. w
bardzo szybkim tempie powróciła do swojego zdrowia. Teraz ma tylko usztywnienie
na nadgarstku i nie może nadwyrężać kręgosłupa. A jeśli chodzi o moje zdrowie..
u mnie nie jest tak kolorowo. Ogarnęłam się, wybrałam już uczelnię w Poznaniu,
ale nadal czuję pustkę i za cholerę nie mogę jej wypełnić. Nawet moi poznańscy
debile nie potrafią mi pomóc. Myślę o nim cały czas, mimo, że wiem, że już
nigdy nie będzie tak jak było na początku wakacji.. u Roberta chyba lepiej niż
u mnie, potrafił się podnieść. Zresztą pewnie nawet nie miał z czego się
podnosić, bo wcale nie upadł. To mi podcięto skrzydła, nie jemu. I chyba to
mnie boli. To, że jemu wcale na mnie nie zależało.
- Wiktoria, Wiktoria, Wiktoria, Wiktoria! – Majka leciała do mnie,
ślizgając się po podłodze. W końcu dobiegła do mnie, na końcu robiąc imponującą
glebę.
- Boże, co się stało? – spytałam zdezorientowana, patrząc na jej dłoń,
w której trzymała białą kopertę. Chyba załapała to i podała mi to, lekko
dysząc.
- Zostałaś przyjęta do uczelni w Dortmundzie. – oznajmiła, a ja
spojrzałam na nią jak na idiotkę. W końcu nią jest..
- Przecież nie.. – nie dokończyłam, bo znowu mi przerwała.
- Dobra, żartowałam, chciałam, żeby było jak w komedii romantycznej... To jest od Vanessy – skinęła głową na kopertę,
którą właśnie otwierałam. W środku było zdjęcie jej i Przemka, szczęśliwych i
obejmujących się na tle stadionu. Na odwrocie widniał napis:
Pozdrowienia
z Eindhoven! Kocham Cię, nie zapominaj o tym. Trzymaj się, kochanie! :*
Van and Przemek team! <3
Była też jeszcze jedna biała kartka, calutka zapełniona niebieskim
tuszem długopisu. Postanowiłam, że będzie to moja wieczorna lektura. Uśmiechnęłam
się tylko i spojrzałam na lekko zirytowaną przyjaciółkę.
- No, chyba nie leciałaś do mnie, żeby mi podać zdjęcie Vanessy, co? –
ponagliłam ją, a ona prychnęła.
- Łoo, w końcu zauważyłaś moją obecność! – burknęła, zakładając ręce na
piersi.
- Boże Majka! Mieszkam z tobą od dwóch tygodni, nie da się ciebie nie
zauważyć! Nawet jeśli stan naszego mieszkania jest jaki jest.. – wzruszyłam ramionami
i ogarnęłam wzrokiem nasz „delikatny” bałagan. No cóż, trzy pokoje, kuchnia,
łazienka.. duży metraż, a nas tylko dwie! Nie da rady, musi być tak jak jest.
Mi to tam nie przeszkadza, Majka chyba też nie protestuje! Zawsze byłyśmy
bałaganiarami, zanim wyjechałam do nieszczęsnej Warszawy, to pomieszkiwałam u
niej często.. Wprowadzając się do niej te dwa tygodnie temu, byłam zupełnie
świadoma w co się pakuję jeśli chodzi o porządek w domu. Od czasu do czasu moja
współlokatorka przypomni sobie co to jest odkurzacz, ale to ja mam na głowie
ogólny porządek mieszkania. No cóż, muszę jej się jakoś odwdzięczyć za to, że
zaproponowała mi wspólne zamieszkanie i wsparcie w tych trudnych dla mnie
chwilach. W dużej mierze właśnie dzięki jej całodobowego nadzoru nie uroniłam
już ani jednej łzy..
- No dobra, bo mam dla ciebie wiadomość. – powiedziała, patrząc na mnie
niepewnie.
- Co odwaliłaś znowu? Nie kochana, nie chcę już żadnego Kędziora,
Teodorczyka, Burića czy któregokolwiek w tym domu. Znowu będę ogarniała
wszystko przez dobre 3 dni! – jęknęłam, będąc pewna, że znowu obiecała
chłopakom, że mogą zrobić u nas odstresowujący melanż.
- Nie, nie! Nie o to chodzi.. ja też mam ich już dosyć. – machnęła
ręką. – Przed chwilą rozmawiałam z Mario i.. i oni są w drodze do Poznania. –
dokończyła, wyraźnie obawiając się mojej reakcji.
- ONI, czyli kto? – spytałam, ale bardziej rekreacyjnie, żeby mieć
chwilę czasu na zastanowienie.. Przecież oczywiste jest, że jak Mario jedzie do
Polski, to na pewno nie zabiera się sam, ale z NIM.
- Borussia gra sparing z naszymi chłopakami, taki przygotowujący do
sezonu. – odparła, a ja zamarłam. Dlaczego akurat teraz? Teraz, kiedy zaczęłam
powoli znowu żyć i iść przed siebie? Teraz jestem silna, ale doskonale wiem, że
kiedy tylko go zobaczę wszystko we mnie pęknie.
- Dzisiaj? – po raz kolejny zadałam pytanie, tylko teraz już łamiącym
się głosem.
- Przyjeżdżają dzisiaj, ale grają jutro. Najgorsze.. dla ciebie..
będzie to, że mają trening, kiedy my mamy próbę do jutrzejszego występu. –
powiedziała. Każda jej odpowiedź wbijała mi jakąś małą igłę w sam środek serca.
- Zaraz, czyli to oznacza, że to do tego meczu przygotowywałyśmy się
przez ten tydzień?
- Na to wygląda! Widocznie byłyśmy na tyle nie skupione nad tym co
robimy, ze nawet nie słyszałyśmy, że to właśnie przed tym meczem i w jego
trakcie będziemy tańczyć.
- Boże, Majka.. Przecież ja nie dam rady! – czułam narastającą panikę,
która ogarniała coraz więcej części mojego ciała. W efekcie nie mogłam opanować
drżenia rąk.
- Przestań tak mówić, wiesz, że nienawidzę, kiedy nie wierzysz w
siebie! Dasz radę i zatańczysz! Co więcej, masz się przy tym dobrze bawić!
Pokaż mu, że jesteś silna i dajesz radę żyć nawet bez niego! Jeśli jest tak jak
mówisz, że on wcale nie przejął się tym rozstaniem.. w co ciężko mi uwierzyć..
– dodała - ..to tym bardziej udowodnij mu, że taki człowiek jak on nie
zasługiwał na ciebie.
- To ja nie zasługiwałam na niego i on to zrozumiał. Przez to się
rozstaliśmy. – powiedziałam, kładąc się na kanapie, która często była dla mnie
podporą i dzielnie znosiła moje stękanie.
- Kochanie, mówiłam już ci coś i nie lubię się powtarzać. Ja za pół
godziny jadę na lotnisko, odebrać Mario. – odparła to z takim uczuciem..
wiedziałam, że się za nim stęskniła, mimo, ze tak bardzo się tego wypierała.. Zadzwonił
mi telefon. Na wyświetlaczu ujrzałam nazwisko naszego trenera. Z małym
niepokojem przesunęłam palcem po ekranie.
- Tak słucham?
- Cześć,
Wika! – przywitał mnie entuzjastycznie.
- Dzień
dobry, stało się coś?
- Oj tam,
musi się coś stać, żebym do ciebie dzwonił?
- No
raczej…
- Dobra,
masz rację. Dostałem zlecenie od nadrzędnych..
- Jejku,
co znowu wymyślili? – stęknęłam.
- Każda z
dziewczyn Kolejorza ma założyć koszulkę Lecha i ładnie przywitać Mistrza
Niemiec.
- Zaraz,
co? – jeszcze tego brakowało! Trener nie wiedział o mojej „przygodzie” z
Lewandowskim.
-
Zakładaj koszulkę L-e-c-h-a P-o-z-n-a-ń – przeliterował mi naciskając na każde
słowo. – i za pięć minut masz być na stadionie, razem z Majką. Dziewczyny już
tu są. Razem pojedziecie na lotnisko, żeby przywitać Borussen, a potem
zaprowadzić ich do hotelu. Musimy zachęcić ich do odwiedzania kraju, przecież
taki klub nie przyjeżdża codziennie do Poznania.. musimy godnie ich przyjąć.
- To może
jeszcze z chlebem i solą mam tam stać, co? – spytałam zirytowana.
- Ale
przecież lubiłaś Lewandowskiego, myślałem, ze to nie będzie jakiś problem..
- Dobrze,
zaraz będziemy. – powiedziałam i rozłączyłam się. Nie miałam ochoty wdawać się
w dyskusje z tym upartym człowiekiem, jakim jest mój trener.
- Kto to? – spytała przyjaciółka, wychodząc z kanapką z kuchni.
- Trener. Musimy iść teraz na stadion w koszulce Lecha i przywitać
naszych ukochanych Borussen. – odpowiedziałam z przesadnym uśmiechem.
- Jak to, teraz?
- No teraz! Ubieraj tą koszulkę, wskakuj w granatowe spodnie i idziemy
na Bułgarską. – odparłam, o dziwo entuzjastycznie. Byłam gotowa udowodnić
Robertowi, że i bez niego potrafię funkcjonować. Nie wiem skąd ta energia, ale
zamierzam wykorzystać dobrą chwilę! Kiedy Majka szukała swojej koszulki, ja
szybko zajęłam łazienkę. Na powiece narysowałam delikatną kreskę dawno
nieużywanym eyelinerem, wytuszowałam swoje długie rzęsy i wzięłam się za włosy.
Delikatnie podkręciłam końcówki i puściłam je swobodnie na ramiona.
- Kochańska, już?! – usłyszałam z pokoju obok. W sumie byłam już
gotowa.. Moje perfumy poszły w ruch i wyszłam z łazienki.
- Juuż! – odparłam, opierając się o framugę drzwi. Nie wiedziałam skąd
wzięło się u mnie tyle pozytywnej energii! Ktoś mi chyba z góry pomaga, inaczej
wyjaśnić się tego nie da..
- Dobra, to chodźmy, bo się spóźnimy. – powiedziała, popychając z mnie
lekko w stronę drzwi. – Boże, jak ty ślicznie wyglądasz! W końcu się wzięłaś za
siebie! – puściła mi oczko, a ja prychając sięgnęłam tylko telefon i wyszłam z
mieszkania. Majka zamknęła je i po chwili byłyśmy już w drodze. Kiedy tylko
zaszłyśmy usłyszałyśmy odetchnięcie ulgi.
- No oczywiście panie K&K musiały na ostatnią chwilę! Myśleliśmy,
że może tam padłyście z wrażenia.. –
zaśmiał się nasz trener. Widać, że jego również ogarnęła dobra energia. W końcu
spotkamy piłkarzy Mistrza Niemiec! Moje marzenie zostaje spełnione.. szkoda
tylko, że poprzednie się spieprzyło.
- Dobra, dobra. Komu w drogę, temu.. no! Chodźmy! – ponaglała moja
przyjaciółka, która była coraz bardziej zniecierpliwiona. No tak, przecież
Mario!
Kiedy zaszliśmy wszyscy na lotnisko, przyciągaliśmy wiele par oczu. No
tak, garstka piłkarzy Lecha na czele z Rafałem Murawskim (kapitanem Lecha
Poznań), sporo mężczyzn w garniturach, przypominających „Facetów w czerni”,
kobiety z wielkimi identyfikatorami na piersi no i my – 15 dziewczyn w
jednakowych, niebieskich strojach, które cały czas gadają, śmieją się i
krzyczą. Muszę przyznać, że kiedy tak czekaliśmy na samolot z Dortmundu ogarnął
mnie stres. Bałam się, że nie poradzę sobie z normalnym funkcjonowaniem w jego
towarzystwie.. Majka od razu to zauważyła i co jakiś czas dodawała mi otuchy
swoim zarażającym uśmiechem, lub głaskaniem po plecach. Pełno tu
fotoreporterów, kamer.. Nie no, nie będę robiła siary i nie wylecę stąd z
płaczem. Dam radę! Po około dziesięciu minutach samolot z zawodnikami BVB
wylądował na poznańskim pasie. Dreszczyk zimna, czy emocji? Nie mam pojęcia.
Ale chyba emocji, bo w końcu lato mamy.. Później to już podniecenie u dziewczyn
i wyjście chłopaków z pokładu. Pierwszy wyszli trenerzy, potem kapitan i
sznureczek za nimi. Robert wyszedł ostatni. Schylając się delikatnie, by
uniknąć uderzenia się w głowę, ogarniał wzrokiem wszystkich ludzi, którzy
zebrali się tu. Uśmiechając się delikatnie do aparatów czy kamer zszedł i ruszył
po swoją walizkę. Spojrzał się w naszą stronę i prawdopodobnie wyłapał mnie. Na
moment nasze oczy się spotkały, ale zaraz potem spuścił wzrok. A ja? Stałam tam
z przyspieszonym tętnem i przeżywałam znowu to, co przeżywałam przy naszym
pierwszym spotkaniu z hotelu.
- Wicia, chodź już! – pociągnęła mnie Majka, która musiała się po mnie
cofnąć. Oczywiście zapomniałam o całym świecie i kiedy „delegacja” ruszyła w
kierunku piłkarzy, ja stałam jak idiotka patrząc się na Roberta. Mam tylko
nadzieję, że nikt tego nie spostrzegł.. Przywitałyśmy się z piłkarzami.
Oczywiście, kiedy tylko zobaczyłam mojego chochlika Kubę, pobiegłam do niego,
rzucając w otwarte już ramiona. Okręciliśmy się kilka razy wokół własnej osi.
Wszyscy patrzyli na nas z otwartymi buziami. No tak, nie wiedzieli o moich
bliskich relacjach z polskim Trio. Potem równie entuzjastycznie przywitałam się
z Piszczkiem, Reusem i Hummelsem. Chciałam jeszcze powitać Mario, ale nie
miałam serca przerywać zachłannej rozmowy i przytulasów jego i Krogulskiej. Kiedy stałam w kółku z poznanymi już na Euro
piłkarzami, dołączył do nas nie kto inny jak sam Lewandowski. Spojrzałam na
niego i od razu tego pożałowałam. On zrobił to samo i drugi raz dzisiaj
spotkaliśmy się oczami.. po raz kolejny zatonęłam w niebieskim pięknie i nie
mogłam się z niego wyplątać.
- To, co ty na to Wika? – usłyszałam pytanie zadane po niemiecku.
Zamrugałam gwałtownie oczami. Pomogło. Spojrzałam w stronę głosu, był to Marco.
- A o czym mowa? Przepraszam, ale się zamyśliłam. – uśmiechnęłam się
delikatnie.
- Chyba się nawet domyślam o czym.. – spojrzał to na mnie, to na
Lewego. – Przyjdziesz na trening o 15?
- Tak, muszę. Mam wtedy próbę, bo jak się dzisiaj dowiedziałam,
tańczymy przed waszym sparingiem. – odpowiedziałam, a Kuba uśmiechnął się
szeroko.
- Czego się cieszysz? – Łukasz spojrzał na niego z dziwnym wyrazem
twarzy.
- Bo już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć tańczącą Wiktorię.. –
uśmiechnął się jeszcze szerzej, zacierając ręce. Ja przewróciłam oczami.
- Jest na co patrzeć. – odezwał się. O mój dobry Boże. Powiedział coś.
Coś o mnie. Pierwszy raz od ponad dwóch tygodni słyszę jego głos. Normalny,
można powiedzieć radosny głos. Bez bólu,
czy cierpienia.. Odważyłam się podnieść wzrok. Stał niedaleko, z rękoma w
kieszeniach, z dołeczkami w polikach, które powstały w wyniku jego uśmiechu.
Zmieszałam się lekko i uśmiechając się zmieniłam temat.
- Ej, weźcie się zlitujcie nad tymi głupkami, co? Oni się o piłkę
przewracają, więc wiecie.. – powiedziałam, na co usłyszałam za plecami
sarkastyczne śmiechy Lechitów, którzy to słyszeli. Odwróciłam się do nich,
posyłając całusa w powietrzu. – No, załatwiam wam fory, dziękować tylko!
- Tak, tak. Może w ramach podziękowania my pójdziemy do twojego
trenera, żeby dał ci spokój, co? Bo po ostatnim melan.. – zaczął Kędzior, ale
skutecznie przerwałam mu, rzucając z niego papierkiem od cukierka, którego cały
czas miętoliłam w ręce. No, przynajmniej nie będę musiała szukać kosza. Trafiłam
mu prosto w nos, co bardzo mnie ucieszyło. On zaśmiał się, kręcąc głową.
Odwróciłam się z powrotem do Borussen. Kątem oka zauważyłam, że Robert dziwnie
przygląda się mnie i Tomkowi.. Nie no,
tylko brakowało nieporozumienia, ze jesteśmy razem.
- Cofam wszystko, zmiażdżcie ich. – powiedziałam, uśmiechając się.
- Ale się kochacie.. – zaśmiał się Piszczek.
- Ależ oczywiście, nawet nie wiesz jak bardzo! Zwłaszcza my, nie
Wikusiu? – Tomek objął mnie ramieniem.
- Tak, tak. Żyć bez ciebie nie mogę. Ale spadaj już stąd, bo mam cię
dosyć. – odparłam, ściągając jego rękę ze swojego ramienia. On zrobił podkówkę
i poszedł do trenera, który przed chwilą go zawołał.
- Nowa miłość? – poruszył znacząco brwiami Mats.
- Najpierw trzeba oduczyć się starej. – burknęłam cicho. Nikt się nie
odezwał, Lewy tylko zachrząkał. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby to
powiedzieć.. błąd, Kochańska, błąd!
- Czeeeść! – pomachała piłkarzom Krogulska, podchodząc do nas u boku
Mario. Masz dziewczyno wyczucie czasu, dzięki!
- No wreszcie! – westchnęłam i udałam się do Mario.
- Ej, stęskniłem się, wiesz? – spytał uradowany, otwierając ramiona i
czekając na mój ruch.
- Ugh, ja też. Nawet nie wiesz jak bardzo.. – odpowiedziałam,
przytulając się do niego mocno.
- Bo będę zazdrosna!! – zarzuciła nam Majka, z podniesioną brwią.
Zaśmialiśmy się oboje i wypuściliśmy się z objęć.
- Idziemy ludzie! – usłyszeliśmy. Chłopacy wzięli za swoje walizki i
ruszyliśmy do wyjścia. Mats, Marco, Kuba i Łukasz przepychali się i mimo bagaży
gonili się po praktycznie całym lotnisku. Ogólnie porobiły się takie kolonie.
Tylko ja i Robert szliśmy nieco z tyłu, prawie ramię w ramię. Byłam dumna z
siebie, że zachowywałam się normalnie i w żaden sposób nie pokazałam, jak
bardzo działa na mnie nasza bliskość. Miałam ochotę podejść do niego i
przytulić go.
- Wiktoria? – usłyszałam i zamarłam. Odwróciłam się do niego. Byliśmy
jeszcze bliżej siebie.
- Słucham? – spojrzałam na niego, starając ukryć swoje emocje. Jeszcze
niedawno nie wyobrażałam sobie godziny bez niego, cały czas byliśmy razem w
świetnych stosunkach. A teraz? Czuję się jakbym go nie znała..
- Nie chcę, żeby było tak jak jest.. bo nie.. nie chcę patrzeć jak
cierpisz. Wiem, że cię zraniłem i że to jest dziwna propozycja.. ale czy
moglibyśmy zostać no wiesz.. przyjaciółmi? – świdrował mnie wzrokiem. Co mam mu
powiedzieć? Że wcale nie chcę się z nim przyjaźnić, bo dla mnie to za mało? Nie
będę go oszukiwać.
- Myślę, że za późno na to, Robert. Możemy mieć dobre stosunki, ale nie
jestem w stanie być twoją przyjaciółką. Za bardzo... rozkochałeś mnie w sobie!
I nie mogę od tego uciec. Nie jestem tobą.. – rzuciłam, przyspieszając kroku i
zostawiając go osłupiałego w tyle. Starałam się opanować łzy. Nie wiem czy
dobrze zrobiłam.. ale miałam go oszukiwać? Wiem jak czuję się w jego
towarzystwie. I ja będę czuła się niekomfortowo, i on z czasem też nie
będzie czuł się dobrze.
- Co tam moja ukochana przyjaciółko? – ktoś objął mnie ramieniem. Obróciłam
się w jego kierunku.
- Tomek, nie mam ochoty na żadne żarty lub coś w tym stylu. –
burknęłam, patrząc z powrotem w przestrzeń.
- Coś z Robertem, co? – musiałam się komuś wyżalić, ale wolałabym, żeby
tą osobą był Mario, lub któryś z jego kolegów. Tomek.. Tomek był bardziej duszą
towarzystwa, imprezowiczem niż panem dobrą radą.
- Tak. – odpowiedziałam krótko. – Wyobraź sobie, że zaproponował mi
teraz przyjaźń, rozumiesz to?
- No kumam, to dobry znak. Powinnaś się cieszyć. – stwierdził,
uśmiechając się do mnie lekko.
- Co masz na myśli? – spojrzałam na niego z uniesioną brwią.
- No głupolu.. jeśli chłopak po rozstaniu proponuje ci przyjaźń, to
oznacza, że zrozumiał błąd i chce odbudować kontakty. – odpowiedział, na co ja
wybuchłam śmiechem.
- Robert i odbudowanie kontaktów ze mną. – pokręciłam głową, akcentując
dwa ostatnie słowa. To nie było możliwe, dobrze to wiedziałam...
Dwa
miesiące później
Szłam z wielkimi torbami, które z pewnością były większością mojej
wagi. No cóż, pustka w lodówce, więc coś trzeba na to poradzić. Mimo wczesnej
pory, mijał mnie ogrom aut. Nie wiem czy dzisiaj jakieś święto, czy jak? Ja
zawsze dowiadywałam się o czymś ostatnia, więc nie zdziwiłabym się, gdyby tak
się okazało. Delikatnie zdezorientowana, nie dając nic po sobie poznać,
wchodziłam właśnie do pięknie przyozdobionej rysunkami o Lewandowskim i
Borussii Dortmund, klatki. Szczęście w nieszczęściu, że nie było to nic
obraźliwego. Za sobą usłyszałam dobrze znany mi już, kobiecy głos.
- Dzień dobry, Wiki! – przywitała mnie ciepło, z przyjaznym uśmiechem.
Jejku, jak dobrze mieć tak wspaniałą sąsiadkę.
- O, dzień dobry, dzień dobry! – przywitałam ją entuzjastycznie. Trzeba
przyznać, że na sam jej widok od razu robi się lepiej na sercu. Odwzajemniłam
jej uśmiech, starając przy tym być choć odrobinę dobra, co i sama ona.
- I jak tam z tym Robertem jest? – spytała cicho, znając już pewnie
odpowiedź.
- Lepiej nie pytać. – odpowiedziałam jeszcze ciszej, wzdychając lekko.
- Będzie dobrze! – obdarzyła mnie jednym ze swoich najwspanialszych
uśmiechów.
- No mam taką nadzieję – odwzajemniłam uśmiech i ruszyłam schodami w
górę. Otworzyłam drzwi za pomocą kluczy z śmiesznym breloczkiem i odgarniając
sobie przejście weszłam do mieszkania. No tak, mały melanż.. W końcu urlop
trzeba dobitnie opić i rozpocząć.. Westchnęłam i położyłam zakupy na stole w
kuchni, ówcześnie zgarniając z niego ręką puszki i pudełko po pizzy.
Postanowiłam zaryzykować i weszłam do
salonu, gdzie panował.. chaos. Wielki chaos. Pięć osób śpi na podłodze,
cztery na kanapie, inne gdzieś indziej w naszym domu. Jeden z nich bardzo
zachłannie pił wodę, którą wcześnie widocznie wynalazł w stercie wczorajszych
„potrzebnych przedmiotów”.
- Widzisz ten sajgon? Tego nie ogarnie się przez dobry tydzień! –
powiedziałam, rozglądając się wkoło. Chłopak podszedł do mnie i pocałował
czoło.
- Przecież cię z tym nie zostawię, razem damy radę! – odparł wesoło, co
i mnie się udzieliło, bo obdarzyłam go uśmiechem.
- Cieszę się, że cię mam i to właśnie z tobą odważyłam się spróbować..
– zaczęłam, patrząc mu w oczy - .. jeszcze raz.
- Nie musiałaś tego dopowiadać, zapomnijmy o tym, co było w Warszawie.
Właśnie wróciliśmy z Euro i jesteśmy teraz w Dortmundzie, w naszym wspólnym
mieszkaniu. To, co było miesiąc temu wcale nie miało miejsca. – puścił mi oczko
i pocałował delikatnie. Nie wiem jak on, ale ja zapomniałam już o tym, ile się
nacierpieliśmy. Wydaje się to niemożliwe, ale od ponad miesiąca znów z Robertem
jesteśmy razem. Dzięki naszym kochanym przyjaciołom, którzy bardzo nam w tym
pomogli.
- Roobeeerttt, daj wody….. – wychlipał Kuba, patrzący na jedno oko.
- Weź sobie, jest w kuchni. – odpowiedział z uśmieszkiem, którego
pomocnik wcale nie dostrzegł.
- Ale jesteś.. My tu świętowaliśmy nie tylko urlop, ale i to, że udało
nam się was ponownie spyknąć, załapało się opicie nowego samochodu no i domu..
a ty tak z nami postępujesz?
- Nie z „nami”, tylko z tobą. Głupi jesteś i tyle. – odparł
Lewandowski, poruszony jednak gadką przyjaciela, ruszył do kuchni po świeżą
butelkę wody. Po chwili wrócił z nią i wręczył potrzebującemu. – Głupi jesteś,
ale i tak cieszę się, że cię mam. Gdyby nie wy, pewnie nie stałbym tu
szczęśliwy w nowym domu, z tą wspaniałą kobietą..
Dzień dobry, a raczej wieczór! :) Właśnie wróciłam z zapoznawania się ze środowiskiem, tak jak mam to w zwyczaju codziennie - cały czas poza domem, na powietrzu ;> Wtedy czuje, że prawidłowo wykorzystuje ten wolny, wspaniały czas. Mój kuzyn właśnie głośno czyta to co pisze, co bardzo mnie irytuje i rozprasza, więc dzisiaj nie wymyślę żadnej wspaniałej gadki, jak to mam w zwyczaju, haha :) Dziękuję wszystkim za komentarze pod poprzednim rozdziałem - jest to niesamowite uczucie, czytać takie coś! Nie wiem jak na to zasłużyłam.. Nie odpowiadałam, bo zwyczajnie nie miałam czasu, kolejna moja cecha, którą poznałyście :) Jest to ostatni rozdział, za tydzień czeka nas epilog i bardzo smutne dla mnie pożegnanie.. ;c Ale łzy będę ronić dopiero za tydzień, teraz staram się nie myśleć o tym.. KOCHAM WAS! ♥
Nieee tylko nie koniec :(
OdpowiedzUsuńTak bardzo zżyłam się z tym opowiadaniem.
Co do rozdziału to mam nadzieję że będzie wszystko ok :)))
;'( a ja już rycze! myślałam, że rozpiszesz się jak do siebie wrócili ;( ale szanuje Twoją decyzję. Ciężko mi będzie na pewno, tym bardziej, że przyznam w prost to moje ulubione opowiadanie! Będę bardzooo tęsknić za chwilami z Wiką i Lewym, bo stali się już częścią każdego piątku :) Dobrze, że do siebie wrócili, nie wyobrażam sobie inaczej ;) ja też nie będę się rozpisywać, bo zabraknie mi weny na rozdział, który pisze obecnie, ale myśle nie no to musze przeczytać XD
OdpowiedzUsuńPozdrowienie dla Ciebie i "wnerwiającego" kuzyna ;*
Hej, nominowałam Cię do Versatile Blogger :)
Usuńwięcej info tu:
http://czekajac-na-lepsze-chwile.blogspot.com/
O Boze! Nawet nie wiesz jaka jestem teraz szczesliwa. :))
OdpowiedzUsuńPogodzili sie ;* Nawet razem mieszkaja w Dortmundzie xD Lepiej byc nie moze chyba ;d
Wspaniały rozdział! Uwielbiam te opowiadanie, szkoda, że już koniec :< Przywiązałam się do niego i to bardzo.
OdpowiedzUsuńCóż, czekam w takim razie na epilog :)
Pozdrawiam ciepło i zapraszam do mnie na nowy blog http://life-is-sometimes-cruel.blogspot.com/
Super <3 Ale fajnie że Robert i Wiktoria sa razem <3 Bardzo fajny rozdział :D
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do The Versatile Blogger http://bvbvsarsenal.blogspot.com/
Matko jakie cudo (rozdział xD) Fajnie że się pogodzili. Dlaczego to już koniec?! Ja nie chcę!! Normalnie tak pokochałam tego bloga że mogłabym go czytać i czytać. Jejj.. No ale każda historia ma swój koniec. Ściskam kochana
OdpowiedzUsuńkochana, ja już płaczę po prostu. a za tydzień to ja nie wiem ! nie wierzę że koniec jest tak bliski. mimo że dość późno zaczęłam czytać Twoje opowiadanie to tak się wciągnęłam, że o jejku.
OdpowiedzUsuńprzedstawiłaś jedną z najpiękniejszych historii miłosnych jakie do tej pory przeczytałam. masz taki ogromny talent ( wiem że się powtarzam kolejny raz ale to prawda ! ). mam nadzieję że zdajesz sobie z tego sprawę. taki talent i potencjał nie może się zmarnować ! po cichutku liczę że wrócisz do nas z kolejną fantastyczną historią.
co do rozdziału to piękny...bardzo. cieszę się że się pogodzili, więc mniemam że będzie happy end.
uwielbiam Cię dziewczyno i Twojego bloga ! to cudowne...tyle emocji.
ale się rozpisałam. nie przynudzam.
zapraszam jednocześnie do siebie.
pozdrawiam i ściskam mocno, Patrycja
Jejku ciężko mi będzie rozstać się z twoim opowiadaniem. ;-/ Zawsze w piątek czekałam na nowy rozdział, a teraz pozostanie czekać na epilog. :((
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziesz pisać jeszcze jakieś opowiadanie, najlepiej o Lewym *_*
Tak bardzo wspaniały rozdział! Tak bardzo Wika i Robert <3 Rozdział przecudowny! :* Buźka, Madzia
OdpowiedzUsuńAle jak to epilog? oO. Tak już? szkoda ;c
OdpowiedzUsuńwiedziałam, że jakoś do siebie wrócą <3 jesteś wspaniała!
mam nadzieję, że nie opuścisz nas na zawsze i po tym ukażesz nam swój talent w innym opowiadaniu ;)
Pozdrawiam serdecznie i przy okazji zapraszam na nowość z mojej strony (Robert w roli głównej)
imit-szczesliwych-dni-wyczerpany.blogspot.com
Oooo kończysz już?będę tęsknić koteeek ;****...Rozdział jak zwykle wspaniały...Taa niepewność...Ale sie pogodzili,więc dzięki wariatko :*
OdpowiedzUsuńMania ;*
Nominowałam Cie do Liebster Award ;3
OdpowiedzUsuńszczegóły u mnie: http://marco-ania-story.blogspot.com/p/liebster-award-3.html
Och jak wspaniale!!! Wiktoria znów jest z Lewym! Cudownie! Cieszę się, że Kubuś i reszta znów ich ze sobą spiknęli! Cudowne, pozytywne chłopaki, haha! :) Uwielbiam ich i Twoje opowiadanie, mówiłam już to? Cudownie się dalej zapowiada. Jestem ciekawa jak tam sobie Wicia poradzi w Dortmundzie u boku Lewandowskiego i całej Borussi! Wyśmienicie będzie! Buziaki kochana! ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny, świetny, świetny.Ale co ja się będę powtarzać jak ty już o tym doskonale wiesz.^^ Nie mogę się z tym pogodzić ,że już nas opuszczasz.=( Mam nadzieję ,że zaczniesz pisać coś nowego.=) Pozdrawiam.=* //Wiktoria
OdpowiedzUsuńUfff...jak dobrze, że znowu są razem :D
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadanie i jeśli mogłabym prosić to wpadnij do mnie i powiedz co mam jeszcze poprawić, aby było przynajmniej w połowie tak dobre jak twoje.
http://leaaninim.blogspot.com/
Jezu .... Już koniec ?
OdpowiedzUsuńTylko teraz masz mi tu natychmiast napisać czy bd miała drugiego bloga !!!
Jeśli tak to koniecznie przy epilogu daj linka plisssssssssssss.
Zakochałam się w tym opowiadaniu <3
Co do rozdziału to jest cudny *.*
Wika i Robert <3
Czekam na epilog chociaż nwm czy mam się cieszyć czy płakać ??? :/
Pozdrawiam wieeeeeeeeeeeelkaaaaaaaaa wielbicielka Twojego bloga - Julie ;***
Jejku! Nie ogarnęłam jakoś poprzednich dwóch rozdziałów i dzisiaj jak to odrabiałam to na 32 i 33 to płakałam i tutaj też aż mi się chciało płakać, ale powstrzymałam się! Zakończenie cudowne, no ale jejku, gdy przeczytałam, że to już koniec, to łzy znowu wróciły!
OdpowiedzUsuńTeraz tylko mam nadzieję, że nie zostawisz nas z niczym i założysz jakiegoś cudownego bloga z opowiadaniem, które powali tak samo jak to! ♥
UWIELBIAM TEN BLOG, UWIELBIAM TO OPOWIADANIE, UWIELBIAM TE AUTORKĘ! ♥♥♥
KOCHANA! ♥♥♥
Nominowałyśmy Cię do The Versatile Blogger :)
OdpowiedzUsuńSzczegóły na naszym blogu.
-Kamila ;>
Nominowałyśmy Cię do The Versatile Blogger :)
OdpowiedzUsuńSzczegóły na naszym blogu.
-Kamila ;>
Zostałaś nominowana przeze mnie do The Versatile Blogger
OdpowiedzUsuńZasady :)
1. Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu 2. Pokazać nagrodę The Versatile Blogger u siebie na blogu3. Ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie4. Nominować 15 blogów które na to zasługują5. Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów
Zostałaś nominowana przeze mnie do The Versatile Blogger
OdpowiedzUsuńZasady :)
1. Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu 2. Pokazać nagrodę The Versatile Blogger u siebie na blogu3. Ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie4. Nominować 15 blogów które na to zasługują5. Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów
co ty już kończysz?
OdpowiedzUsuńA tak fajnie się czytało ten blog aż zapomniałam o życiu!