- Wstawaj śpiochu, bo już 11:00. – usłyszałam, ale zbagatelizowałam to, bo myślałam, że to mi się śni. Jednak gilgotanie się nasiliło i po raz kolejny lekko zirytowana otworzyłam oczy. – I mów mi, że nie chcę cię budzić, skoro ty masz takie problemy ze wstawaniem! – marudził Lewandowski. Przeciągnęłam się i ujrzałam go siedzącego obok mnie. Zerknęłam na zegarek ( jakby Robert nie mówił mi która jest godzina..)
- Boże, czemu mnie wcześniej nie obudziłeś?! – zapytałam wstając szybko z łóżka. To był błąd, bo moja pupa po wczorajszym wypadku nie miała się za dobrze.
- No i jeszcze ma do ciebie pretensje! – uderzył dłońmi w kolana. – Ja od pół godziny delikatnie jak księżniczkę piórkiem budzę, a ta z krzykiem!
- Dobra, przepraszam i dziękuję, że mnie w ogóle obudziłeś, pacanie. – powiedziałam i ruszyłam do łazienki. Matko, ja sama wyglądam jak ta z horroru, Robert faktycznie miał stalowe nerwy. Powoli ogarniałam się, kiedy przypomniało mi się, że nie wzięłam ciuchów. Paradując jak gdyby nigdy nic w samej bieliźnie podeszłam do swojej szafki i wyciągnęłam rzeczy. Z uśmiechem od ucha do ucha nałożyłam na siebie ciuchy. I tak wieczorem na mecz się przebiorę.. Wyszłam podśpiewując nastrojową piosenkę Oceany.
- Co taka wesolutka? – usłyszałam od leżącego na łóżku piłkarza.
- A bo wesolutki dzień dzisiaj. – odparłam z uśmiechem. – Mam nadzieję, że nie zepsujecie mi go przegraną. – pogroziłam mu palcem, ale na powrót się uśmiechnęłam. Zajęłam miejsce obok Roberta.
- Nie będziemy śmieli. – złapał się teatralnie za klatkę piersiową i pochylił głowę. Zaśmiałam się cicho.
- Jak nastrój przed dzisiejszym meczem? Stresujesz się już? – spytałam patrząc na niego.
- Nie można nazwać tego stresem, bo już przyzwyczaiłem się do czegoś takiego. – odparł z uśmiechem. – Ale jest to bardzo ważny mecz dla mnie, więc jakiś niepokój i spięcie jest. – obleciał mnie wzrokiem.
- Co jest? – spytałam widząc jak się przygląda. Nigdy tak nie robił, no prawie nigdy.. To co było na basenie, stanowiło wyjątek..
- Bo chyba nie masz ochoty się już przebierać, nie?
- Zależy na co.. – nie wiedziałam za bardzo o co mu chodzi, więc czekałam na wyjaśnienie.
- Bo mówiłaś, że lubisz biegać.. I tak pomyślałem, że może w ramach rozluźnienia zrobilibyśmy parę rundek po parku.. Ale jak nie chcesz, to okej – powiedział z uśmiechem unosząc ręce do góry.
- Nie, nie. Szkoda, że nie powiedziałeś tego wcześniej, no ale cóż. – odpowiedziałam z uśmiechem. Nie spodziewałam się jednak, że tak szybko będę musiała zmieniać strój. – Poczekaj 5 minut. – dodałam i po raz kolejny sięgnęłam po ciuchy, tym razem te sportowe. Trzeba przyznać, że niezły pomysł miał z tym bieganiem. Następnie weszłam do łazienki ( coś często przeze mnie odwiedzanej) i ubrałam szorty, buty do biegania i luźną bluzkę. Spięłam włosy w kucyk i byłam gotowa. Robert nie musiał się przebierać, bo od rana był na sportowo. Pewnie planował już te biegi, zapytanie się mnie o zdanie było chyba tylko formalnością. Ale nie mógł powiedzieć mi tego wcześniej? Zapewne zapomniał, albo uznał, że przebieranie się w kółko sprawia mi frajdę.. Tak więc, szybko zbiegliśmy ( tak, biegliśmy po schodach, taka tam rozgrzewka..) i byliśmy już na dole. Zdałam sobie sprawę z tego, że nic nie jadłam. Hm, mówić mu, czy nie? – Lewy, ja wezmę tylko jabłko z kuchni – powiedziałam i byłam już gotowa do tego, żeby iść po owoc, ale zostałam zatrzymana. No tak, mogłam się spodziewać, że się domyśli..
- Moja droga panno, trzeba było przypomnieć, że nie jadłaś. Na czczo nie można biegać. – stwierdził.
- Najedzona też nie mogę. – stwierdziłam, wzruszając ramionami. Po jego minie wywnioskowałam, że jednak woli chrzanić zasady i być pewny, że mu nie zemdleję.. - Ale zjem jabłko i będzie okej. Chodźmy już. – odparłam, ale Robert złapał mnie za łokieć.
- Chyba nie myślisz, że puszczę cię tak na bieganie? – uniósł brew i zaprowadził do kuchni. – Jakieś dobre śniadanie poproszę, Martuś. – zwrócił się do młodej kucharki. Martuś? Boże, nie wiem czy on tak zawsze się do niej zwraca, czy robi tak dla pokazówki, ale coraz bardziej wątpię w słowa Wasilewskiego..
- Jak nie zapomną, to zaśpią. Idzie się z wami zarobić na śmierć! – lamentowała Marta, ale zaraz potem z uśmiechem podała mi talerz z pysznie wyglądającymi kanapkami. Widocznie zostawiła to domyślając się, że nie zejdę w odpowiednim momencie.. Mimo, ze wcześniej nie odczuwałam głodu, to na widok tych smakołyków pociekła mi ślinka. Oczywiście żarłok zjadł wszystkie, no bo jak inaczej? U Kochańskiej nie marnuje się jedzenia!
- Idziemy? – spytał oparty o ścianę Robert. Był uradowany patrząc jak jem. Nie wiem dlaczego, ale zawsze szczerzył tą swoją idealnie piękną mordkę, gdy widział jak konsumuje. Co w tym śmiesznego? Dobra, nie udaję już głupiej, bo wiem, że to z jakim entuzjazmem jem może wydawać się śmieszne.
- Taa, teraz już na pewno tak. – powiedziałam z uśmiechem i ruszyliśmy do wyjścia. Szybkim marszem poszliśmy do parku i tam dopiero zrobiliśmy krótką rozgrzewkę. Przynajmniej nauczyłam się trochę lepszych ćwiczeń, same plusy! Po 15 minutowej rozgrzewce ( jednak te wszystkie dokładne rozgrzewki i to wszystko stanowiło mocny minus w całym tym bieganiu z piłkarzem), ale przebrnęłam przez to i zaczęliśmy to na co tu przyszliśmy, więc biegi. Oczywiście Robert jak na piłkarza przystało był o wiele szybszy ode mnie i pobiegł przodem, a mnie zostawił w tyle. A co! Ja swoim tempem, on swoim i wszyscy są zadowoleni.. Po ponad półgodzinnym maratonie zdyszana stanęłam obok Roberta, który praktycznie wcale się nie zmęczył. Dla niego nie było to wielkim problemem.
- Zauważyłem, że nasza kochana Kochańska się zmachała, więc się zatrzymałem. – powiedział śmiejąc się. Ja przewróciłam oczami i nachyliłam się, opierając ręce o kolana, żeby złapać trochę oddech. – Coś czuję, że nie będziesz moim wiernym kompanem w porannym bieganiu, nie? – znowu parsknął śmiechem. Teraz jemu pojawił się dobry humor.
- Zamknij się – zmrużyłam oczy. – Jak trochę poćwiczę, to cię dogonię – powiedziałam, prostując się i chcąc usiąść.
- No chyba zgłupiałaś! – usłyszałam i poczułam, że ciągnie mnie za rękę w swoją stronę. Łapiąc równowagę spojrzałam na niego czekając na jakieś rozsądne wyjaśnienie. Nie chciałam już na niego krzyczeć i nie psuć mu nastroju, więc zaczęłam odliczać do 10.. 1,2,3,4,5… Kurde, gówno daje. – Po takim bieganiu nie powinnaś tak od razu siadać, bo jutro to już kompletnie nie wstaniesz. – odparł uradowany, jakbym nie wiedziała ile to jest 2+2. Przewróciłam oczami.
- To co mam zrobić? – spytałam lekko zirytowana. – Stać tak?!
- Nie. – oparł spokojnie. Jezu, jego spokój mnie czasem przerażał. Ja sama ze sobą bym nie wytrzymała, a on..? Złoty człowiek! – Połóż nogę na ławce – tutaj pokazał ręką na ławeczkę obok nas. Zrobiłam to co powiedział. – Dokładnie, ręce na kolanie. – pokazywał mi jak dokładnie mam się ułożyć. – I dociskaj. Bez skojarzeń. – powiedział z rękami ku górze, ale ja nie mogłam powstrzymać śmiechu. Zauważyłam, że Lewy też się uśmiechnął. – Ej, ale co to ma być? – podszedł do mnie i złapał za biodra, delikatnie pokazując jak mam to prawidłowo wykonywać. Okej, muszę przyznać, że dotyk jego dłoni na swoich biodrach lekko mnie rozproszył. Boże, co się ze mną działo! Jak ten facet na mnie wpływa..
- Przepraszam. – szepnął, kiedy widział moją minę. Chyba nie zdołałam ukryć tego rozkojarzenia. No cóż, aktorką to ja za dobrą nie jestem..
- Nie masz za co. – odpowiedziałam i odwróciłam się do niego przodem. – W sumie to chciałabym z tobą porozmawiać.. – zaczęłam. Byłam już gotowa. Tak, gotowa, żeby mu to wszystko powiedzieć.. Teraz albo nigdy, dajesz Kochańska!
- Ja też i to bardzo. – usłyszałam. Helołł, to ja miałam tu mówić! Miałam mega ważną sprawę do obgadania, a ten mi przerywa! Ale pozwoliłam mu zacząć. – Już nie mogę więcej wytrzymać.. Chodzi o to co jest między nami.. – spuścił wzrok. Załapałam, że chce powiedzieć mi to, co ja jemu. – Bo ja już tak nie mogę, Wiktoria. Nie jestem wstanie być tylko twoim przyjacielem. Wiem, że stawiam cię pod murem, albo wszystko albo nic.. Ale inaczej nie potrafię. Kiedy tylko zobaczyłem cię wychodzącą z łazienki w tym ręczniku.. Od razu mi się spodobałaś. – tutaj uśmiechnął się, ukazując swoje śliczne dołeczki. – Kiedy zaczęliśmy z sobą rozmawiać, kiedy cię poznałem.. to wszystko się nasiliło. Byłaś, znaczy jesteś dla mnie dziewczyną idealną. Twoja naturalność, poczucie humoru.. mógłbym tak wymieniać. Jesteś piękna na zewnątrz, ale jeszcze piękniejsza w środku. A taką dziewczynę nie spotyka się na każdym kroku.. Zwłaszcza ja mam z tym problem, o czym znakomicie wiesz. – tutaj trochę się już rozluźnił, bo powiedział co miał powiedzieć, teraz zostało mu czekanie na moją odpowiedź. A ja? Ja stałam jak wryta, bo powiedział dokładnie (no, prawie) to samo, co ja miałam zamiar mu oznajmić. Lewandowski odważył się podnieść głowę i spojrzeć mi głęboko w oczy. Tonąc w niebieskim pięknie, zapomniałam o bożym świecie.
- Robert.. – zaczęłam. Miałam straszną gulę w gardle i nie mogłam dosłownie mówić. – Ja.. Ja.. Kurde. Widzisz jak na mnie działasz, człowieku! Tak jak zawsze jestem rozgadana, tak teraz nie mogę się wysłowić.. Jestem zszokowana, bo powiedziałeś dokładnie to co ja chciałam ci powiedzieć, zaczynając tą rozmowę. Było dokładnie to samo, lecz przy pierwszym spotkaniu ja nie widziałam cię w ręczniku. – zaśmiałam się cicho, a Robert uśmiechnął szeroko. – Zobaczyłam się natomiast na stadionie w Poznaniu. Ojejku, co ja przeżywałam, kiedy cię zobaczyłam! W minutę - mimo, że był to twój pierwszy mecz w niebiesko-białych barwach, tak, miałam ten zaszczyt i widziałam twój pierwszy mecz w tym klubie.. – dodałam widząc jego minę. - .. no i w minutę zostałeś moim ulubionym piłkarzem Lecha – zaśmiałam się. – No, nie zapominałam o innych, których szanowałam i lubiłam, gdyż mieli większy staż w moim ukochanym klubie, ale i tak jeśli chodzi o ciebie, byłeś.. – i nie dokończyłam, bo Robert podszedł do mnie, objął dłońmi moją twarz i szyję i złożył delikatny, niepewny pocałunek. Ja odwzajemniłam go i z czasem nasze pocałunki nie były już takie subtelne. Spragnieni siebie, nie patrzeliśmy na to, że w parku są ludzie i pewnie nam się przyglądają.
- Mamo, mamo! Zobać, a oni się ciałują! – krzyknęła jakaś mała dziewczynka. W tym momencie niechętnie co prawda, odsunęliśmy się od siebie uśmiechnięci.
- Może chodźmy do hotelu, co? – szepnął mi Lewy do ucha, patrząc na gromadkę ludzi, która zebrała się wokół. No tak, całujący się Robert Lewandowski nie jest codziennym widokiem.
*
Kiedy wpadliśmy dosłownie do pokoju dokończyliśmy to, czego nie zrobiliśmy w parku. Jejku, mogłam tak go całować całe wieki.. Teraz czułam się niezmiernie szczęśliwa. Chyba jeszcze nigdy nie było we mnie tyle pozytywnej energii, mimo, że zazwyczaj i tak mam jej dużo. Muszę powiedzieć, że też ulżyło mi, bo wszystko poszło po mojej myśli, a nawet może lepiej. W ostateczności to Robert przejął pałeczkę, co mnie lekko ucieszyło. Wszystkie moje poprzednie wątpliwości były rozwiane. Nie wiem co będzie dalej z nami i jak sobie poradzimy, ale wiedziałam jedno, najważniejsze. Jestem zakochana. Zakochana w Robercie.
- A opowiedz to, co mówiłaś za nim przerwałem ci pocałunkiem.. Jestem ciekawy jak to było.. – jego głos przerwał moje rozmyślenia. Uśmiechnięty patrzył się na mnie.
- A więc.. Kurde, nie spodziewałam się, że będę opowiadać właśnie tobie! – uśmiechnęłam się szeroko, a Robert poszedł w moje ślady. Przysunął się i pocałował mnie w nos. Boże, jak on zawsze będzie taki słodki, to ja chyba będę fruwać, a nie chodzić. – Wiesz, że jestem mieszkanką Poznania.. A będąc w Poznaniu oczywiste jest, że będziesz kibicował Lechowi. Chyba, że jesteś moją mamą i twoja wiedza o piłce sięga temu, że wiesz tylko kto to jest Ronaldo.. – westchnęłam tutaj, przypominając sobie swoje wykłady o piłce, klubach i piłkarzach, które i tak nie dały żadnego rezultatu.. Robert uśmiechnął się szeroko, czekając na dalszą opowieść. - A że ja uwielbiałam piłkę nożną, to regularnie jeździłam na mecze Kolejorza. W czerwcu 2008 było u nas głośno o transferze niejakiego Lewandowskiego. Mówiąc szczerze za bardzo nie wiedziałam o kim mowa. Ale nie przejmowałam się tym, bo to były nieoficjalnie informacje, a ja nie uwierzę w jakikolwiek transfer, póki nie będzie to oficjalne.
- I dobrze robisz. – przerwał i uśmiechnął się do mnie.
- No i dopiero, gdy było to potwierdzone z głupsza zaczęłam szukać o tobie informacji. Za wiele to ich nie było – zaśmiałam się kiwając głową. – Ale podstawowe informacje już miałam.. I potem to już tak leciało. I muszę podkreślić, że nigdy, ale to przenigdy nie byłam twoją psychofanką. Mimo, że wyglądam.. – zaśmiałam się, przewracając oczami. - Nie wyobrażałam sobie Bóg wie czego. Nawet nie śniło mi się.. No nie, tego nie mogę powiedzieć. – uśmiechnęłam się szeroko.
- Czuję się doinformowany niczym wujek Google. – zaśmiał się. – Zostaje nam jedna sprawa wiążąca się z tym, że..
- Tak wiem, trzeba przyznać tamtym debilom, że mieli rację. To chyba najtrudniejsze.. – westchnęłam.
- Jak myślisz, jak to przyjmą? – po raz kolejny odwrócił głowę w moją stronę, żeby na mnie spojrzeć.
- Znając ich inteligencje i skłonność do idiotycznych pomysłów.. – zaczęłam, a Robert wybuchnął gromkim śmiechem. - Z czego rżysz? – zapytałam lekko rozbawiona widokiem płaczącego aż ze śmiechu Lewego.
- Nie, nic. To wcale nie jest na temat. Znaczy się w pewnym sensie jest.. – powiedział uśmiechając się szeroko.
- Dalej, gadaj. – uszczypnęłam go w bok, a on odskoczył delikatnie.
- Jestem ciekawy, czy Kubuś przeżyje. – odparł uradowany.
- Matko, coście mu zrobili? – spytałam lekko zdenerwowana wizją Błaszczykowskiego nie grającego w dzisiejszym meczu.
- Czemu od razu cośmy mu zrobili? Ja nie mam z tym nic wspólnego.. – pokręcił głową. – Wasyl i Dudka postanowili zrobić niespodziankę kapitanowi i do jego butów na trening wlali całą butelkę keczupu. I wyobraziłem sobie scenę z całymi upierdzielonymi na czerwono skarpetkami Kuby i to, jak już wyzywa.. – powiedział i zaśmiał się cicho. Nie potrafiłam się powstrzymać i uśmiechnęłam się. Kiedy Lewandowski się śmieje, zarazi każdego, no nie ma bata!
- Ej, wy naprawdę nie macie tak za dobrze z tymi mózgami. Przecież on może się zrewanżować i np. tobie przed meczem wybrudzi korki tym razem musztardą. I co zrobisz? – uniosłam brew.
- No wiesz, musztardowy modny w tym sezonie.. – puścił mi oczko.
- Hahaha, Lewandowski z musztardą w butach, nono.. – teraz to ja nie potrafiłam opanować swojego śmiechu. Robertowi nie przeszkadza jak się z niego żartuje, bo ma dystans do siebie, ale jeśli ja to robiłam to zawsze strzelał fochy.. Gdzie ty sprawiedliwość?
- Dobra, cicho bądź, bo jak ty coś powiesz.. – odwrócił się ode mnie, mrucząc coś pod nosem.
- No co? Jestem realistką, kochanie! – uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek. – Dałbyś mi swoją koszulkę? Chciałabym już przygotować rzeczy na wieczór.
- O jakim wieczorze myślisz? – spytał z uniesioną brwią, a ja postukałam się w czoło. Patrz jak mu szybko przeszło! – No dobra, tam gdzie zawsze. – odparł i przeciągnął się. Ja otworzyłam szafkę i wzięłam jedną z koszulek reprezentacji Polski z napisem Lewandowski. Zauważyłam, ze na każdej metce jest jakaś literka.
- Co to oznacza? – spytałam pokazując mu metkę.
- Oznaczam sobie z jakiego meczu są te koszulki. – powiedział z uśmiechem. – W tej akurat strzeliłem bramkę z Andorą. – dodał zadowolony.
- O! To jest znak, że dzisiaj też strzelisz. – puściłam mu oczko i ruszyłam na drugą stronę pokoju, żeby znaleźć moje czerwone rurki. Początkowo miałam założyć krótkie spodenki, bo dzisiaj gorąco, ale o 20 nie będzie już tak parno. I w dodatku nie wiem czy wzięłam czerwone szorty.. Przyszykowałam wszystko na mecz, łącznie z farbkami do twarzy. – Idę umyć głowę. – rzuciłam i udałam się do łazienki. Kiedy zakręciłam kran i odkładałam na miejsce prysznic, to usłyszałam jakieś damskie głosy. Mówiły zbyt cicho, żebym mogła stwierdzić kim były kobiety. Zakładając ręcznik na włosy, które uprzednio dobrze wycisnęłam z ciekawością wyszłam z łazienki.
- A więc.. Kurde, nie spodziewałam się, że będę opowiadać właśnie tobie! – uśmiechnęłam się szeroko, a Robert poszedł w moje ślady. Przysunął się i pocałował mnie w nos. Boże, jak on zawsze będzie taki słodki, to ja chyba będę fruwać, a nie chodzić. – Wiesz, że jestem mieszkanką Poznania.. A będąc w Poznaniu oczywiste jest, że będziesz kibicował Lechowi. Chyba, że jesteś moją mamą i twoja wiedza o piłce sięga temu, że wiesz tylko kto to jest Ronaldo.. – westchnęłam tutaj, przypominając sobie swoje wykłady o piłce, klubach i piłkarzach, które i tak nie dały żadnego rezultatu.. Robert uśmiechnął się szeroko, czekając na dalszą opowieść. - A że ja uwielbiałam piłkę nożną, to regularnie jeździłam na mecze Kolejorza. W czerwcu 2008 było u nas głośno o transferze niejakiego Lewandowskiego. Mówiąc szczerze za bardzo nie wiedziałam o kim mowa. Ale nie przejmowałam się tym, bo to były nieoficjalnie informacje, a ja nie uwierzę w jakikolwiek transfer, póki nie będzie to oficjalne.
- I dobrze robisz. – przerwał i uśmiechnął się do mnie.
- No i dopiero, gdy było to potwierdzone z głupsza zaczęłam szukać o tobie informacji. Za wiele to ich nie było – zaśmiałam się kiwając głową. – Ale podstawowe informacje już miałam.. I potem to już tak leciało. I muszę podkreślić, że nigdy, ale to przenigdy nie byłam twoją psychofanką. Mimo, że wyglądam.. – zaśmiałam się, przewracając oczami. - Nie wyobrażałam sobie Bóg wie czego. Nawet nie śniło mi się.. No nie, tego nie mogę powiedzieć. – uśmiechnęłam się szeroko.
- Czuję się doinformowany niczym wujek Google. – zaśmiał się. – Zostaje nam jedna sprawa wiążąca się z tym, że..
- Tak wiem, trzeba przyznać tamtym debilom, że mieli rację. To chyba najtrudniejsze.. – westchnęłam.
- Jak myślisz, jak to przyjmą? – po raz kolejny odwrócił głowę w moją stronę, żeby na mnie spojrzeć.
- Znając ich inteligencje i skłonność do idiotycznych pomysłów.. – zaczęłam, a Robert wybuchnął gromkim śmiechem. - Z czego rżysz? – zapytałam lekko rozbawiona widokiem płaczącego aż ze śmiechu Lewego.
- Nie, nic. To wcale nie jest na temat. Znaczy się w pewnym sensie jest.. – powiedział uśmiechając się szeroko.
- Dalej, gadaj. – uszczypnęłam go w bok, a on odskoczył delikatnie.
- Jestem ciekawy, czy Kubuś przeżyje. – odparł uradowany.
- Matko, coście mu zrobili? – spytałam lekko zdenerwowana wizją Błaszczykowskiego nie grającego w dzisiejszym meczu.
- Czemu od razu cośmy mu zrobili? Ja nie mam z tym nic wspólnego.. – pokręcił głową. – Wasyl i Dudka postanowili zrobić niespodziankę kapitanowi i do jego butów na trening wlali całą butelkę keczupu. I wyobraziłem sobie scenę z całymi upierdzielonymi na czerwono skarpetkami Kuby i to, jak już wyzywa.. – powiedział i zaśmiał się cicho. Nie potrafiłam się powstrzymać i uśmiechnęłam się. Kiedy Lewandowski się śmieje, zarazi każdego, no nie ma bata!
- Ej, wy naprawdę nie macie tak za dobrze z tymi mózgami. Przecież on może się zrewanżować i np. tobie przed meczem wybrudzi korki tym razem musztardą. I co zrobisz? – uniosłam brew.
- No wiesz, musztardowy modny w tym sezonie.. – puścił mi oczko.
- Hahaha, Lewandowski z musztardą w butach, nono.. – teraz to ja nie potrafiłam opanować swojego śmiechu. Robertowi nie przeszkadza jak się z niego żartuje, bo ma dystans do siebie, ale jeśli ja to robiłam to zawsze strzelał fochy.. Gdzie ty sprawiedliwość?
- Dobra, cicho bądź, bo jak ty coś powiesz.. – odwrócił się ode mnie, mrucząc coś pod nosem.
- No co? Jestem realistką, kochanie! – uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek. – Dałbyś mi swoją koszulkę? Chciałabym już przygotować rzeczy na wieczór.
- O jakim wieczorze myślisz? – spytał z uniesioną brwią, a ja postukałam się w czoło. Patrz jak mu szybko przeszło! – No dobra, tam gdzie zawsze. – odparł i przeciągnął się. Ja otworzyłam szafkę i wzięłam jedną z koszulek reprezentacji Polski z napisem Lewandowski. Zauważyłam, ze na każdej metce jest jakaś literka.
- Co to oznacza? – spytałam pokazując mu metkę.
- Oznaczam sobie z jakiego meczu są te koszulki. – powiedział z uśmiechem. – W tej akurat strzeliłem bramkę z Andorą. – dodał zadowolony.
- O! To jest znak, że dzisiaj też strzelisz. – puściłam mu oczko i ruszyłam na drugą stronę pokoju, żeby znaleźć moje czerwone rurki. Początkowo miałam założyć krótkie spodenki, bo dzisiaj gorąco, ale o 20 nie będzie już tak parno. I w dodatku nie wiem czy wzięłam czerwone szorty.. Przyszykowałam wszystko na mecz, łącznie z farbkami do twarzy. – Idę umyć głowę. – rzuciłam i udałam się do łazienki. Kiedy zakręciłam kran i odkładałam na miejsce prysznic, to usłyszałam jakieś damskie głosy. Mówiły zbyt cicho, żebym mogła stwierdzić kim były kobiety. Zakładając ręcznik na włosy, które uprzednio dobrze wycisnęłam z ciekawością wyszłam z łazienki.
•••
Niespodzianka! Postanowiłam, że chyba raczej rozdział będzie pojawiać się w piątek wieczorem, lub sobotę do południa. Tak chyba lepiej, nie? ;> Jeśli chodzi o moją opinię do tego rozdziału, no to nie jest ona zbyt ciekawa. Mam dużo wątpliwości i nie jestem zbyt zadowolona z tego.. No i jak podobają Wam się wyniki losowania? Znów Real.. Mam nadzieję, że powtórzymy sukces z pierwszego meczu z Królewskimi :3 Z moimi koleżankami (jedna za BVB, tak jak ja, jedna za Realem, jedna za Barceloną.. każda z nas z innej parafii :D) odliczałyśmy do 12.00. Siedziałam przez tą lekcję jak na szpilkach, chciałam tylko dowiedzieć się z kim przyjdzie nam walczyć.. No i kiedy uspokoiłam moją ciekawość, mówiąc wszystkim, że Borussia i tak wygra z każdym, przyszło mi zmierzyć się ze sprawdzianem. Połączenie mnie podjaranej, całej w emocjach z pisaniem sprawdzianu..? Niemożliwe.. Ale jednak musiałam. Oczywiście kiedy miałam napisać nazwisko jednego z malarzy formizmu, którego imię brzmiało Robert, to mądra Wiktoria napisała co? Robert Lewandowski! Kiedy miałam napisać Borowski - napisałam Borussia. I tak wyglądało moje pisanie sprawdzianu.. Mówi się trudno, żyje się dalej! Okej, bo zaraz przebiję długość tego rozdziału swoim monologiem. Czekam na Wasze opinie, kochane! :*
oj, wreszcie Robcio i Wiktoria, czyli że w Niedziele dodasz :D?
OdpowiedzUsuńNie, skoro dodalam dzisiaj, to nie dodam juz w niedziele :c taa, tez Cię kocham :D :*
Usuńojeojeojeojeojej *.* w końcu! czekałam na to, żeby byli razem już od samego początku haha ;D rozdział znakomity, już nie mogę doczekać się kolejnego i zobaczyć kto jest w pokoju.. XD kocham! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńhehe, dziękuję bardzo! :3
UsuńŚWIETNY!! <3 Robert i Wiktoria mmmm.. ;3
OdpowiedzUsuńhihi, dzięki! ;>
UsuńŚwietny rozdział <3 Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo! ♥
UsuńŚwietny rozdział dobrze że soboe wyznali miłość,ale ciekawe z kim Robert rozmawiał...
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
dziękuję! :*
UsuńNo nareszcie ! w końcu się doczekałam są razem <3 mmm ... jakie to słodkie ! awwww ... ;*
OdpowiedzUsuńhihi, cieszę się! jak Robert jest słodki, to wszystko jest słodkie.. ;> ♥
UsuńJaki słodki i zajebisty rozdział! <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadanie ;)
Czekam na kolejny :3
Ja podobnie, od 12:00 miałam włączoną relację live na telefonie i ciągle ją sprawdzałam na lekcji :D Miałam przeczucie, że trafią na Real i trafili :)
Pozdrawiam :3
Dziękuję bardzo! Nawet nie wiesz jak się cieszę :* Ja tez mialam takie jakies glupie przeczucie.. No, zobaczymy jak pojdzie chlopakom i tym razem ;>
UsuńNareszcie ! Tak bardzo chciałam zobaczyć ich jako para zakochanych po uszy ludzi i się doczekałam! Ten moment, gdy Robert i Wiktoria całują się w parku... Bezcenne i niezmiernie ciekawe ;* Już nie mogę doczekać się tej bramki Roberta w meczu z Grecją i ogólnie całego Euro 2012 w Twoim opowiadaniu. Jestem mega ciekawa czy losy Polski na Euro skończą się tak samo u Ciebie jak było w rzeczywistości. Dobra! Rozdział jest świetny, świetny i świetny! Buziaki ;*
OdpowiedzUsuńJejku, dziękuję strasznie mocno! :** Mam wielkiego banana na twarzy dzięki Tobie! ;)
UsuńCzekałam na to <3 Zobaczymy co będzie dalej ;p świetny rozdział i czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! Naprawdę bardzo mi milo :**
Usuńw końcu <3 genialny rozdział, czekam na kolejny z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńzapraszam w wolnych chwilach też do siebie:
http://robert-anna-story.blogspot.com/
http://marcin-majka-story.blogspot.com/
http://lukasz-rozalia-story.blogspot.com/
Dziękuję bardzo! :**
UsuńOjejejjej, kocham to opowiadanie najbardziej na świecie!!!! Uwielbiam je czytać, strasznie wciąga i czuję się tak inaczej.. A co do tego rozdziału, to baaaardzo mi się podoba! VERY BIG LOVE! Kurde, nie wiem czy tak to się pisze, ale dobra :P
OdpowiedzUsuńCiesze się, że w końcu Robert i Wiktoria są razem.. To jest słodkie <3
jejć, strasznie, ale to strasznie się cieszę! jest to niesamowite uczucie, czytać takie komentarze! jesteście najlepsze, a już zwłaszcza ty ♥ dziękuję Ci bardzo, kochana! :*
UsuńBardzo fajny pomysł z przesunięciem terminu dodawania rozdziałów :)) Jestem z tego powodu bardzo uradowana. Też nad tym myślałam :)) Chyba zacznę dodawać rozdziały w sobotę :D A co do rozdziału JEST ŚWIETNY :* Nareszcie Lewy i Wiktoria są razem :)) Pozdrawiam i zapraszam do mnie na kolejny rozdział :))
OdpowiedzUsuńo, świetny pomysł! ;> no i dziękuję bardzo za tak miło opinię, mam ochotę Cię uściskać, haha :** już zaglądam, kochana! ;)
UsuńGenialny ;* Czekam na nexta ;D Zapraszam również do mnie: http://niebezciebie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Dzięki bardzo! :* Cieszę się, że mimo wszystko zaglądasz tutaj! ;>
UsuńNie przeszkadza mi tamta sytuacja ;)Bardzo lubię czytać Twojego bloga, gdyż masz wielki talent ;**
Usuńdziękuję, bardzo się cieszę :*
UsuńBoooooskie jak sie cieszę ze juz dodalas nie mogłam sie doczekać a teraz jak przerwalas w takim momencie to juz wgl :D każdy rozdział jest wspaniały naprawdę :) no tak znowu Real ... Co tu dużo gadać osiągnęli juz bardzo dużo i mam przeczucie ze mogą osiągnąć jeszcze wiecej jak sobie pomyśle ze ktoś odejdzie z Borussi w tym Lewy , Gotze czy Reus to juz nie bedzie ta sama drużyna także przykro mi to mówić ale to mogą byc juz ostatnie chwile Roberta w Dortmundzie jednak ja wole zeby tam został. Buziaki / Julka
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo! :* Zauważyłam, że komentujesz u mnie praktycznie każdy rozdzial, co mnie strasznie uszczęśliwia! ;> Zgadzam się z Tb w 100% Mam nadzieję, ze Robert jednak uswiadomi sobie, ze nigdzie indziej nie będzie mu tak dobrze, jak w Borussii.. ;)
UsuńOjej widzę zmiany, zmiany. Będziesz dodawała rozdziały w piątki. W sumie to się cieszę, bo piątek/sobota, to takie najluźniejsze dni. Zresztą jak będziesz dodawała rozdziały w piątki, to będę miała dobry humorek na cały weekendzik. Ja także liczę na wygraną Borussi. A ja Ci powiem, że ja jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału. Miałam go już wcześniej skomentować, ale wczoraj do mojego miasta przyjechał "Weekend" :D Haha i koleżanki wyciągnęły mnie na koncert. Wcześniej byłam u fryzjera i nie miałam za bardzo czasu. Hahahaha Twoje pisanie testu wymiata. Ja kiedyś musiałam przygotować na geografię lekcję o Niemczech. Zrobiłam krzyżówkę, w której oczywiście musiałam umieścić Lewego. Jak niektórzy się zastanawiali, kto to jest polski zawodnik grający na pozycji napastnika w niemieckim klubie, to myślałam, że padnę. No ja można go nie znać ??!!! :D Oj ja i ten mój Lewandoszał :D Hehe. Rozdział jest boski ♥ Wreszcie coś się wydarzyło między Lewym i Wiką <33333 Ale się cieszę :D Ciekawe, co to za kobiety ???? Ty kochana ja wpadłam na pomysł, że powinnam założyć fanpage na fejsie o Lewym :D Bo ja i ta moja Lewomania powinny zostać gdzieś przekazane :D Hehe. Może chcesz ją prowadzić razem ze mną ?? Hmmm ??? Co Ty na to dziubku ??? :*****************
OdpowiedzUsuńno to na początek: DZIĘKUJĘ! <3 haha, wesolutko! tańczyłaś dla niego? ;> ja na szczęście nie mam takiego problemu, bo mam wspaniałą i zgraną klasę i oni wszyscy wiedzą o mojej miłości do piłki, Borussii czy Lewego, więc jest ok ;> niektórzy nauczyciele też wiedzą ;o (może przez to, że nieodłącznym elementem mojego stroju jest naszyjnik BVB? :D) jasne, niezły pomysł! może napisz do mnie na gg: 41897923, zgadamy się :**
UsuńOkej, spoczi :* Napiszę :***** I nie masz za co dziękować kochana :**** Hahaha powiedzmy, że tańczyłam, niekoniecznie dla niego :D Hehehe :D U mnie, to tylko niektóre dziewczyny wiedzą, że kocham piłkę nożną :)
UsuńAww.Ale oni słodcy.! Po prostu cud, miód i maliny.:*
OdpowiedzUsuńKoooocham .! //Twoja imienniczka.
hihi, milutko! :**
UsuńAch w końcu! Jezu jacy oni są słodcy razem! Bosko, bosko, bosko! Nie mogę doczekać się kolejnych meczy i przebiegu ich związku. Jestem strasznie ciekawa co będzie po Euro i czy Wika i Lewy zdecydują się na związek na odległość czy może jednak zabierze ją ze sobą do Dortmundu! Szykuje się ciekawie i bardzo cieszę się, że będziesz teraz dodawała w piątki, bądź soboty :) Buziaki ;*
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo za opinię, cieszę się bardzo! czasem zastanawiam się czym zasłużyłam sobie na to, że mam tak wspaniałe czytelniczki.. ;> buźka! :*
Usuńkochanie, przepraszam,że ostatnio wgl nie komentuje ale moge ci przyżec,że tu zaglądam! i to codziennie! wchodze tu z rana, przed wyjściem do szkoły i zawsze czytam rozdział tylko,że na telefonie, sama zapewne wiesz jak ciężko komentuje sie na telefonie :c. mam nadzieję,że mi wybaczysz!:*
OdpowiedzUsuńa co do ostatnich rozdziałów ? po prostu genialne! między nimi iskrzy i to mocno! dlatego od razu miałam lepszy dzień jak zobaczyłam,że są razem! przyszłe rozdziały będą takie meeeega kochane,że az nie mogę sie doczekać! a tak ogólnie to bardzo dziękuję,za to jak bardzo mnie motywujesz, naprawdę. bardzo mi pomogłaś, mam nadzieję,że kiedyś będę mogła sie odwdzięczyć. zapraszam na jutrzejszą nowość, buziaki!:*
zakochana-w-lewym-bez-pamieci.blogspot.com
już o to się nie martw, kochana! nie potrafię się na Ciebie gniewać, o nie! :* rozumiem, czasem sama tak mam niestety. albo przed szkołą, albo w szkole i tak jakoś na komentowanie mi się nie uśmiecha ;> cieszę się bardzo i dziękuję, bo fajnie czytać, że kogoś się uszczęśliwiło! ♥ pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć i zawsze służę pomocą! KC:*
UsuńMistrzostwoo! ;3 . Kocham tego bloga, masz talent, oby tak dalej ;*
OdpowiedzUsuń