- Wiedziałam, że się uda, kochanie! – przytuliłam go jeszcze raz. – Jestem z ciebie bardzo dumna. – szepnęłam. Przypomniał mi się sen. Mam nadzieję, że nic z niego się nie spełni..
- Cieszę się, że sprawiłem ci radość. Dla mnie to jest najważniejsze. – odparł z uśmiechem. – Dla takich gratulacji mógłbym strzelać codziennie! – dodał, ale oczywiście poznał się na mnie i wiedział, że nie jest tak jak być powinno. - Co jest?
- Ja cię przepraszam, ale przed meczem zasnęłam i.. i miałam taki głupi sen.. – powiedziałam, spuszczając głowę. On spojrzał na mnie pytająco, a ja opowiedziałam mu pokrótce zawartość z mojej krainy Morfeusza.
- Powiem ci, że sam nie chciałbym, żeby on się spełnił.. Ja i dziecko? Z Anką? – skrzywił się lekko. – Jeżeli już, to na pewno nie z nią! Możesz być pewna.
- Tak? Naprawdę mi ulżyło. – przewróciłam oczami, zakładając ręce na piersi. Nadal nie mogłam pozbyć się tych myśli z głowy.
- Czemu gratulujesz wszystkim, tylko nie mnie? – podszedł do nas zawiedziony Kuba, robiąc teatralną podkówkę.
- Bo byłeś gdzieś z Agatą, to co miałam się do ciebie przeciskać.. – zaśmiałam się. – A tak poza tym, to pogratulowałam tylko Bobowi.
- I to jak, chłopie! – zaśmiał się mój ukochany, szperając w torbie.
- Dla mnie Agata też była miła, zmówiłyście się, hm? – pogroził mi palcem.
- Ta, na pewno! – mówiłam sarkastycznie. – Ale przejdźmy do rzeczy, skoro tak nalegasz. A więc.. Drogi, wyjątkowy, najlepszy..
- I najprzystojniejszy kapitanie na świecie – wtrącił, ukazują mi przy tym swój palec wskazujący.
- Nie przerywaj mi! – przewróciłam oczami z niewielkim uśmiechem. – Chciałabym z tego miejsca bardzo serdecznie..
- Wicia, zamknij ryjka i mnie po prostu przytul! – pociągnął mnie do siebie i uczynił to, co ja powinnam według niego zrobić od razu.
- Ej, nie podobała ci się moja przemowa, którą dopiero zaczynałam? – spytałam z wyrzutem.
- Na pewno byłaby wspaniała, ale wystarczy, że nasłucham się takich tekstów u teściowej, którą tak bardzo kocham.. Matko, co ja gadam. – złapał się za głowę, a ja wybuchłam śmiechem.
- Czyżbyś nie lubił swojej teściowej? – spytałam z uniesioną brwią.
- Ja? Ależ skąd! Ja jej po prostu nie znoszę. – przewrócił oczami, a ja cały czas się uśmiechałam.
- Myślałam, że skoro to mama Agaty, to będzie równie wspaniała co i jej córka.. – wywodziłam, uśmiechając się do siebie z miny Błaszczykowskiego.
- Uwierz, całościowo wdała się w ojca. – odparł, na co mój uśmiech przeszedł do szerszych rozmiarów.
- Serio z nią jest aż tak źle? – próbowałam zmusić go do powiedzenia choć jednej pozytywnej rzeczy o teściowej.
- Gorzej niż źle, kochana! Czepia się każdej rzeczy, którą tylko zrobię! Myślałem, że po ślubie przyzwyczai się do mnie i odpuści, ale to się nasiliło.. – westchnął, spuszczając głowę.
- A myślałam, że nie da się ciebie nie lubić.. – naigrywałam się z niego. Pierwszy raz znalazłam temat, w którym mogę go zagiąć, więc postanowiłam skorzystać. On w odpowiedzi spojrzał na mnie z politowaniem.
- Kurduplu!! Właź pod ten prysznic, bo wiecznie czekać to ja nie będę! – krzyknął zniecierpliwiony Wasilewski, a zgromadzeni w szatni zaczęli się śmiać.
- Ja ci dam kurduplu, ty debilu na sterydach!! – odkrzyknął zdenerwowany Kuba i zaczął biec w stronę Marcina. Kiedy uśmiechałam się z ich widoku, ktoś złapał mnie za biodra.
- I jak? Nie wiem czy pamiętasz, ale kiedy graliśmy w prawdę, to obiecałaś mi, że powiesz mi imię chłopaka, który ci się podoba. Nadal korci mnie kto to.. – zaczął Lewy, a ja zaśmiałam się serdecznie. Nie wiem czy udawał głupiego, czy taki był.. No, to prawdopodobne..
- Myślałam, że już się domyślisz, głupku.. – przewróciłam oczami.
- No, ale skąd mam to wiedzieć? Może to ktoś inny był, a teraz wyszło jak wyszło i zapomniałaś o tamtym.. – podniósł brew. Uśmiechnęłam się, próbując zrozumieć wyjaśnienia Lewandowskiego..
- Nie bądź głupszy niż jesteś, okej? Zawsze byłeś to ty i niech tak pozostanie. – odparłam z uśmiechem. Wtedy dotarł ręką do miejsca, w którym była rozerwana jego koszulka.
- Moje pytanie numer jeden: jak śmiałaś podrzeć moją koszulkę i to taką, w której strzeliłem gola..? – spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem. Uśmiechnęłam się słodko i z miną niewiniątka patrzyłam na niego.
- Przecież nie chciałam.. – zaczęłam.
- To coś ty robiła?
- Skakałam przez bramkę. – powiedziałam tak cicho, że sama praktycznie siebie nie słyszałam.
- Co? Co ty robiłaś? – chyba wyłapał część i nie zamierzał odpuścić. Nachylił się delikatnie do mnie, skupiając bardziej na tym co mówię.
- No skakałam przez bramkę. – powtórzyłam teraz już nieco głośniej, ale nadal trochę zawstydzona.
- To już nie wystarcza ci Szczęsny, więc postanowiłaś go zastąpić, tak? – spytał uradowany, a ja przewróciłam oczami.
- No przecież wiesz, że nie tę bramkę. Ten miły ochroniarz co mnie tak wpuszcza, był po drugiej stronie stadionu i nie chciało mi się tam przepychać.. I trafiłam na takiego głupiego, który mnie bezczelnie zlał, myśląc, że jestem jakąś napaloną faneczką Lewandowskiego.. – założyłam ręce lekko oburzona.
- A nie jesteś?
- Zamknij się już! W ogóle skończmy ten temat, bo i tak zaraz tu wpadną, bo nie powinnam tu przebywać..
- Okej, okej. – cmoknął mnie w usta rozbawiony. – Kochańska skacząca przez barierki, achhh! Zbiórka na tą imprezę jest za godzinę. To może pójdziemy sobie jeszcze sobie wiesz.. do pokoju? Przeanalizujemy bardzo dokładnie mecz.. – spojrzał na mnie z oczami małego dziecka, przyciągając coraz bliżej.
- Hahaha, śmieszne Lewandowski. Ale okej, chodźmy już, bo nie chcę patrzeć na tą nierówną bójkę. – wskazałam palcem na bijących się nadal Wasilewskiego i Błaszczykowskiego. Odsunęłam się od niego i splotłam nasze palce.
- Ej, lamusy! – krzyknął do naszej paczki. – My idziemy do pokoju, więc jak coś to tam. – oznajmił Lewy, na co odpowiedzią było kiwnięcie głowami i machnięcie ręką. No bo czego można się spodziewać? A potem są spiny, bo szukają nas po całym hotelu.. No cóż.
- O, Robert! – usłyszeliśmy, kiedy szliśmy już korytarzem. Lewy westchnął i niechętnie odwrócił się w stronę głosu.
- Tak?
- Chciałbym ci bardzo serdecznie pogratulować, bramka była zjawiskowa. – uśmiechnął się facet, jakoś przed czterdziestką, w klubowym dresie ze znaczkiem reprezentacji. Dziwne, bo nie znałam go.
- Dziękuję bardzo. – odpowiedział mój luby z uśmiechem. – Chciałbym panu przedstawić moją dziewczynę, Wiktorię Kochańską. – dodał z uśmiechem, pokazując na mnie.
- Bardzo miło mi panią poznać. Nazywam się Leszek Dyja. Jestem trenerem przygotowania fizycznego. – dodał, wiedział pewnie, że jego twarz jest mało znana. Z trenerów znam tylko selekcjonera.. Uścisnęłam jego dłoń z uśmiechem.
- Mnie również jest miło. – odparłam. Ugh, nie lubiłam tych przedstawień.. Ale..? W sumie to bardzo miło słuchać, kiedy Robert Lewandowski przedstawia mnie z dumną, mówiąc, że jestem jego dziewczyną. Jeszcze kilka tygodni temu siedziałabym w pokoju i narzekała, jak ja to mam źle i jak bardzo zazdroszczę Ani, lub jakiejkolwiek dziewczynie, która mogła widzieć się z Lewym. A teraz? Sama nią jestem i zdaję sobie sprawę z tego, że sytuacje się obróciły. W tym momencie to mnie dziewczyny zazdroszczą i nie jestem zbyt lubiana, jeśli chodzi o damskie grono kibiców polskiego napastnika. Ale rozumiałam je doskonale, wcale nie miałam im tego za złe. Przecież niedawno robiłam to samo..
- Aha, i Robercie.. Miałbym do ciebie ogromną prośbę. Czy mógłbyś wypełnić dla mnie tą ankietę? Ona dotyczy spraw żywieniowych i takie tam.. Bo ostatnio na treningu cię nie było, a chłopacy to wypełniali. Brakuje mi tylko twojego, a muszę to dostarczyć jutro do południa. Przepraszam, bo wiem, że pewnie chcesz inaczej spędzić czas – tutaj spojrzał na mnie, no i do cholery miał rację, nie wiem czemu jeszcze drążył ten temat! – ale jest mi to naprawdę potrzebne. 10 minut i będzie z głowy. – dodał i uśmiechnął się.
- Dobrze, zrobię to. Chociaż jakoś mi się nie uśmiecha.. – z uśmiechem podrapał się po głowie i wziął od trenera kartę. – Na jutro będzie gotowe. – uśmiechnął się.
- Dzięki bardzo. – poklepał go po ramieniu i poszedł w swoją stronę.
- Wiedziałem, że mi coś dopieprzy.. – pokręcił głową.
- On jest jakiś nie tego.. Dobrze wie, że chcesz świętować.. a on ci z ankietą wyjeżdża.. – byłam tak samo niezadowolona z tego, jak i sam Lewandowski.
- No ale cóż, jakbym nie zwiedzał Leszna to i bym miał to z głowy. To moja wina, bo mnie wtedy nie było na treningu.. – zaczął tłumaczyć trenera. Ta, on nigdy nie mógł się na kogoś gniewać dłużej niż minutę. Stanowiło to niby jego pozytywną cechę, lecz czasem był małym minusem. Częściej powinien zawalczyć o swoje. Znaczy oczywiście robił to, ale tylko jeśli chodziło o sprawy zawodowe. Prywatnie… no nie koniecznie. Ale w sumie w tej sprawie to miał rację.
- Byłeś u mamy..? – spytałam, ale było to raczej stwierdzenie. Na te słowa skrzywił się delikatnie.
- No, pojechałem na 3 dni do niej. Wiesz, cały czas w Niemczech jestem, a ona nie lubi podróżować, więc pomyślałem, że ją odwiedzę. Ale wyskoczyli mi ze zgrupowaniem. Szkoda, że już kupiłem bilety.. – westchnął i uśmiechnął się. - .. więc się zwolniłem.
- Jakbyś chciał to i byś mógł wszystko odwołać i pojawić się na zgrupowaniu. – odezwałam się.
- No właśnie, gdybym CHCIAŁ. – podkreślił i zaśmiał się. Postanowiłam nie wypytywać o to, dlaczego jakoś dziwnie zareagował na pytanie o mamę i Leszno. Na razie nie będę psuła wieczoru..Wychodziliśmy właśnie z tunelu. Kibice, którzy jeszcze nie powychodzili ze stadionu zaczęli krzyczeć i wiwatować nazwisko mojego ukochanego. Robert uśmiechnął się tylko i pomachał im. Fajnie słyszeć takie słowa.. Przyspieszyliśmy kroku i wyszliśmy z Narodowego. Nie chcieliśmy pchać się głównymi ulicami, więc poszliśmy parkiem. Po kilkuminutowym spacerku byliśmy w hotelu.
- Gratuluję panie Robercie – uśmiechnęła się recepcjonistka, kiedy zobaczyła nas w drzwiach.
- Dziękuję bardzo. – odwzajemnił uśmiech i puścił jej oczko. Ej, nie powinnam być zazdrosna? Spojrzał na mnie.
- Wybacz, muszę się przyzwyczaić, że nie mogę kokietować już na prawo i lewo. – zaśmiał się.
- Ha, ha, ha! – mój sarkastyczny ton mówił sam za siebie. – Straszny z ciebie podrywacz..
- Ej, na treningu potrafiłem podrywać trzy cheerleaderki na raz! – wychwalał się i puścił mi oczko, bo wiedział, że mnie to zdenerwuje.
- A cheerleaderki są jakieś infantylne, że można je bałamucić kilka na raz? – spojrzałam na niego, a on się zaśmiał.
- No niby nie, chociaż..? – w tym właśnie momencie dostał z pół obrotu w głowę. – Ała!
- No dobra boski żigolo, a powiedz może jak je niby wyrywałeś? – spytałam z małą drwiną w głosie.
- Debilnymi tekstami. – wzruszył ramionami, a na jego twarzy ciągle zakradał się mały uśmiech.
- Daruj sobie. – burknęłam.
- No, ale teksty typu „Mała, masz może mapę, bo zagubiłem się w twoich oczach..” uważasz za mądre? – w odpowiedzi zaśmiałam się bardzo, ale to bardzo głośno. Może nawet za bardzo.
- Wyrywałeś laski tekstami o ładnych oczach? Błagam!
- I właśnie sama potwierdziłaś to, co powiedziałem o inteligencji cheerleaderek. – stwierdził.
- Grabisz sobie, młody człowieku. – groziłam mu palcem przed oczami.
- Kto jak kto, ale ja to tu najmłodszy nie jestem.. – powiedział cicho, ale nie aż tak, żebym tego nie usłyszała.
- No dostaniesz po tym idealnie pięknym łbie! – krzyknęłam.
- Ej, tylko nie głowa! – schował ją w dłoniach, kurcząc. Ja przewróciłam tylko oczami.
- Masz kartę? – spytałam, chociaż znałam odpowiedź. Nie wiem czy inni też to zauważyli, ale zadaję dużo zbędnych pytań, na które znam już odpowiedzi.
- Nie. – burknął i sięgnął po kartę do tylnej kieszeni. Ach, ten ton! Nie ma to jak bluzganie się z ukochanym.. Otworzył drzwi i przepuścił mnie w progu. Zdjęłam buty i położyłam się na łóżku. Robert zrobił to samo, ale wcześniej rzucił (tak, dokładnie – rzucił) torbę tak, że przeleciała przez pół pokoju. – Co robimy?
- Może powyzywamy się jeszcze i poopowiadasz o tym, jakie cheerleaderki są głupie i łatwe, hm?
- Przecież się z tobą droczyłem.. – przytulił się do mnie i przyciągnął do siebie, tak, że nie dzieliły nas już prawie żadne centymetry.
- No to super. A teraz mógłbyś ładnie przeprosić. – rzuciłam. Lewy zaczął mnie całować. Potem zjechał niżej, do szyi.. – Chyba nie miałam na myśli takich przeprosin. - ukochany podniósł głowę.
- Nie są ładne? Myślałem, że takie przeprosiny są spoko.. – zrobił podkówkę.
- No koko, koko przeprosiny nie spoko.. – zanuciłam, poczym zaśmiałam się z tego co właściwie robię.. Mogę zwalić wszystko na emocje pomeczowe. Przecież zawsze mi odwalało po rozgrywkach. Pocałowałam go namiętnie, podobnie jak zrobiłam to w szatni. – Niedługo impreza, na którą powinnam się już szykować. Więc.. chyba nie masz na co liczyć, Lewusku.. – cmoknęłam go jeszcze w czubek nosa i wygramoliłam się z łóżka.
- To było nie fair.. – udał obrażonego.
- Nie wszystko w życiu jest sprawiedliwe, kotek. – stwierdziłam wzruszając ramionami. Poszłam do łazienki, żeby odświeżyć się trochę po pięknym, emocjonującym meczu. Ubrałam się, uczesałam i pomalowałam. Po kilkunastu minutach byłam już gotowa. Zobaczyłam przebranego Lewandowskiego. Zrobiłam duże oczy.
- Jak..? – spytałam zdziwiona siadając obok niego.
- No wiesz.. Bierzesz koszulę zakładasz ją przez prawą rękę, potem przez lewą. Poprawiasz i zapinasz każdy guzik po kolei.. – tłumaczył, a ja uciszyłam go, kładąc dłoń na jego ustach. Delikatnie ugryzł mnie w nią, więc szybko pożałowałam pomysłu. Tak jak szybko ją tam położyłam, tak szybko ją ściągnęłam, pocierając się w bolące miejsce. Robert zaśmiał się tylko i pocałował ją.
- Ty już mnie lepiej nie dotykaj! – zagroziłam, uśmiechając się lekko.
- Nie wiem jak tobie, ale mi wcale nie chce się iść na tą imprezę.. – zaczął, zmieniając diametralnie temat.
- O nie, nie, nie, mój drogi. Nie wymigasz się. Obiecaliśmy, to przyjdziemy. Nie rób tym matołom przykrości..
- Ale co ja tam mam robić? Pić nie zamierzam..
- Przepraszam, co?! – przerwałam mu, podskakując jak oparzona.
- Ale za co mnie przepraszasz? – spytał udając głupka. Zresztą z lekka nim był..
- Nie zamierzasz pić? Kochanie, dobrze się czujesz? – złapałam go za czoło, teatralnie badając, czy czasem nie ma gorączki.
- Nie chcę mieć kaca jak stąd do Dortmundu. – przewrócił oczami. – Potrafię się bawić bez alkoholu.. – dodał. No tak, zapomniałam, że mi trafił się ten idealny..
- Okej, nigdy nie słyszałam tego od chłopaka. – uśmiechnęłam się.
- Dobra, ale to wszystko nie zmienia faktu, że wolałbym tutaj zostać.. – marudził.
- Ojejku, nie marudź jak moja sąsiadka.. Pobędziemy tam trochę, a potem to jak zawsze się schleją i nie będą wiedzieli, kiedy i kto poszedł. – puściłam mu oczko. On zaśmiał się tylko.
- Ej, Kochańska.. Czasem zawstydzasz mnie swoimi genialnymi pomysłami – zachichotał i pocałował mnie w policzek.
- Co z nami będzie potem? - zaczęłam, korzystając z tego, że mamy chwilę dla siebie. - Euro się skończy, potem wakacje też, zacznie się prawdziwe, codzienne życie. – westchnęłam. – Chcę wiedzieć jak to sobie wyobrażasz. Bo ja szczerze mówiąc, nie mam żądnego obrazu naszej przyszłości.. co nie oznacza oczywiście, że nie chcę jej z tobą wiązać. – zapewniłam szybko.
- Rozumiem. Powiem ci, kochanie, że sam nie wiem. Ostatnio się nad tym zastanawiałem… - spojrzał przed siebie, szukając chyba słów. – Myślę, że jakoś sobie poradzimy.. Nie będzie to takie trudne. – uśmiechnął się lekko, patrząc w beżowe ściany pokoju. – Kupimy nowe mieszkanie w Dortmundzie, bo do tamtego nie chcę wracać. Wiesz, za dużo głupich wspomnień. – spojrzał na mnie, a ja kiwnęłam głową. Doskonale go rozumiałam i nawet byłam wdzięczna, że podjął taką decyzję. Mi też by się kojarzyło to wszystko tylko z jedną osobą.. – No i jakoś stawimy czoła codzienności. – mrugnął do mnie. – Jedyne co jest trudne w tym wypadku to tylko to, że chcesz zacząć studia. I to jest oczywiste, że nie uziemię cię w domu. Ale z językiem niemieckim nieźle sobie radzisz, jak coś to angielski też znasz perfekcyjnie. W Dortmundzie jest uczelnia, która wydaje się być bardzo dobrą, nawet jedną z najlepszych jeśli chodzi o region. Koleżanka Mario też studiuje psychologię na tamtejszej uczelni i nie narzeka. Może nawet się poznacie. – uśmiechnął się. Ja analizowałam i wyobrażałam sobie wszystko co mówił. Hm, może być ciekawie..
- Pozostają nam jeszcze moi rodzice. No wiesz, trzeba im uświadomić te nasze plany. – odparłam. Byłam trochę przerażona wizją oznajmiania rodzicom, że wyjeżdżam sobie z Lewandowskim do Niemiec i będę ich odwiedzać raz na dwa miesiące i wszystkie święta, lub zgrupowania. Nie, to nie przejdzie. Trzeba będzie powiedzieć im, że będę przyjeżdżała co dwa tygodnie. Potem się jakoś wykręci..
- Nie będzie chyba tak źle – usłyszałam.– W ogóle na początku to trzeba się martwić o przedstawienie, dopiero potem o dalsze konwersacje i wykręty. – zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam. No tak, najpierw ważniejsze rzeczy, za daleko wybiegłam z myślami i planami.
- Taa. Moi rodzice przyjmą cię bardzo ciepło i nie będzie to dla nich jakieś zaskoczenie, bo od kilku lat wmawiałam im, że kiedyś przedstawię im Roberta Lewandowskiego jako ich przyszłego zięcia, więc spoko. – wzruszyłam ramionami, a Lewy dławił się ze śmiechu. – Bardziej przeraża mnie to co będzie u twojej mamy i Mileny. – poczułam mrowienie w żołądku. Ta, stres już jest.
- Ej, ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie przejmowała się tym co myślą inni? Bardzo dużo. – odpowiedział sam sobie. – Więc się nie denerwuj. Mama zobaczy jaka jesteś naprawdę i cię zaakceptuje.
- Ale jaką mnie ma zobaczyć?
- Nie jako 20-latkę, która nie wie nic o życiu, lecz.. Dojrzałą, wspaniałą młodą damę, która będzie u boku jej syna. – uśmiechnął się. – Czyli taką jaką jesteś. Rozważną, miłą, pomocną, uśmiechniętą, naturalną… i tak dalej. – skwitował uśmiechem i spojrzał na mnie. – Nie masz się co denerwować. Nawet jeśli z moją mamą się nie ułoży, to z mojej rodziny.. hm, o Milena! Ta, zobaczysz! Będziesz miała jej już dość. – zaśmiał się. – Nie da ci spokoju. Ja już to wiem..
- Ta, dobrze wiedzieć, że chociaż jedna osoba z twojej mega wielkiej rodziny mnie zaakceptuje. Bardzo pocieszające, Lewandowski. – westchnęłam, a on się zaśmiał.
- Też cię kocham! – usłyszałam, uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na zegarek.
- Chyba powinniśmy się już zbierać. – stwierdziłam wstając z łóżka, przeciągając delikatnie.
- No tak.. – westchnął ze skwaszoną miną. – Widziałaś moje kluczyki? – spytał, rozglądając się dokoła.
- A zamierzasz jechać tam samochodem? – spojrzałam na niego ze zdziwioną miną.
- Skoro nie piję, to chociaż poprowadzę i na coś się przydam, co? – poruszał dziwnie głową. Uśmiechnęłam się.
- No jak chcesz. – wzruszyłam ramionami i sięgnęłam swoją małą torebkę. – A kluczyki są tutaj. – podałam mu je i cmoknęłam przy okazji w usta.
- Więc w drogę.. – powiedział smutno, a ja zaśmiałam się. Wyglądał jakby szedł na pogrzeb i to w dodatku ciotki, której nie znał.
- Weź się trochę rozchmurz, co? – spojrzałam na niego z uśmiechem. – Ja cię jeszcze rozkręcę tam.. – dodałam nieco ciszej.
- Co, co? – spytał ściągając brwi.
- Nic. Będziemy się dobrze bawić. – puściłam mu oczko i ominęłam w drzwiach.
- A myślałam, że nie da się ciebie nie lubić.. – naigrywałam się z niego. Pierwszy raz znalazłam temat, w którym mogę go zagiąć, więc postanowiłam skorzystać. On w odpowiedzi spojrzał na mnie z politowaniem.
- Kurduplu!! Właź pod ten prysznic, bo wiecznie czekać to ja nie będę! – krzyknął zniecierpliwiony Wasilewski, a zgromadzeni w szatni zaczęli się śmiać.
- Ja ci dam kurduplu, ty debilu na sterydach!! – odkrzyknął zdenerwowany Kuba i zaczął biec w stronę Marcina. Kiedy uśmiechałam się z ich widoku, ktoś złapał mnie za biodra.
- I jak? Nie wiem czy pamiętasz, ale kiedy graliśmy w prawdę, to obiecałaś mi, że powiesz mi imię chłopaka, który ci się podoba. Nadal korci mnie kto to.. – zaczął Lewy, a ja zaśmiałam się serdecznie. Nie wiem czy udawał głupiego, czy taki był.. No, to prawdopodobne..
- Myślałam, że już się domyślisz, głupku.. – przewróciłam oczami.
- No, ale skąd mam to wiedzieć? Może to ktoś inny był, a teraz wyszło jak wyszło i zapomniałaś o tamtym.. – podniósł brew. Uśmiechnęłam się, próbując zrozumieć wyjaśnienia Lewandowskiego..
- Nie bądź głupszy niż jesteś, okej? Zawsze byłeś to ty i niech tak pozostanie. – odparłam z uśmiechem. Wtedy dotarł ręką do miejsca, w którym była rozerwana jego koszulka.
- Moje pytanie numer jeden: jak śmiałaś podrzeć moją koszulkę i to taką, w której strzeliłem gola..? – spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem. Uśmiechnęłam się słodko i z miną niewiniątka patrzyłam na niego.
- Przecież nie chciałam.. – zaczęłam.
- To coś ty robiła?
- Skakałam przez bramkę. – powiedziałam tak cicho, że sama praktycznie siebie nie słyszałam.
- Co? Co ty robiłaś? – chyba wyłapał część i nie zamierzał odpuścić. Nachylił się delikatnie do mnie, skupiając bardziej na tym co mówię.
- No skakałam przez bramkę. – powtórzyłam teraz już nieco głośniej, ale nadal trochę zawstydzona.
- To już nie wystarcza ci Szczęsny, więc postanowiłaś go zastąpić, tak? – spytał uradowany, a ja przewróciłam oczami.
- No przecież wiesz, że nie tę bramkę. Ten miły ochroniarz co mnie tak wpuszcza, był po drugiej stronie stadionu i nie chciało mi się tam przepychać.. I trafiłam na takiego głupiego, który mnie bezczelnie zlał, myśląc, że jestem jakąś napaloną faneczką Lewandowskiego.. – założyłam ręce lekko oburzona.
- A nie jesteś?
- Zamknij się już! W ogóle skończmy ten temat, bo i tak zaraz tu wpadną, bo nie powinnam tu przebywać..
- Okej, okej. – cmoknął mnie w usta rozbawiony. – Kochańska skacząca przez barierki, achhh! Zbiórka na tą imprezę jest za godzinę. To może pójdziemy sobie jeszcze sobie wiesz.. do pokoju? Przeanalizujemy bardzo dokładnie mecz.. – spojrzał na mnie z oczami małego dziecka, przyciągając coraz bliżej.
- Hahaha, śmieszne Lewandowski. Ale okej, chodźmy już, bo nie chcę patrzeć na tą nierówną bójkę. – wskazałam palcem na bijących się nadal Wasilewskiego i Błaszczykowskiego. Odsunęłam się od niego i splotłam nasze palce.
- Ej, lamusy! – krzyknął do naszej paczki. – My idziemy do pokoju, więc jak coś to tam. – oznajmił Lewy, na co odpowiedzią było kiwnięcie głowami i machnięcie ręką. No bo czego można się spodziewać? A potem są spiny, bo szukają nas po całym hotelu.. No cóż.
- O, Robert! – usłyszeliśmy, kiedy szliśmy już korytarzem. Lewy westchnął i niechętnie odwrócił się w stronę głosu.
- Tak?
- Chciałbym ci bardzo serdecznie pogratulować, bramka była zjawiskowa. – uśmiechnął się facet, jakoś przed czterdziestką, w klubowym dresie ze znaczkiem reprezentacji. Dziwne, bo nie znałam go.
- Dziękuję bardzo. – odpowiedział mój luby z uśmiechem. – Chciałbym panu przedstawić moją dziewczynę, Wiktorię Kochańską. – dodał z uśmiechem, pokazując na mnie.
- Bardzo miło mi panią poznać. Nazywam się Leszek Dyja. Jestem trenerem przygotowania fizycznego. – dodał, wiedział pewnie, że jego twarz jest mało znana. Z trenerów znam tylko selekcjonera.. Uścisnęłam jego dłoń z uśmiechem.
- Mnie również jest miło. – odparłam. Ugh, nie lubiłam tych przedstawień.. Ale..? W sumie to bardzo miło słuchać, kiedy Robert Lewandowski przedstawia mnie z dumną, mówiąc, że jestem jego dziewczyną. Jeszcze kilka tygodni temu siedziałabym w pokoju i narzekała, jak ja to mam źle i jak bardzo zazdroszczę Ani, lub jakiejkolwiek dziewczynie, która mogła widzieć się z Lewym. A teraz? Sama nią jestem i zdaję sobie sprawę z tego, że sytuacje się obróciły. W tym momencie to mnie dziewczyny zazdroszczą i nie jestem zbyt lubiana, jeśli chodzi o damskie grono kibiców polskiego napastnika. Ale rozumiałam je doskonale, wcale nie miałam im tego za złe. Przecież niedawno robiłam to samo..
- Aha, i Robercie.. Miałbym do ciebie ogromną prośbę. Czy mógłbyś wypełnić dla mnie tą ankietę? Ona dotyczy spraw żywieniowych i takie tam.. Bo ostatnio na treningu cię nie było, a chłopacy to wypełniali. Brakuje mi tylko twojego, a muszę to dostarczyć jutro do południa. Przepraszam, bo wiem, że pewnie chcesz inaczej spędzić czas – tutaj spojrzał na mnie, no i do cholery miał rację, nie wiem czemu jeszcze drążył ten temat! – ale jest mi to naprawdę potrzebne. 10 minut i będzie z głowy. – dodał i uśmiechnął się.
- Dobrze, zrobię to. Chociaż jakoś mi się nie uśmiecha.. – z uśmiechem podrapał się po głowie i wziął od trenera kartę. – Na jutro będzie gotowe. – uśmiechnął się.
- Dzięki bardzo. – poklepał go po ramieniu i poszedł w swoją stronę.
- Wiedziałem, że mi coś dopieprzy.. – pokręcił głową.
- On jest jakiś nie tego.. Dobrze wie, że chcesz świętować.. a on ci z ankietą wyjeżdża.. – byłam tak samo niezadowolona z tego, jak i sam Lewandowski.
- No ale cóż, jakbym nie zwiedzał Leszna to i bym miał to z głowy. To moja wina, bo mnie wtedy nie było na treningu.. – zaczął tłumaczyć trenera. Ta, on nigdy nie mógł się na kogoś gniewać dłużej niż minutę. Stanowiło to niby jego pozytywną cechę, lecz czasem był małym minusem. Częściej powinien zawalczyć o swoje. Znaczy oczywiście robił to, ale tylko jeśli chodziło o sprawy zawodowe. Prywatnie… no nie koniecznie. Ale w sumie w tej sprawie to miał rację.
- Byłeś u mamy..? – spytałam, ale było to raczej stwierdzenie. Na te słowa skrzywił się delikatnie.
- No, pojechałem na 3 dni do niej. Wiesz, cały czas w Niemczech jestem, a ona nie lubi podróżować, więc pomyślałem, że ją odwiedzę. Ale wyskoczyli mi ze zgrupowaniem. Szkoda, że już kupiłem bilety.. – westchnął i uśmiechnął się. - .. więc się zwolniłem.
- Jakbyś chciał to i byś mógł wszystko odwołać i pojawić się na zgrupowaniu. – odezwałam się.
- No właśnie, gdybym CHCIAŁ. – podkreślił i zaśmiał się. Postanowiłam nie wypytywać o to, dlaczego jakoś dziwnie zareagował na pytanie o mamę i Leszno. Na razie nie będę psuła wieczoru..Wychodziliśmy właśnie z tunelu. Kibice, którzy jeszcze nie powychodzili ze stadionu zaczęli krzyczeć i wiwatować nazwisko mojego ukochanego. Robert uśmiechnął się tylko i pomachał im. Fajnie słyszeć takie słowa.. Przyspieszyliśmy kroku i wyszliśmy z Narodowego. Nie chcieliśmy pchać się głównymi ulicami, więc poszliśmy parkiem. Po kilkuminutowym spacerku byliśmy w hotelu.
- Gratuluję panie Robercie – uśmiechnęła się recepcjonistka, kiedy zobaczyła nas w drzwiach.
- Dziękuję bardzo. – odwzajemnił uśmiech i puścił jej oczko. Ej, nie powinnam być zazdrosna? Spojrzał na mnie.
- Wybacz, muszę się przyzwyczaić, że nie mogę kokietować już na prawo i lewo. – zaśmiał się.
- Ha, ha, ha! – mój sarkastyczny ton mówił sam za siebie. – Straszny z ciebie podrywacz..
- Ej, na treningu potrafiłem podrywać trzy cheerleaderki na raz! – wychwalał się i puścił mi oczko, bo wiedział, że mnie to zdenerwuje.
- A cheerleaderki są jakieś infantylne, że można je bałamucić kilka na raz? – spojrzałam na niego, a on się zaśmiał.
- No niby nie, chociaż..? – w tym właśnie momencie dostał z pół obrotu w głowę. – Ała!
- No dobra boski żigolo, a powiedz może jak je niby wyrywałeś? – spytałam z małą drwiną w głosie.
- Debilnymi tekstami. – wzruszył ramionami, a na jego twarzy ciągle zakradał się mały uśmiech.
- Daruj sobie. – burknęłam.
- No, ale teksty typu „Mała, masz może mapę, bo zagubiłem się w twoich oczach..” uważasz za mądre? – w odpowiedzi zaśmiałam się bardzo, ale to bardzo głośno. Może nawet za bardzo.
- Wyrywałeś laski tekstami o ładnych oczach? Błagam!
- I właśnie sama potwierdziłaś to, co powiedziałem o inteligencji cheerleaderek. – stwierdził.
- Grabisz sobie, młody człowieku. – groziłam mu palcem przed oczami.
- Kto jak kto, ale ja to tu najmłodszy nie jestem.. – powiedział cicho, ale nie aż tak, żebym tego nie usłyszała.
- No dostaniesz po tym idealnie pięknym łbie! – krzyknęłam.
- Ej, tylko nie głowa! – schował ją w dłoniach, kurcząc. Ja przewróciłam tylko oczami.
- Masz kartę? – spytałam, chociaż znałam odpowiedź. Nie wiem czy inni też to zauważyli, ale zadaję dużo zbędnych pytań, na które znam już odpowiedzi.
- Nie. – burknął i sięgnął po kartę do tylnej kieszeni. Ach, ten ton! Nie ma to jak bluzganie się z ukochanym.. Otworzył drzwi i przepuścił mnie w progu. Zdjęłam buty i położyłam się na łóżku. Robert zrobił to samo, ale wcześniej rzucił (tak, dokładnie – rzucił) torbę tak, że przeleciała przez pół pokoju. – Co robimy?
- Może powyzywamy się jeszcze i poopowiadasz o tym, jakie cheerleaderki są głupie i łatwe, hm?
- Przecież się z tobą droczyłem.. – przytulił się do mnie i przyciągnął do siebie, tak, że nie dzieliły nas już prawie żadne centymetry.
- No to super. A teraz mógłbyś ładnie przeprosić. – rzuciłam. Lewy zaczął mnie całować. Potem zjechał niżej, do szyi.. – Chyba nie miałam na myśli takich przeprosin. - ukochany podniósł głowę.
- Nie są ładne? Myślałem, że takie przeprosiny są spoko.. – zrobił podkówkę.
- No koko, koko przeprosiny nie spoko.. – zanuciłam, poczym zaśmiałam się z tego co właściwie robię.. Mogę zwalić wszystko na emocje pomeczowe. Przecież zawsze mi odwalało po rozgrywkach. Pocałowałam go namiętnie, podobnie jak zrobiłam to w szatni. – Niedługo impreza, na którą powinnam się już szykować. Więc.. chyba nie masz na co liczyć, Lewusku.. – cmoknęłam go jeszcze w czubek nosa i wygramoliłam się z łóżka.
- To było nie fair.. – udał obrażonego.
- Nie wszystko w życiu jest sprawiedliwe, kotek. – stwierdziłam wzruszając ramionami. Poszłam do łazienki, żeby odświeżyć się trochę po pięknym, emocjonującym meczu. Ubrałam się, uczesałam i pomalowałam. Po kilkunastu minutach byłam już gotowa. Zobaczyłam przebranego Lewandowskiego. Zrobiłam duże oczy.
- Jak..? – spytałam zdziwiona siadając obok niego.
- No wiesz.. Bierzesz koszulę zakładasz ją przez prawą rękę, potem przez lewą. Poprawiasz i zapinasz każdy guzik po kolei.. – tłumaczył, a ja uciszyłam go, kładąc dłoń na jego ustach. Delikatnie ugryzł mnie w nią, więc szybko pożałowałam pomysłu. Tak jak szybko ją tam położyłam, tak szybko ją ściągnęłam, pocierając się w bolące miejsce. Robert zaśmiał się tylko i pocałował ją.
- Ty już mnie lepiej nie dotykaj! – zagroziłam, uśmiechając się lekko.
- Nie wiem jak tobie, ale mi wcale nie chce się iść na tą imprezę.. – zaczął, zmieniając diametralnie temat.
- O nie, nie, nie, mój drogi. Nie wymigasz się. Obiecaliśmy, to przyjdziemy. Nie rób tym matołom przykrości..
- Ale co ja tam mam robić? Pić nie zamierzam..
- Przepraszam, co?! – przerwałam mu, podskakując jak oparzona.
- Ale za co mnie przepraszasz? – spytał udając głupka. Zresztą z lekka nim był..
- Nie zamierzasz pić? Kochanie, dobrze się czujesz? – złapałam go za czoło, teatralnie badając, czy czasem nie ma gorączki.
- Nie chcę mieć kaca jak stąd do Dortmundu. – przewrócił oczami. – Potrafię się bawić bez alkoholu.. – dodał. No tak, zapomniałam, że mi trafił się ten idealny..
- Okej, nigdy nie słyszałam tego od chłopaka. – uśmiechnęłam się.
- Dobra, ale to wszystko nie zmienia faktu, że wolałbym tutaj zostać.. – marudził.
- Ojejku, nie marudź jak moja sąsiadka.. Pobędziemy tam trochę, a potem to jak zawsze się schleją i nie będą wiedzieli, kiedy i kto poszedł. – puściłam mu oczko. On zaśmiał się tylko.
- Ej, Kochańska.. Czasem zawstydzasz mnie swoimi genialnymi pomysłami – zachichotał i pocałował mnie w policzek.
- Co z nami będzie potem? - zaczęłam, korzystając z tego, że mamy chwilę dla siebie. - Euro się skończy, potem wakacje też, zacznie się prawdziwe, codzienne życie. – westchnęłam. – Chcę wiedzieć jak to sobie wyobrażasz. Bo ja szczerze mówiąc, nie mam żądnego obrazu naszej przyszłości.. co nie oznacza oczywiście, że nie chcę jej z tobą wiązać. – zapewniłam szybko.
- Rozumiem. Powiem ci, kochanie, że sam nie wiem. Ostatnio się nad tym zastanawiałem… - spojrzał przed siebie, szukając chyba słów. – Myślę, że jakoś sobie poradzimy.. Nie będzie to takie trudne. – uśmiechnął się lekko, patrząc w beżowe ściany pokoju. – Kupimy nowe mieszkanie w Dortmundzie, bo do tamtego nie chcę wracać. Wiesz, za dużo głupich wspomnień. – spojrzał na mnie, a ja kiwnęłam głową. Doskonale go rozumiałam i nawet byłam wdzięczna, że podjął taką decyzję. Mi też by się kojarzyło to wszystko tylko z jedną osobą.. – No i jakoś stawimy czoła codzienności. – mrugnął do mnie. – Jedyne co jest trudne w tym wypadku to tylko to, że chcesz zacząć studia. I to jest oczywiste, że nie uziemię cię w domu. Ale z językiem niemieckim nieźle sobie radzisz, jak coś to angielski też znasz perfekcyjnie. W Dortmundzie jest uczelnia, która wydaje się być bardzo dobrą, nawet jedną z najlepszych jeśli chodzi o region. Koleżanka Mario też studiuje psychologię na tamtejszej uczelni i nie narzeka. Może nawet się poznacie. – uśmiechnął się. Ja analizowałam i wyobrażałam sobie wszystko co mówił. Hm, może być ciekawie..
- Pozostają nam jeszcze moi rodzice. No wiesz, trzeba im uświadomić te nasze plany. – odparłam. Byłam trochę przerażona wizją oznajmiania rodzicom, że wyjeżdżam sobie z Lewandowskim do Niemiec i będę ich odwiedzać raz na dwa miesiące i wszystkie święta, lub zgrupowania. Nie, to nie przejdzie. Trzeba będzie powiedzieć im, że będę przyjeżdżała co dwa tygodnie. Potem się jakoś wykręci..
- Nie będzie chyba tak źle – usłyszałam.– W ogóle na początku to trzeba się martwić o przedstawienie, dopiero potem o dalsze konwersacje i wykręty. – zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam. No tak, najpierw ważniejsze rzeczy, za daleko wybiegłam z myślami i planami.
- Taa. Moi rodzice przyjmą cię bardzo ciepło i nie będzie to dla nich jakieś zaskoczenie, bo od kilku lat wmawiałam im, że kiedyś przedstawię im Roberta Lewandowskiego jako ich przyszłego zięcia, więc spoko. – wzruszyłam ramionami, a Lewy dławił się ze śmiechu. – Bardziej przeraża mnie to co będzie u twojej mamy i Mileny. – poczułam mrowienie w żołądku. Ta, stres już jest.
- Ej, ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie przejmowała się tym co myślą inni? Bardzo dużo. – odpowiedział sam sobie. – Więc się nie denerwuj. Mama zobaczy jaka jesteś naprawdę i cię zaakceptuje.
- Ale jaką mnie ma zobaczyć?
- Nie jako 20-latkę, która nie wie nic o życiu, lecz.. Dojrzałą, wspaniałą młodą damę, która będzie u boku jej syna. – uśmiechnął się. – Czyli taką jaką jesteś. Rozważną, miłą, pomocną, uśmiechniętą, naturalną… i tak dalej. – skwitował uśmiechem i spojrzał na mnie. – Nie masz się co denerwować. Nawet jeśli z moją mamą się nie ułoży, to z mojej rodziny.. hm, o Milena! Ta, zobaczysz! Będziesz miała jej już dość. – zaśmiał się. – Nie da ci spokoju. Ja już to wiem..
- Ta, dobrze wiedzieć, że chociaż jedna osoba z twojej mega wielkiej rodziny mnie zaakceptuje. Bardzo pocieszające, Lewandowski. – westchnęłam, a on się zaśmiał.
- Też cię kocham! – usłyszałam, uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na zegarek.
- Chyba powinniśmy się już zbierać. – stwierdziłam wstając z łóżka, przeciągając delikatnie.
- No tak.. – westchnął ze skwaszoną miną. – Widziałaś moje kluczyki? – spytał, rozglądając się dokoła.
- A zamierzasz jechać tam samochodem? – spojrzałam na niego ze zdziwioną miną.
- Skoro nie piję, to chociaż poprowadzę i na coś się przydam, co? – poruszał dziwnie głową. Uśmiechnęłam się.
- No jak chcesz. – wzruszyłam ramionami i sięgnęłam swoją małą torebkę. – A kluczyki są tutaj. – podałam mu je i cmoknęłam przy okazji w usta.
- Więc w drogę.. – powiedział smutno, a ja zaśmiałam się. Wyglądał jakby szedł na pogrzeb i to w dodatku ciotki, której nie znał.
- Weź się trochę rozchmurz, co? – spojrzałam na niego z uśmiechem. – Ja cię jeszcze rozkręcę tam.. – dodałam nieco ciszej.
- Co, co? – spytał ściągając brwi.
- Nic. Będziemy się dobrze bawić. – puściłam mu oczko i ominęłam w drzwiach.
Tadam! Udało mi się znaleźć chwilkę i dodać wcześniej. W sumie nie robię tego bez powodu, bo nie jestem pewna, czy w piątek uda mi się dodać cokolwiek, a w sobotę jest mecz Lecha z Wisłą, który będę oglądała z samej Bułgarskiej, więc z pewnością też nie będę miała możliwości.. I zostałaby niedziela, coś około późnego wieczora, a nie chcę Was aż tak zaniedbywać :* Postaram się jeszcze w tym tygodniu coś dodać :> Jeśli chodzi o mecz.. no niby nie był zbyt piękny oczami kibiców BVB, ale i tak polały się u mnie łzy szczęścia! ♥ Aż normalnie moja mama rekordowo wiele razy przychodziła do pokoju i pytała się o wynik. Nawet powiedziała mi po meczu, że jest dumna, że Polacy będą w finale, kocham Cię mamuś! Nie czytam tych durnych wywodzeń, że Borussia niby nie zasługuje na finał.. nie chcę sobie psuć nerwów, Wam też radzę mieć do tego dystans! :) Miłego dnia, kochane! :*
genialny rozdział <3 czekam na spotkania z rodzicami :)
OdpowiedzUsuńzazdroszczę Ci, że będziesz mogła być na Bułgarskiej, życzę udanej zabawy i pozdrawiam :*
Dziękuję Ci bardzo! :*
UsuńCudowne!!! Jacy oni są słodcy ^^ Twoje dialogi są takie prawdziwe i wgl całe opowiadanie jest boskie. Chciałabym choć w połowie w komentarzu napisać cos równie kreatywnego jak Twoja opowieść, ale nie dam rady :/ tak wiec nie chce Cie juz zanudzac a powiem juz ostatni raz jestes boska i kocham Cię :) No mecz był bardzo emocjonujacy i ja końcówki nie oglądałam bo poprostu nie dałam rady dopiero jak był gwizdek tata mnie zawołał i powiedział ze juz koniec i dopiero wtedy uff... No tak wiec juz kończę i zapraszam Cie jutro do mnie na nowy rozdział i pewne ogłoszenie ;) buziaki Jula
OdpowiedzUsuńnaprawdę Ci dziękuję, baardzo mi miło! :** jak tylko znajdę czas (bo jestem na sekundkę dosłownie) to wszystko przeczytam i skomentuję! :>
UsuńZajebisty rozdział! :3
OdpowiedzUsuńJacy oni są wspaniali :] Uwielbiam Twój styl pisania!
Czekam na kolejny!
Zapraszam do mnie http://bvbstory.blogspot.com/ nowy rozdział :3
Pozdrawiam!
DZIĘKUJĘ! ♥
UsuńMega rozdział ! <3 Po prostu Lewy i Kochańska są tacy słodcy <3 Zapraszam do mnie : pilkarz-z-borussi-moim-zyciem.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo!:* Nie wiem czy wiesz, ale jestem u Ciebie częstym gościem! (prawdopodobnie nie skomentowałam, za co przepraszam. odrobię :>)
UsuńCUDOOOOOOOOOOOOOOOOOO zapraszam na 4 na http://nienawidzackochamcie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDzięki :>
UsuńPiękniasty rozdział :D Pszczółeczko:*
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, myszeczko :*
UsuńO kurcze ! Nie spodziewałam sie tego, że dodasz tak szybko :)) Świetny, świetny, świetny i jeszcze raz świetny rozdział :D Zaskoczyłaś mnie nim oczywiście pozytywnie :)) Fantastyczna scena w szatni :) Zaczyna się robić tak namiętnie :) I bardzo dobrze :D
OdpowiedzUsuńMam ochotę na coś więcej z ich strony ( nie zrozum mnie źle :P)
Dziękuję bardzo! :* hahah, może coś się wydarzy? specjalnie dla Ciebie! :D nie no, dobra. właśnie widzę, że dodałaś kolejny. lecę go czytać, choć tak mało czasu.. :c Buziaki! :*
Usuńcudowny <333
OdpowiedzUsuńzapraszam
http://lewy-go-away.blogspot.com/2013/05/rozdzia-2.html
http://w-moim-swiecie-bvb.blogspot.com/2013/05/rozdzia-26.html
Dziękuję ♥
Usuńzapraszam na 3 http://lewy-go-away.blogspot.com/2013/05/rozdzia-3.html
Usuńoraz
ostatni http://w-moim-swiecie-bvb.blogspot.com/2013/05/rozdzia-27.html
kocham cie za wszystko naprawde! za rozdziały,za to jaką jesteś wspaniałą osobą a teraz także za to,że chodzisz na mecze lecha! mieszkasz w Poznaniu? :) to może kiedyś spotkamy sie przy bułgarskiej! :D btw,rozdział świetny! mega kochany a wyobrazić sobie Kochańską skaczącą przez bramke i uciekającą przed ochroniarzami? bezcenne!xd oni sa tacy meeega słodcy,że mam ochote ich wyściskać, miejmy nadzieję tylko,że to sie nie rozpadnie po Euro :c czekam na następne buziaczki kochanie! :*
OdpowiedzUsuńdziękuję Ci bardzo, jesteś wspaniała! ♥ może, może? kto wie! wszystko się może zdarzyć :>
UsuńO.o kochanie nawet nie wiesz jak się cieszę, że dodałaś wcześniej rozdział ;D Ubóstwiam to normalnie ;*
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo :* wybacz, że nie poinformowałam, ale mój super ekstra komunikator ze słoneczkiem kompletnie nawala -.- buziaki, kochana! :*
UsuńJeju, jaką ja mam zawsze radochę jak wchodzę sobie na Twojego bloga i patrzę, że dodałaś nowy rozdział! Ten jest ogólnie świetny. Ich romantyczne i namiętne chwile są po prostu idealne! Podoba mi się to, jak sobie Robert wyobraża ich dalszą przyszłość i mam nadzieje, że im się powiedzie. No po prostu, brakuje mi słów-znowu ;). Co do meczu, to cholernie się cieszę! Ryczałam chyba cały wieczór i pół nocy. Dziękuję za wspaniały rozdział i buziaki ;* !
OdpowiedzUsuńa nie wiesz jaką ja mam radochę, kiedy czytam Twoje komentarze! Dziękuję bardzo, kochana! :*
Usuńuper opowiadanie pozdrawiam i zapraszam do mnie :) http://everyonehastheirowndream.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńdzięki :>
Usuńuwielbiam cię, i twoje opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;)
zapraszam do siebie na 5 rozdział.
http://livee-love-laaugh.blogspot.com/
dziękuję baaardzo! wzajemnie! ♥
UsuńOjj co ja Ci mogę kochana napisać?? Rozdział jest jak zwykle BOSKI. Haha i Wika przepychająca się do szatni chłopaków. Oj biedny Kubuś, Wika mu nie pogratulowała na początku :D Hehe Lewy i te jego "inteligentne" teksty do dziewczyn. No po prostu kocham Ciebie i Twojego bloga <333333 Ale Ci fajnie. Jedziesz na meczyk. Też tak chcę. Zabierz mnie następnym razem ze sobą :D Buziaki :**
OdpowiedzUsuńDziękuję, kochanie :* a bardzo proszę, Poznań czeka! bezcenna radość Teodorczyka po golu <3
UsuńWspaniałe :* Oni są tacy słody *.* Czekam na nexta ;D Zapraszam również do mnie: http://niebezciebie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;**
słodcy*
Usuńdzięki wielkie! :*
UsuńWspaniałe i boskie. Blog zajebi**y <3 Zapraszam do mnie :
OdpowiedzUsuńhttp://borusss.blogspot.com/
(\_ _/)
( =','= )
(") (")
dziękuję ślicznie! <3
UsuńCud, miód i malina. Kocham to opowiadanko ♥ ♥ ♥
OdpowiedzUsuńdzięki, dzięki, dzięęękii! ♥
Usuńkiedy nastepny? zapraszam na 5 na http://nienawidzackochamcie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńtrudno mi określić, postaram się w środę, ale nic nie obiecuję. jeśli w środę nie będzie, to na pewno jak zawsze - w piątek ;)
Usuńhej, w końcu udało mi się wygospdarować chwilkę na odwiedziny. genialny ten tekst ze sterydami :P czekam na następny i zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńhttp://zlotkoiorzelek.blogspot.com/
http://miloscczyrozsadek.blogspot.com/
http://wsieciklamstwa.blogspot.com/
bardzo się cieszę, mam nadzieję, że się podobało! ;> dziękuję :*
UsuńGenialny blog ;*** cudownie piszesz !
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym blogu ;P Już się nie moge doczekać kolejnego rozdziału ♥
W wolnej chwili zapraszam na swojego bloga ;*** Dopiero zaczęłam go pisać i to jest mój pierwszy blog więc nie wiem czy mi to wychodzi ;)
http://pilkarz-bvb-na-zawsze-w-moim-sercu.blogspot.com/
dziękuję baardzo mocno! <3 oczywiście, kiedy nadrobię u innych, jesteś pierwsza w kolejce jeśli chodzi o nowości, haha :D :**
UsuńHehe ;) Ciesze się ;*** i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział <3
UsuńGenialny rozdział. Wszystko tak dokładnie opisane. Ze względu na to, że rozdziały są długie i jest ich wiele to nie mam jak przeczytać całego bloga, pogubiłabym się ;) Przeczytałam kilka początkowych rozdziałów i wiem o czym jest akcja. Dopiero co odkryłam to opowiadanie więc proszę o wyrozumiałość. Cieszę się, że piszesz o Robercie bo to jeden z moich ulubionych bohaterów. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i zapraszam w wolnym czasie:
http://my-hard-love.blogspot.com/
Dodasz dzisiaj rozdział?
OdpowiedzUsuń