piątek, 10 maja 2013

Rozdział 24.


Na miejsce (czyt. parking) doszliśmy po 10 minutach. Mimo, że to było praktycznie przed hotelem, to Roberta zatrzymał jeszcze jakiś gość, który jak wszyscy gratulował mu bramki i tak dalej.. Chłopaki już stali przed samochodem Lewandowskiego. Skąd wiedzieli, że Lewy będzie prowadził? Mamy w kadrze jasnowidzów, proszę państwa! – myślałam i uśmiechałam się do tego. Chłopaki opatrznie to zrozumieli..
- No, patrzcie jaka zadowolona! Teraz to już nie wiadomo kto komu gratulował.. – zaśmiał się Wasyl. Nie wytrzymam z nimi chyba do końca. Wyjdziemy pewnie szybciej, niż Lewy by się tego spodziewał… Zresztą pójdzie mu to chyba na rękę!
- Dobra, dobra. Ważne, że my wiemy. Ty nie musisz wysilać swojego umysłu, bo paruje już tutaj. – Robert pomachał przed twarzą ręką, co rozbawiło wszystkich zgromadzonych. Wszystkich oprócz Wasilewskiego. Oho, zaraz jak rzuci ripostę, to aż się zadymi! Ale jednak zamilknął. Pewnie zależało mu na transporcie…
- A tak poza tym, to skąd wiedzieliście, że Robert będzie jechał? – zadałam korcące mnie od początku pytanie.
- Bo po ostatnim melanżu to trzy dni się zbieraliśmy i Lewus rzucił, że ma wstręt do alkoholu i nie będzie już chlał. – stwierdził z uśmiechem Kuba.
- Tylko ja? Każdy z was mówił! Szkoda tylko, że już uzależnieni jesteście.. Ani razu jeszcze nie widziałem ich wychodzących z jakiejś imprezy trzeźwych. No już prędzej meteoryt spadnie, niż kadra wyjdzie trzymając się w pionie! – machnął rękami Robert i otworzył auto. Wszyscy zaśmiali się i na gwałt rzucili się do Mercedesa, bo miejsc było 5, a nas  9. Wyszło, że Wojtek, Wasyl, Dudka i Kuba nie mieli gdzie usiąść. Widząc, że na chama pchają się na kolana do chłopaków pokręciłam głową.
- No to jak tak bardzo chcecie melanżyk, to na nóżkach zapieprzać! – stwierdziłam, chcąc jakoś zadbać o kieszeń ukochanego, który przez nich prawdopodobnie musiałby tracić na mandaty.
- No chyba cię coś swędzi! – oburzył się Kuba.
- To chyba ciebie coś rzekomo swędzi, jeśli myślisz, że cię zabierzemy, debilu. – odgryzłam się, za co zostałam nagrodzona oklaskami i przytaknięciami. Chyba żaden z nich nie chciał na kolanach gadającego wiecznie Błaszczykowskiego..
- Patrzcie jaka pyskata! Ale fajnie, ma charakterek. Nie da sobie w kaszę dmuchać. – mówił bardziej do siebie Błaszczykowski.
- Ej, to my może taksówkę sobie zamówimy. – odezwał się, o dziwo, inteligentnie Wojtek.
- Ej, może to byłoby coś! – powiedziałam z dużymi oczami, zakrywając dłonią otwartą buzię.  No Ameryki to on nie odkrył, mimo, że tak się z tym odnosił.. – Sorry, ale wam to ten alkohol to szare komóreczki już wyżarł.. – pokręciłam głową.
- Ojej, ależ dzisiaj ostra. Same disy od ciebie lecą! – odparł jakby z uznaniem Wasyl.
- No bo inaczej to z wami to nie idzie! – uśmiechnęłam się. – Dobra, wy sobie łatwcie sobie podwózkę, a my już jedziemy. – stwierdziłam, mrugając do nich. Mogłabym jeszcze rzucić swój szyderczy uśmieszek, ale już się powstrzymałam. Nie będę już ich męczyć, wystarczająco się już zdenerwowali tym, że muszą iść albo na pieszo, albo czekać na taksówkę. Wojtek sięgnął po telefon. Trochę mi ich się szkoda zrobiło. Z 15 minut to sobie tutaj postoją. Ale chcą mieć imprezę, no to niech cierpią! (tutaj jednak nie powstrzymałam szyderczego uśmieszku, na co chłopaki w aucie jakoś dziwnie zareagowali. No w sumie uśmiechająca się dziko do siebie dziewczyna nie jest zwykłym widokiem..)
- Lewus, a ty co taki nie tego? Zupełne przeciwieństwo Wiki w tym momencie. – rzucił Piszczek, kiedy nasz kierowca odpalał auto.
- Nie mam jakoś ochoty na patrzenie schlanych chłopaków. – odpowiedział Lewandowski, uśmiechając się delikatnie i patrząc w lusterku na kolegów.
- Ej, Wicia. Co z nim? Pokłóciliście się? – wychylił się do mnie obrońca i oparł o oparcie mojego fotela.
- Nie. Sama nie wiem. Najpierw proponuje mi imprezę, na którą się nawet nie zgodziłam, bo sam zdecydował za mnie, a teraz jakieś dąsy mi tu urządza.. – westchnęłam.
- Żadne dąsy, po prostu siedzę cicho, co w tym złego? – spojrzał na nas na chwilę, a potem jego wzrok znów padł na jezdnię.
- Nie, nic. – odparłam i mimiką twarzy powiedziałam Łukaszowi, żeby już nie drążył tego tematu, bo i tak się na razie nie dowiemy. Nie było to na pewno nic poważnego, bo wiem jak wygląda zmartwiony Robert. Mam pewne podejrzenia, co do jego zachowania, ale wolałam zachować je dla siebie. Po 10 minutach byliśmy na miejscu. Z racji tego, że byliśmy pierwsi, to rozsiedliśmy się na murkach znajdujących się przed klubem wynajętym przez Wasyla. Ten to nie ma na co wydawać! Chciałam skorzystać z sytuacji i porozmawiać z Lewym, żeby upewnić się, czy oby na pewno nic się nie stało. Wzięłam go za rękę i pociągnęłam za budynek. Oparł się o barierkę znajdującą się właśnie tam. Spojrzał na mnie pytająco.
- Słucham cię bardzo uważnie. – odezwał się patrząc na mnie, zachęcając przy tym do rozpoczęcia jak on to ujmuje - kazania.
- Nie domyślasz się czemu tu jesteśmy? I o czym chcę z tobą porozmawiać? – założyłam ręce na piersi, unosząc brew.
- No w sumie to tak. Wiem dlaczego. Zapewne chcesz wiedzieć o co mi chodzi, prawda?
- Tak, i jeśli mi tego nie powiesz, to chyba cię rozszarpię. – powiedziałam zniecierpliwiona już całą tą sytuacją. W odpowiedzi usłyszałam donośny śmiech Lewego.
- Myślę, że znajdą się jakieś osoby, które będą chciały się za to zemścić na tobie. – uśmiechnął się. Moja mina mówiła sama za siebie, więc nie przeciągał już. – Wicia.. Naprawdę nic mi się nie stało. Ciągnąłem cię na tą imprezę wtedy, kiedy nie byliśmy jeszcze parą. I tak naprawdę chciałem pójść na nią tylko po to, żeby ci na niej wszystko wyznać. I nie pomyślałem, że stanie się to szybciej. – tutaj obdarzył mnie ciepłym uśmiechem. – Nie jestem typem imprezowicza. Wcześniej chodziłem na nie, bo chciałem kogoś poznać.. Teraz jest mi to nie potrzebne. – podszedł do mnie i przytulił mnie. – I wolałbym robić z tobą milion innych rzeczy, niż patrzeć na tych debili. – zaśmiał się cicho, a ja zrobiłam to samo.
- Czyli po prostu wolałbyś być teraz ze mną w hotelu, niż być tutaj z nimi wszystkimi, i to dlatego jesteś taki? – niedowierzałam lekko, więc starałam się upewnić, czy oby na pewno nie jestem w błędzie.
- Dokładnie tak. – powiedział i pocałował mnie delikatnie, podtrzymując dłonią moją brodę. Kompletnie zatraciłam się w tym pocałunku. Stojąc w tej pozycji przez dobre 3 minuty usłyszeliśmy śpiewy naszych patałachów. No tak, taksówka widocznie zajechała. Lewy niechętnie przerwał pocałunek.
- Kocham cię. – wyszeptał, a ja omal nie zemdlałam. Zwykłe dwa słowa, dziewięć liter.. niby bez znaczenia, ale wypowiedziane przez taką osobę cholernie nabrały na swojej wartości.. Moje nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa, a oczy nieustannie wpatrywały się w piękne, niebieskie oczęta osoby płci przeciwnej, stojącej przede mną.
- Robert.. Ja.. Ja ciebie też.. – wydukałam i nasze wargi ponownie się spotkały. Z tą różnicą, że teraz nie były już takie subtelne. Zachowywały się tak, jakby nie chciały się nigdy rozłączyć i chciały teraz zapobiec temu zdarzeniu. Właśnie w tym momencie uświadomiłam sobie jak bardzo Robert jest dla mnie ważny. Jak bardzo go kocham i jak bardzo mi na nim zależy. Dwa słowa, które w sekundzie uświadomiły mi wszystko. Byłam pewna co do niego czuję, a tym co powiedział przed chwilą, utwierdził moje przypuszczenia co do jego uczuć. Takich słów nie rzuca się na wiatr. Mam nadzieję, że on o tym wie..
- Wiktoria!!! Robert!!! – usłyszeliśmy zatroskanych i bardzo głośnych przyjaciół. No, chyba zauważyli brak naszej obecności.
- Musimy już chyba iść. – szepnęłam, kiedy złączyliśmy się czołami. Teraz to i ja straciłam chęć na zabawę. Wolałam stać chociażby tutaj, chociażby w tej pozycji, chociażby.. no dobra, dosyć już.
- Chyba tak. Ale jakoś mi się nie uśmiecha.. – odparł, wzdychając cicho. Nie no, musiałam się ogarnąć i przy okazji pomóc w tym Lewemu, który zachowywał się jak na haju jakimś. Stałby tak, rozmawiał i nic nie robił.. Zjarany Robert się znalazł, cholera.
- Ej, proszę cię. Mamy jeszcze przed sobą tyle minut, godzin, dni, tygodni, miesięcy, lat.. Te chwile tutaj przy całym czasie, który mamy przeznaczony dla siebie jest niczym. Dalej, nie marudź, tylko chodź już, bo tamtym gardła się zedrą. – uśmiechnęłam się i spletliśmy nasze palce. Pociągnęłam go lekko za sobą, zachęcając się w duchu do zabawy. Lewy, zaraziłeś mnie, gratuluję.
- Nie no, na samą myśl mnie głowa boli.. – jęknął, a ja zaśmiałam się. Poszliśmy przed klub, gdzie stał Kuba.
- O, jesteście! Wiecie jak się wystraszyliśmy?! – doleciał do nas, machając śmiesznie rękami. Przypominał mi teraz moją mamę, która zachowywała się tak samo, gdy spóźniłam się do domu po szkolnej dyskotece.. – Tamci już was szukają i Wojtek to nawet na policję chce dzwonić! – tutaj Błaszczykowski pozwolił sobie na ciche zachichotanie, bo nerwy już zeszły, więc nie miał się o co martwić. Prawdopodobnie uświadomił sobie też w jaką niepotrzebną panikę wpadli i co zaczęli wyprawiać. Sama zawtórowałam Kubie i śmiałam się jak głupi do sera. - EJ, ZNALEŹLI SIĘ! CHODŹCIE JUŻ!!!! – wydarł się. Jak taki mały człowiek mógł tak głośno się drzeć? Chyba cała Warszawa, a nawet jej obrzeża go usłyszały.. Po chwili naszym oczom ukazała się cała brygada. Zdenerwowani lekko, patrzyli to na mnie, to na Roberta. Ten drugi mimowolnie zaśmiał się na widok piłkarzy.
- No i czego rżysz? Wiesz jak się denerwowaliśmy?! – doskoczyli do nas podobnie jak Kuba. Jejku, moja mama się sklonowała!
- A nie łaska ruszyć głowy i się domyślić, że skoro nie ma naszej dwójki, to pewnie jesteśmy gdzieś razem i rozmawiamy? Idioci.. – spytał i stwierdził od razu rozbawiony Lewy. Humorek już powrócił!
- No dobra, ale mogliście tak sobie pójść na małe co nieco i mógł was jakiś dzik w krzakach staranować, i co wtedy? – wszyscy wybuchli gromkim śmiechem na to, co przed chwilą powiedział mądry pan Wasilewski. Razem z Lewym wykonaliśmy równocześnie tak zwanego Facepalma. 
- To wtedy my mielibyśmy problem z tym dzikiem, nie wy. – odparł Lewandowski i nadal wszyscy się śmiejąc weszliśmy do lokalu, gdzie już grała muzyka i niektórzy zaczęli już tą imprezę, tańcząc na środku.
- Zobacz, gospodarza nie ma, a ci już się bawią! – machnął rękami oburzony Marcin.
- No, jakby gospodarz nie musiał szukać dwóch napaleńców, to też by tam już śmigał. – odezwał się Wojtek, za co dostał soczystego kopa w tyłek od mojego chłopaka. Dobiłabym go, ale zaczęłam martwić się o moje szpilki, które są po prostu antykiem w mojej szafie.
- W sumie racja. – wzruszył ramionami gospodarz. – No to miłej imprezy! – dorzucił i już go nie było. Do knajpy wchodziło coraz to więcej osób, zaproszonych przez Wasilewskiego. Obcym wstęp wzbroniony! No chyba, że tym obcym jest jakaś ładna laska, no to wtedy wejdzie. Właśnie tak ujął to Marcin. No okej, niech tak będzie. Chłopacy nie protestowali, o nie! Każdy rozszedł się w swoją stronę. Poszłam z Robertem w stronę baru, bo na rozruszanie musiałam tradycyjnie wypić drinka. Kiedy z kolorowymi napojami (u Lewego pyszny soczek porzeczkowy) podszedł do nas k t o ś i złapał mnie za ramiona. Matko Boska, chłopaków z paczki miałam przed oczami na parkiecie, lub przy barze z jakąś laską, swojego chłopaka obok, a mnie łapią od tyłu jakieś męskie dłonie. Moje serce było już u kresu wytrzymałości. Już widziałam nagłówek: Zmarła przed barem w wieku dwudziestu lat. Odwróciłam się powoli. Ujrzałam uradowanego, niewysokiego reprezentanta Niemiec. No tak, akurat o Mario Goetze bym nie pomyślała..
- Hej, aż tak strasznie wyglądam? – spytał widząc moją minę. Ja uśmiechnęłam się szeroko, oddychając z ulgą.
- Nie, nie. Wystraszyłam się, bo wszystkich znajomych, którzy mogliby coś takiego zrobić miałam przed sobą, więc delikatnie zwątpiłam.. – wyjaśniłam z uśmiechem.
- Brawo, to już o Niemcach to się tu nie pamięta..?– uśmiechnął się i spojrzał na Lewego. – A ciebie Lewusku, to głowa nie boli? Bo tak żeś przypieprzył do tej bramki, że myślałem, że siatkę rozerwiesz.. – zaśmiał się.
- Ha, ha! O moją głowę to się nie martw! – uśmiechnął się Robert. – No patrz! Jeszcze idiotów ze sobą przytachał!
- Siemanejro! – przywitali się kolejni reprezentanci, a zarazem klubowi koledzy Roberta. Był to Marco Reus i Mats Hummels. Przywitali się z Robertem, a potem spojrzeli na mnie.
- I to jest moja dziewczyna Wiktoria. – machinalnie wskazał na mnie dłonią, uśmiechając się przy tym z.. hm, dumą? Nie wiem jak to nazwać, ale chyba najbardziej przypominało to. Chłopacy uśmiechnęli się do mnie, stwierdzając, że już mnie praktycznie znają z opowieści zafascynowanego mną Mario. Zaśmiałam się cicho, delikatnie rumieniąc.
- I jak tam Lewusek, nie świruje? – pomocnik obdarzył mnie spojrzeniem, unosząc przy tym śmiesznie brwi.
- A czemu miałby świrować? – spytałam, nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.
- Aa, to się zgrywa. No, patrzcie! – Mario spojrzał na swoich kolegów, a następnie Roberta. Swoją miną dałam do zrozumienia, że zupełnie nie wiem o co chodzi i bezzwłocznie czekam na jakiekolwiek wyjaśnienia. Widząc to cała trójka zaśmiała się, oczywiście bez Lewego. Ten siedział i piorunował wzrokiem każdego kolegę.
- Nie no, bo.. Robertowi zawsze odwala po golu. – zaśmiał się Marco, dołączając do rozmowy, uśmiechając się uroczo. Co jak co, ale uśmiech miał bardzo szczery i przyjacielski. Sięgał aż po jego błękitne oczy, które świetnie komponowały się z blond czupryną.
- Co rozumiesz pod pojęciem odwala? – uśmiechnęłam się szeroko, a on zachichotał. Odwróciłam się, żeby ogarnąć wzrokiem obdarzonego w bujną, ciemną burzę włosów, obrońcę Dortmundu.
- Jak mu zależało na jakimś golu.. – zaczął Mats, patrząc niepewnie na Robeta.
- .. to czasem potrafił wić się do śpiewanych przez siebie popowych arii.. – dodał Marco.
- .. w szatni. Nie zważając na obecność wszystkich z drużyny, wliczając w tym trenerów, dziennikarzy i ochroniarzy. – zakończył Mario, śmiejąc się przy tym chochlikowato. Zawtórowałam mu i wyobrażając sobie to, czego właśnie się dowiedziałam, i spojrzałam na Roberta, który z kolei patrzył na chłopaków, którym wyglądał, jakby miał powyrywać im nogi z du.. tyłków. A szkoda by było takie talenty pomarnować, no szkoda!
- O tym to mi nie powiedziałeś… - stuknęłam go palcem w brzuch. On przewrócił oczami, lekko zakłopotany. – Ty wiesz o każdym moim odpale, a ja muszę się dowiadywać o tym od twoich kolegów. – powiedziałam z lekkim wyrzutem. Widząc jego speszenie pocałowałam w policzek, uśmiechając szeroko.
- Pilnujcie swoich dup, bo zaraz mogą być skopane. – ostrzegł ich Lewandowski, ukazując swój palec wskazujący. Chłopacy spojrzeli na siebie i potem na mnie. Zmrużyłam oko i machnęłam ręka, by odpuścili już. Przecież nie mieli się o co martwić. No chociaż..?
- Ej, ty serio się denerwujesz? Przecież nie powiedzieli tego przed kamerami, tylko przede mną. A jestem twoją dziewczyną i chyba to nie jest nic złego.. czyż nie? – zmusiłam go, żeby na mnie spojrzał. W końcu zrobił to, ale miał tak przygaszony wzrok, że chyba wolałabym, żeby tego nie robił. - No tak, ale to takie.. dziwne uczucie. – spuścił wzrok, oglądając z wielkim zafascynowaniem palemkę dołączoną do mojego kolorowego napoju.
- Dziwne uczucie to ja powinnam mieć, kiedy dowiedziałam się, że mój chłopak tańczy w szatni do śpiewanych przez siebie popowych piosenek. – zaryzykowałam tym, żeby zamienić to wszystko żart. Uff, parsknął śmiechem, co dawało mi zieloną lampkę jeśli chodzi o kontynuowanie żartów.
- Współczuję ci, kochana. Uciekniesz teraz, jutro, pojutrze..? Bo nie wiem jak psychicznie się przygotować..– spojrzał na mnie.
- Chyba tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. – powiedziałam, wieszając mu się na szyi i całując go delikatnie. Najgorsze było to, że musieliśmy pamiętać, że wszyscy zebrani mogli się na nas patrzeć..
- No trudno, jakoś chyba przeżyję. – stwierdził z uśmiechem, po naszym pocałunku. Ja odwdzięczyłam się mu tym samym. W głośnikach zabrzmiała dosyć rytmiczna piosenka, której tytułu nie pamiętałam, ale znałam ją, bo często, żeby umilić sobie domowe porządki nad zwyczajniej w świecie tańczyłam do niej, mając mopa jako partnera. – Idziemy tańczyć. – zakomunikowałam i pociągnęłam go za sobą. Naprawdę musiałam użyć swojej siły, bo Bobowi nie spodobał się chyba ten pomysł. W końcu jednak zaciągnęłam go na parkiet, a potem.. A potem to już trudno było go z niego ściągnąć! Wszyscy świetnie się bawili i tak o to spędziliśmy większość wieczoru. Przetańczyłam większość i to z różnymi partnerami (chociaż najwięcej oczywiście z Lewandowskim). Załapałam niezły kontakt z dwoma pozostałymi klubowymi przyjaciółmi Roberta, czyli z Marco i Matsem. Chyba każdy z Borussen jest taki miły, bo jak na razie spotkałam ich 6 i z każdym bardzo dobrze (ba,można rzec świetnie) dogaduję. Z jednym to nawet planuję wielką przyszłość! Jejku, kiedyś nawet mi się nie śniło.. no dobra śniło, ale nigdy nie pomyślałabym, że to wszystko się spełni.. Teraz przyjaźnię się z kilkoma zawodnikami Dortmundu i jestem związana z ich napastnikiem.. Jestem żywym przykładem na to, że marzenia się spełniają i że trzeba do tego dążyć! Około północy każdy praktycznie miał już zgona. Okej, plan ucieczki czas zacząć. Powolutku, niezauważeni wyszliśmy z lokalu.
- I co? Przeżyłeś? – spytałam, zmuszając go delikatnie do tego, żeby przyznał, że jednak miałam rację. Nie mogę powiedzieć, że miałam pełną satysfakcję z tego, że ktoś przyznaje mi rację. Zwłaszcza, jeśli tym kimś jest ktoś równie uparty co i sama ja.
- No tak. I muszę cię przeprosić za to, że tak marudziłem i podziękować, że rozkręciłaś mnie na dobre. – uśmiechnął się do mnie i objął ramieniem.
- No to zaliczyłam sukces. – stwierdziłam i zaśmiałam się cicho. Zerknęłam na niebo, które wydawałoby się jest jeszcze bardziej granatowe, niż kiedykolwiek. Na nich usadzone były migoczące wiecznie gwiazdy, które w końcu znikną nam z pola widzenia. Każda z nich jest wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Musi zabłysnąć od razu by ktoś ją zauważył, bo jej czas szybko się skończy. W końcu się wypali..  Przypominała mi trochę jednego z piłkarzy. Przykładowo Roberta. Kiedy dostał szanse wystąpienia w pierwszym składzie, od razu musiał zabłysnąć, żeby został zauważony. Jest świadomy tego, że jego czas w końcu się skończy, a przez te chwile, które dają mu wiele możliwości musi dać z siebie wszystko. Dać z siebie wszystko, żeby ktoś patrzył na niego i wiedział, że jest jedyny i niepowtarzalny..
- Ja to tam mogę co innego zaliczyć.. – powiedział cicho z typową miną łobuza. Zamrugałam gwałtownie oczami, wyrywając się z zamyśleń. Kiedy doszło do mnie to, co właśnie powiedział, prychnęłam i dałam mu sójkę w bok. On skulił się i zaśmiał serdecznie. Uwielbiałam ten jego szczery śmiech. Zarażał nim wszystko i wszystkich. Po kilku minutach jechaliśmy już w samochodzie. Oparłam głowę o szybę i wpatrywałam się w piękno nocnej Warszawy. Była pięknie oświetlona.. Nie wiem dlaczego, ale zawsze poddawałam się urokom miast w nocy. Zawsze cicho, spokojnie..na jezdniach wydawałoby się bezpieczniej, ale to nie zawsze jest prawdą. Strasznie bałam się piratów drogowych. Często jadąc samochodem nie mogłam przestać wyobrażać sobie nadjeżdżającego z na przeciwka tira, lub jakiegoś innego rozpędzonego pojazdu. Nie wiem skąd u mnie ten strach. Nikt u mnie w rodzinie nie zginął w wypadku samochodowym… Chociaż? Coś przypominało mi się zawsze z dzieciństwa, ale nie wiedziałam zbytnio co. Ale zostawiłam to nierozwiązanie. Nigdy nie miałam okazji pogadać o tym z rodzicami.. No cóż. Zbyt dużo się naczytałam i naoglądałam. Przecież tyle tego się teraz dzieje.. Dlatego mało co jeździłam. Miałam prawo jazdy, ale jakoś wielce go nie wykorzystywałam, bo jednak często z kimś się zabierałam, albo chodziłam na pieszo. Nie z przymusu, po prostu mogłam obejść się bez samochodu.
- O czym tak rozmyślasz? Bo aż boję się przerwać.. – usłyszałam głos Roberta. Właśnie parkował na zarezerwowanym dla Mercedesa miejscu.
- O niczym.. – pokręciłam głową. Lewy doskonale wiedział o tym, dlatego też nie szarżował, kiedy ja byłam jego pasażerem. Znaczy nie jechał też 20 km/h, ale i też nie 200. Jechał czasem szybko, ale ostrożnie. Ufałam mu. Ale mimo wszystko cały czas prześladowały mnie te wspomnienia z dzieciństwa. Jakiś samochód, tir i to odczucie.. odczucie strachu i straty. Chyba fiksuję już totalnie.
- Okej, no to wysiadka. – uśmiechnął się do mnie i zaciągnął ręczny. Wyjął kluczyki ze stacyjki i wyszedł z auta. Ja za nim. Jednym przyciskiem zamknął samochód, który wydał charakterystyczny dźwięk. Po pokonaniu trasy hol – pokój, usiadłam na łóżku, co i Lewy powtórzył.
- Bolą mnie nogi. – stwierdziłam ściągając buty.
- A no trzeba było nie skakać po tym stole. – zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego spode łba.
- Cicho. – jednak nie mogłam powstrzymać parsknięcia. Co muzyka i głupawka robi z człowiekiem.. Miałam powiedzieć i alkohol, ale przecież wypiłam tylko jednego drinka. I do tego nie był on zbyt mocny. – Pójdę wziąć prysznic. – oznajmiłam. Robert chyba chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymał. Weszłam do łazienki, wykonując niezbędne jak dla mnie, wieczorne czynności. Mimo, że myślałam, że bardziej żywa być nie mogę, to jednak chłodny prysznic zrobił swoje. Po 15 minutach wyszłam do pokoju. Robert leżał jak zwykle wygodnie na łóżku. Kiedy mnie zobaczył zaśmiał się tylko z napisu na mojej luźnej koszulce - Last clean T-shirt.  Zszedł z łóżka i przelotnie całując mnie w czoło potruchtał do łazienki. Rzuciłam się na łóżko i stwierdziłam, ze jest to jeden z moich najpiękniejszych dni w życiu. Nie dlatego, że Robert strzelił gola, że zadedykował go mnie, że zremisowaliśmy, że poznałam kolejnych piłkarzy BVB, że była fajna i udana impreza, ale dlatego, że Robert pierwszy raz otwarcie i wprost powiedział mi, że mnie kocha. Niby sekunda, jedno zdanie, dwa słowa, dziewięć liter. Niby nic nadzwyczajnego, ale dla mnie była to najpiękniejsza chwila w dotychczasowym życiu..

Na wstępie przepraszam bardzo za to, że po raz kolejny dodaję w porach wieczornych, kiedy wszyscy zdążą się naczekać i są już zniecierpliwieni. Dzisiaj miałam bardzo dużo załatwiania formalności na mieście i urzędzie w związku z dowodem tymczasowym, który potrzebny mi jest do wyjazdu do Niemiec. Berlina się Wiktorii zachciało, o! Ale na szczęście mogę już odetchnąć z ulgą ;> Rozdział jako taki nie jest najlepszy, ale czy kiedykolwiek byłam zadowolona ze swojego rozdziału? Nie, więc zdążyłam się już do tego przyzwyczaić. Jak wiecie byłam też ostatnio na meczu Lecha z Wisłą i muszę powiedzieć, że zobaczyć na własne oczy przeszczęśliwego i przedumnego z gola Teodorczyka - bezcenne! ♥ Dziękuję wszystkim za liczne komentarze, jesteście wspaniali! 

W związku z moim wyjazdem kolejny  rozdział nie pojawi się w piątek, ale w sobotę, lub niedzielę! 

52 komentarze:

  1. ja naprawdę nie rozumiem co Ci się nie poodba w tych rozdziałach ? są wspaniałe! piszesz tak fantastycznie że brak słów !
    matko i Robert w końcu wyznał swoje uczucia, myślałam że się nie doczekam <333
    czekam na kolejny !
    zapraszam na nowy blog http://love-you-so-much-ever.blogspot.com/ mam nadzieję ze wpadniesz ;)

    pozdrawiam <33
    buziaki :*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo kochana, Twoje słowa sprawiają, że mam takiego banana na twarzy, że szok! :D buźka! :*

      Usuń
  2. Rozdział jest właśnie zajebisty! <3
    Uwielbiam te opowiadanie!
    Robert jaki słodki *.*
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo! nie wiem, chyba pisałam, ale i tak powtórzę: a ja uwielbiam Twoje komentarze! ;> dziękuję jeszcze raz za nie, kochana! ♥

      Usuń
  3. Jejku, ale cudny rozdział :) i ten Robert *.*
    Nie mogę się doczekać następnego! Świetnie piszesz! :*
    http://my-hard-love.blogspot.com/ zapraszam na nowy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo serdecznie! mam chwilkę, więc zabieram się do czytania! :*

      Usuń
  4. Świetny !! Aż brak słów jak to opisać !! Robert awwwwwwwwww.. *.* szłodziak ! :*
    Zapraszam do mnie : http://pilkanoznacalymzyciem.blogspot.com/ komentarze mile widziane :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział,taki kochany <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten blog jest cudowny, opowiadanie jest cudowne, bohaterzy są cudowni.. A autorka też jest cudowna! Nie mogłam doczekać się tego rozdziału, ale jeeeest! Huuura! No dobra, a tak na serio, to możesz dodawać częściej te rozdziały, bo uwielbiam je czytać. Czuję się wtedy tak inaczej.. Radośnie.. A raz na tydzień nie starczy :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, to Ty jesteś cudowna! no niestety kochana, znasz moje problemy z czasem.. :D no robię co mogę, ale no nie udaje mi się. w tym tygodniu niestety na pewno nie można spodziewać się czegoś więcej, bo Niemcy na mnie czekają, hahah :D przepraszam kochanie! ;> ♥

      Usuń
  7. Cudowny rozdział jak zawsze <33
    Też jadę na wycieczkę do Berlina ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, może się spotkamy! :D dziękuję bardzo! :*

      Usuń
  8. Mega, cudowny, wspanialy, doskonaly rozdzial !!! Nie wiem jak mam go jeszcze okreslic. ;-) Oczywiscie Marcin musi byc :-D Uwielbiam jego teksty :-P Kuba jakis taki opiekunczy... I jeden madry Wojtek, ktory wie co zrobic w danej sytuacji ;-) Fajnie ze wprowadzilas pilkarzy z BvB. Jestem bardzo ciekawa jak dalej potocza sie losy Wiki i Lewego :-) Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, Kubusiowy sie tatusiowe filmy zalaczyly! :D Dziekuje Ci, kochanie! :*

      Usuń
  9. "Ja to mogę co innego zaliczyć..." jedno zdanie, a ja już leżę i nie mogę wytrzymać ze śmiechu. Jezu, dziewczyno jak Ty to robisz, że wymyślasz takie humorystyczne, śmieszne teksty, które zawsze potrafią naprawić mi humor! Jesteś po prostu cudowna! Rozdział w całości jest naprawdę genialny! Te wyznanie miłości, było mega romantyczne ♥ Buziaki i zapraszam do mnie ;*
    http://zakochana-na-zaboj-w-robercie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, powiem Ci, ze teraz to sama sie z tego smieje :D Nie wiem skad mi sie to bierze, moze po prostu to, ze na co dzien jetem taka pogodna i lubie zartowac? Do tego znajomi i teksty gotowe! :) Dziekuje bardzo, kochana! :**

      Usuń
  10. Cudowny, najlepszy, wspaniały i nie wiem co jeszcze mogę powiedzieć o tym opowiadaniu <3 Świetny rozdział :) Zapraszam do mnie na nowy : http://pilkarz-z-borussi-moim-zyciem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak zwykle boski, cud, miód, malina ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ Po prostu brak słów :)

    OdpowiedzUsuń
  12. rozdział jest genialny, ale u Ciebie to już norma, bo zawsze jest tak samo idealnie. Za każdym razem kiedy dodajesz nowy od razu cieszę się jak głupia i zabieram się za czytanie :)
    Życzę udanego wyjazdu i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Disy Wiktorii na początku po prostu rozwalały ! <3
    No i Robert wyznający jej miłość to było takie kochane ;)
    rozdział świetny ogółem <3
    zapraszam do mnie na czwórkę ;)
    http://the-sky-in-the-limit.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Super blog :)) naprawdę świetnie piszesz
    Zapraszamy http://milosc-i-wojna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. cudaśne serdecznie zapraszam na 6 na http://nienawidzackochamcie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie no tekst " zaliczyć to ja mogę co innego" zawsze.spoko :-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Uwielbiam Twój blog! Masz mega talent do pisania! Czytałam już wiele opowiadań o Robercie, ale Twój jest stanowczo najlepszy *.* na innych blogach, bohaterowie się zakochują w sobie od pierwszego wejrzenia i od razu tracą głowę, a w Twoim trzeba było trochę poczekać aż Wiktoria i Robert wyznają sobie miłość. I właśnie to jest fajne, bo Ty piszesz tak, jakby to się wydarzyło naprawdę. Ta historia jest mega realistyczna, nie spieszysz się z akcją. Wygląda to tak, jak w prawdziwym życiu. Uwielbiam Cię i Twojego bloga ;* Jest zajebisty *.*
    P.S. takie małe pytanko :D ile jeszcze przewidujesz rozdziałów aż do zakończenia tej historii? tak około ile :)
    3maj się i pisz dalej ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawde nie wiem jak dziekowac! Jest mi baardzo milo, ze moge cos takiego przeczytac o swoim blogu i o swojej osobie! Dziekuje slicznie! :* Mysle, ze jeszcze ok. 14 rozdzialow sie ze mna pomeczycie :) Mialo byc ich wiecej, ale postanowilam nie przynudzac i planuje nowego bloga ( spokojnie, tez o Robercie :D) Kto wie, moze pozniej bedzie jakas kontynuacja historii Wiktorii i Roberta? :)

      Usuń
  18. Po pierwsze to przepraszam, ze komentuję dopiero teraz, ale pisalam rozdzialy na blogi i jakos tak wyszlo ;)
    Po drugie ten rozdzial jest uroczy! I oni są tacy słodcy ;) jak sie ciesze ze w tym rozdziale byl Mario :D lubie chlopaka no :D
    I teraz kolejny tydzien czekac ahhh... ;)
    Pozdrowionka i weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale Cie rozumiem, kochana! Mam to samo :) Dziekuje bardzo moocno! :*

      Usuń
  19. Boooskiii rozdział ;*** Ciesze się że w końcu wyznali sobie miłość ;)

    Czekam na kolejny i życze dużoo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ proszę ;*
      Ojej zapomniałam dodać że twój blog jest również jednym z moich ulubionych ;)

      Usuń
  20. Hej:)
    Zabrałam się za czytanie twojego opowiadania już jakiś czas temu, ale niestety mała ilość czasu nie pozwoliła mi nadrobić zaległych rozdziałów tak szybko jak chciałam:( Muszę Ci powiedzieć, że opowiadanie jest wciągające, a przede wszystkim ma ręce i nogi:P Chodzi mi o to, że jest realistyczne, a nie historia w stylu: Fanka spotkała Lewego, on się w niej od pierwszego wejrzenia zakochał i po dwóch dniach znajomości wyznał, że ją kocha i nie może bez niej żyć. Z pewnością twoje opowiadanie plasuje się w czołówce listy moich ulubionych blogów i nie mogę się już doczekać co będzie dalej:)
    Ps. Dziękuję za formę zaproszenia mnie na tego bloga, chociaż nazywanie mnie "tak utalentowaną" osobą to troszkę przesada:P
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeej, zamurowalo mnie! Siedze i szczerze sie do ekranu telefonu normalnie :) Jest mi niezmiernie milo, ze zdecydowalas sie jednak przeczytac moja skromna historie :) BARDZO CI DZIEKUJE! :* I nawiazujac do zaproszenia: jest to tylko i wylacznie szczera prawda, wcale nie jest to przesada :) Buziaki! :*

      Usuń
  21. Powiem ci dziewczyno, że masz ogromny talet! Tak mnie zaciekawiłaś, że w jeden dzień przeczytałam wszystko po dwa razy! To jest cudowne, fantastyczne, nieziemskie, rewelacyjne *U* piszesz fajnie, składnie, ogółem nie ma błędów, jest lekko i to mi się podoba, a para Wika-Robert ideanalnie xD dobrana ( ja zboczuch :3 ) Pozdrawiam cię gorąco i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ! <3
    zapraszam też do sb, http://borussia-champions.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, ale to bardzo milo mi jest czytac takie rzeczy! Dziekuje slicznie! :* Baardzo sie ciesze, ze tak uwazasz, choc zdaje sobie sprawe, ze jednak mimo wszystko bledy sa i zawsze beda :) Az tak dobra to nie jestem :> Jak tylko znajde chwilke to od razu wchodze na laptopa i z checia przeczytam Twoje opowiadanie! :*

      Usuń
  22. Trafiłam na tego bloga zupełnie przypadkiem ale muszę ci powiedzieć że jest genialny! Naprawdę super. Czekam na next
    +zapraszam o mnie

    OdpowiedzUsuń
  23. Więc po pierwsze, to przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale miałam strasznie mało czasu w tygodniu. Po drugie rozdział jest boski. Dziewczyno, jak Ty, to robisz, że każdy Twój rozdział jest cudowny? Jesteś mega utalentowana. Uuu tak romantycznie się zrobiło ♥ KC :*** Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  24. Dzisiaj czy jutro dodasz nastepny rozdzial?

    OdpowiedzUsuń
  25. Kiedy nowy rozdzial bd?

    OdpowiedzUsuń
  26. Czekam, czekam i nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Mam nadzieję, że następny dodasz jutro, bo nie chce czekać do piątku !!! To za długo !!! Uwielbiam to opowiadanie, jak mi się nudzi to czytam jeszcze raz od początku i zawsze cieszę się jak głupia jak wyznają sobie miłość =D Pisz dalej, jak najszybciej !!! Pozdrawiam Ola.

    OdpowiedzUsuń
  27. Kiedy bd nowy rozdział bo już się doczekać nie mogę :<

    OdpowiedzUsuń
  28. Mam nadzieję, że nie będziesz kazała nam czekać do piątku z nowym rozdziałem =D Dodaj go jak najszybciej, Proszę =D

    OdpowiedzUsuń
  29. Kiedy nowy rozdzial? Pisalas ze albo w sobote albo w niedziele, a dzisiaj jest juz poniedzialek ;/

    OdpowiedzUsuń
  30. Hej zapraszam na nową zakładkę !_! koniecznie wpadnij
    http://just-tonight-i-would-fight.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń