Był czerwiec, ciepło. Cała Polska udekorowana została
biało-czerwonymi flagami. Od flag na balkonie, czy oknach, po flagi na
samochodach, czy innych rzeczach. Mówiąc szczerze sama poddałam się całemu
szałowi Euro. Sama udekorowałam samochód rodziców, którzy lekko sprzeciwiali
się temu, lecz wiedzieli, że nie odpuszczę. Uwielbiałam piłkę, oni pogodzili
się z tym już dawno temu. Mimo, że mecz
dopiero za tydzień, ja wykorzystywałam swoje psychologiczne sztuczki (jak to
nazywali moi znajomi) i przygotowywałam się do meczu otwierającego całą
ważną dla kibiców piłki nożnej ceremonię. Było to dla mnie jeszcze ważniejsze,
bo jako pierwsi mieli rozegrać mecz Polska oraz Grecja. Skupiona i dodająca
sobie otuchy, jak zawsze pewna zwycięstwa biało-czerwonych nie usłyszałam,
kiedy do pokoju weszła moja przyjaciółka Vanessa.
- O, hej, co ty tu robisz? – spytałam, lekko
zdezorientowana.
- Stoję, nie widać? – ze swoim uśmieszkiem powiedziała i
nachyliła się, aby ucałować mnie w policzek. – Jak tam?
- Właśnie myślałam o Euro i o tym, że chłopaki..
- Przegrają? – przedrzeźniała się ze mną moja przyjaciółka.
- Zamknij się i posłuchaj mnie do końca. Oni wygrają i
zadziwią wszystkich, zwłaszcza ciebie. – odpowiedziałam.
- Ale mnie nie zdziwią, bo oczywiste jest to, że wygrają,
ponieważ najlepszy i najprzystojniejszy bramkarz świata będzie stał na bramce.
– powiedziała.
- Wojtek? – teraz to ja się z niej lekko nabijałam. Spojrzała
na mnie spode łba.
- Otóż nie, najwspanialszy, najprzystojniejszy no i mój Przemysław
Tytoń! – rozpostarła ramiona i wyglądało to jakby była na jakiejś gali i
zapowiadała jakąś gwiazdę.
- Aha. – powiedziałam udając znudzoną.
- No ej! – klepnęła mnie w ramie.
- No żartuję przecież
- zaśmiałam się i spojrzałam na nią. Wtedy zadzwonił jej telefon. Van
odebrała go. Wyszła do łazienki. Po chwili wróciła do mnie i oznajmiła, że musi
wyjść.
- No ale jak to? Przecież przed chwilą weszłaś… - zrobiłam
smutną minkę.
- No Wicia… Przepraszam, ale Aśka dzwoniła i powiedziała, że
ma bardzo, bardzo ale to bardzo ważną sprawę do mnie. To musi być ważne.. –
powiedziała tłumacząc mi to tak, jakbym była małym dzieckiem i płakała przed
wyjściem mamusi z domu.
- No dobrze, ale jak wyrobisz się szybciej, no to wejdź do
mnie jeszcze, okej? – zapytałam, bo chciałam pogadać z moją przyjaciółką.
- Jasne, ale jest już 20.00, zanim dojdę, pogadam z nią i w
ogóle.. Musiałabym wejść chyba o północy – zaśmiała się.
- Ale mamy już wolne, a dla mnie możesz przyjść o każdej
porze dnia, lub nocy. No, chyba, że Lewandowski byłby u mnie, no to wtedy sama
rozumiesz… - zaśmiałam się.
- Okej, okej. Zadzwonię jeszcze, pa! – rzuciła i wyszła z
domu. Nie zdążyłam jej nawet odprowadzić…
Z racji tego, że nie miałam nic innego do roboty weszłam na laptopa.
Facebook, Besty i te sprawy.. Wtedy przekierowało mnie na pewną plotkarską
stronę. Ach te reklamy! Kiedy chciałam już kilknąć czerwony krzyżyk rzuciło mi
się w oczy „ Robert Lewandowski”. Mimo, że nie lubię pudelków,
kozaczków i takich tam stron, postanowiłam jednak wejść w ten link, ponieważ
ten temat nie był mi daleki. Mimo, ze nigdy go nie spotkam, i co gorsza nigdy z
nim nie będę, to jednak chciałam, aby został singlem. No cóż, taka jestem.
Kiedy strona załadowała się, aż bałam się przeczytać to co tam jest.
Ostatnio pisaliśmy o tym, że jeden z najlepszych polskich piłkarzy i król strzelców Bundesligi Robert Lewandowski oraz wicemistrzyni Polski w karate tradycyjnym Anna Stachurska rozstali się. – Ja i Ania to już zakończony dział. Na więcej pytań o niej, nie będę odpowiadał – skomentował to wszystko Lewandowski. Ale czy na pewno? Czy w ciągu tego odstępu czasu zmienili zdanie i zrozumieli, że nie mogą bez siebie żyć? Niedawno nasz reporter złapał podobno byłą już parę na zakupach na jednej z sopockich ulic, gdzie spędzali wakacje..
I tak dalej, i tak dalej. Nie wiem dlaczego, ale to co
przeczytałam, lekko zepsuło mi humor. Z moich zamyśleń wyrwał mnie dźwięk
mojego telefonu. Przy okazji zerknęłam na zegarek. Dochodziła już 22! Nawet nie
wiem kiedy to zleciało. Musiałam się nieźle zamyślić! Muszę nad tym
popracować.. Na wyświetlaczu pojawiło się imię mojej przyjaciółki. No tak,
miała zadzwonić.
- Halo?
- No hej Wikusia!!! Słuchaj, jak ci coś opowiem, to ci gacie
z tyłka spadną!!! – wykrzyczała podekscytowana. – Ale wiesz co, na razie nie
mogę, bo muszę to do końca załatwić, dlatego też nie przyjdę dzisiaj do
ciebie..
- Super, nie przejmuj się mną, ja tylko chciałam z tobą
pogadać… - powiedziałam sarkastycznie.
- Nie gniewaj się. Naprawdę cię baaardzo przepraszam, ale nie
dam rady inaczej. I poza tym robię to dla ciebie. Zobaczysz, będzie super,
spodoba ci się. – znając ją na pewno szczerzyła się do komórki. Ale nie
zaraziła mnie swoim humorem.
- Dobra, jutro będziesz miała dla mnie czas?
- Oczywiście! Przyjdę już o 9, bo chyba nie wytrzymam.
- Chyba cię głowa boli! Spać nie możesz?!
- Słuchaj kochana, ja już wstaję o 7.00, żeby wszystko
załatwić i to w dodatku w bardzo dużym stopniu dla ciebie, więc nie rób mi tu
spin.
- No dobra, to przychodź, bo muszę z tobą pogadać..
- Właśnie słyszę, że jesteś jakaś taka podupadła. No a więc,
muszę lecieć, przyjdę rano. Kocham cię!
- Ja ciebie.. – i tu Van nie dała mi dokończyć, ponieważ
usłyszałam sygnał rozłączenia. Musi być to poważna sprawa, skoro tak bardzo się
do tego przykłada..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz