wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 1.


   Był czerwiec, ciepło. Cała Polska udekorowana została biało-czerwonymi flagami. Od flag na balkonie, czy oknach, po flagi na samochodach, czy innych rzeczach. Mówiąc szczerze sama poddałam się całemu szałowi Euro. Sama udekorowałam samochód rodziców, którzy lekko sprzeciwiali się temu, lecz wiedzieli, że nie odpuszczę. Uwielbiałam piłkę, oni pogodzili się z tym już dawno temu.  Mimo, że mecz dopiero za tydzień, ja wykorzystywałam swoje psychologiczne sztuczki (jak to nazywali moi znajomi) i przygotowywałam się do meczu otwierającego całą ważną dla kibiców piłki nożnej ceremonię. Było to dla mnie jeszcze ważniejsze, bo jako pierwsi mieli rozegrać mecz Polska oraz Grecja. Skupiona i dodająca sobie otuchy, jak zawsze pewna zwycięstwa biało-czerwonych nie usłyszałam, kiedy do pokoju weszła moja przyjaciółka Vanessa.
- O, hej, co ty tu robisz? – spytałam, lekko zdezorientowana.
- Stoję, nie widać? – ze swoim uśmieszkiem powiedziała i nachyliła się, aby ucałować mnie w policzek. – Jak tam?
- Właśnie myślałam o Euro i o tym, że chłopaki..
- Przegrają? – przedrzeźniała się ze mną moja przyjaciółka.
- Zamknij się i posłuchaj mnie do końca. Oni wygrają i zadziwią wszystkich, zwłaszcza ciebie. – odpowiedziałam.
- Ale mnie nie zdziwią, bo oczywiste jest to, że wygrają, ponieważ najlepszy i najprzystojniejszy bramkarz świata będzie stał na bramce. – powiedziała.
- Wojtek? – teraz to ja się z niej lekko nabijałam. Spojrzała na mnie spode łba.
- Otóż nie, najwspanialszy, najprzystojniejszy no i mój Przemysław Tytoń! – rozpostarła ramiona i wyglądało to jakby była na jakiejś gali i zapowiadała jakąś gwiazdę.
- Aha. – powiedziałam udając znudzoną.
- No ej! – klepnęła mnie w ramie.
- No żartuję przecież  - zaśmiałam się i spojrzałam na nią. Wtedy zadzwonił jej telefon. Van odebrała go. Wyszła do łazienki. Po chwili wróciła do mnie i oznajmiła, że musi wyjść.
- No ale jak to? Przecież przed chwilą weszłaś… - zrobiłam smutną minkę.
- No Wicia… Przepraszam, ale Aśka dzwoniła i powiedziała, że ma bardzo, bardzo ale to bardzo ważną sprawę do mnie. To musi być ważne.. – powiedziała tłumacząc mi to tak, jakbym była małym dzieckiem i płakała przed wyjściem mamusi z domu.
- No dobrze, ale jak wyrobisz się szybciej, no to wejdź do mnie jeszcze, okej? – zapytałam, bo chciałam pogadać z moją przyjaciółką.
- Jasne, ale jest już 20.00, zanim dojdę, pogadam z nią i w ogóle.. Musiałabym wejść chyba o północy – zaśmiała się.
- Ale mamy już wolne, a dla mnie możesz przyjść o każdej porze dnia, lub nocy. No, chyba, że Lewandowski byłby u mnie, no to wtedy sama rozumiesz… - zaśmiałam się.
- Okej, okej. Zadzwonię jeszcze, pa! – rzuciła i wyszła z domu. Nie zdążyłam jej nawet odprowadzić…  Z racji tego, że nie miałam nic innego do roboty weszłam na laptopa. Facebook, Besty i te sprawy.. Wtedy przekierowało mnie na pewną plotkarską stronę. Ach te reklamy! Kiedy chciałam już kilknąć czerwony krzyżyk rzuciło mi się w oczy „ Robert Lewandowski”. Mimo, że nie lubię pudelków, kozaczków i takich tam stron, postanowiłam jednak wejść w ten link, ponieważ ten temat nie był mi daleki. Mimo, ze nigdy go nie spotkam, i co gorsza nigdy z nim nie będę, to jednak chciałam, aby został singlem. No cóż, taka jestem. Kiedy strona załadowała się, aż bałam się przeczytać to co tam jest.

CZY ANNA STACHURSKA I ROBERT LEWANDOWSKI WRÓCILI DO SIEBIE?


Ostatnio pisaliśmy o tym, że jeden z najlepszych polskich piłkarzy i król strzelców Bundesligi Robert Lewandowski oraz wicemistrzyni Polski w karate tradycyjnym Anna Stachurska rozstali się. – Ja i Ania to już zakończony dział. Na więcej pytań o niej, nie będę odpowiadał – skomentował to wszystko Lewandowski. Ale czy na pewno? Czy w ciągu tego odstępu czasu zmienili zdanie i zrozumieli, że nie mogą bez siebie żyć? Niedawno nasz reporter złapał podobno byłą już parę na zakupach na jednej z sopockich ulic, gdzie spędzali wakacje.. 

I tak dalej, i tak dalej. Nie wiem dlaczego, ale to co przeczytałam, lekko zepsuło mi humor. Z moich zamyśleń wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Przy okazji zerknęłam na zegarek. Dochodziła już 22! Nawet nie wiem kiedy to zleciało. Musiałam się nieźle zamyślić! Muszę nad tym popracować.. Na wyświetlaczu pojawiło się imię mojej przyjaciółki. No tak, miała zadzwonić.
- Halo?
- No hej Wikusia!!! Słuchaj, jak ci coś opowiem, to ci gacie z tyłka spadną!!! – wykrzyczała podekscytowana. – Ale wiesz co, na razie nie mogę, bo muszę to do końca załatwić, dlatego też nie przyjdę dzisiaj do ciebie..
- Super, nie przejmuj się mną, ja tylko chciałam z tobą pogadać… - powiedziałam sarkastycznie.
- Nie gniewaj się. Naprawdę cię baaardzo przepraszam, ale nie dam rady inaczej. I poza tym robię to dla ciebie. Zobaczysz, będzie super, spodoba ci się. – znając ją na pewno szczerzyła się do komórki. Ale nie zaraziła mnie swoim humorem.
- Dobra, jutro będziesz miała dla mnie czas?
- Oczywiście! Przyjdę już o 9, bo chyba nie wytrzymam.
- Chyba cię głowa boli! Spać nie możesz?!
- Słuchaj kochana, ja już wstaję o 7.00, żeby wszystko załatwić i to w dodatku w bardzo dużym stopniu dla ciebie, więc nie rób mi tu spin.
- No dobra, to przychodź, bo muszę z tobą pogadać..
- Właśnie słyszę, że jesteś jakaś taka podupadła. No a więc, muszę lecieć, przyjdę rano. Kocham cię!
- Ja ciebie.. – i tu Van nie dała mi dokończyć, ponieważ usłyszałam sygnał rozłączenia. Musi być to poważna sprawa, skoro tak bardzo się do tego przykłada..  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz