piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 5.


Zgodnie z tym co powiedziałam, poszłam do pokoju. Nie wiem, czy wszystkie pokoje są tak piękne, ale ten był chyba najlepszy. Miał ciepło beżowe ściany, duże wygodne łóżko z pasującą pościelą. Szafki, drzwi, meble, zasłonki.. wszystko komponowało się w jedną całość. Nie myliłam się też z teorią o prysznicu. Zapukałam delikatnie w drzwi od łazienki.
- Ness? Za ile mniej więcej wyjdziesz? – zapytałam nieco głośniej niż zapukałam, bo bałam się, że przyjaciółka mnie nie usłyszy.
- Pięć minut, zaraz wychodzę! – odkrzyknęła. No to okej, rozpakujmy się – pomyślałam i wzięłam się za rozpakowywanie swojej walizki. Poszło mi niezwykle szybko i łatwo. Wtedy Van w wyszła z łazienki, która była tak samo fajna jak i cały hotel. Spory prysznic, duża wanna z masażem, przejrzyste lustro.. Cała była w odpowiedniej wielkości, można było spokojnie, bez kłopotu poruszać się. Porównując wielkość tej łazienki, od mojej no to tak około 4 mojej łazienki zmieściłoby się w tej.
- Fajna ta łazienka, nie? – zaśmiała się widząc moją minę.
- Zarąbista.. – nie ukrywałam zauroczenia w tej łazience, jak i zresztą całego pokoju i hotelu.
- Aha i chciałam ci jeszcze uświadomić, że ja śpię od ściany! – krzyknęła i rzuciła się na łóżko.
- Ej no, wiesz, że nie lubię spać od drzwi..
- Wiem, ale tak sobie pomyślałam, że jak będziesz spała od drzwi, no to Robert będzie miał do ciebie bliżej, nie budząc przy tym mnie.. – zaśmiała się przyjaciółka.
- Ale ciebie przecież tu nie będzie, bo będziesz u swojego przystojniaka. – dokończyłam i obie wybuchnęłyśmy śmiechem. – Cieszę się, że jestem tu z tobą, palancie. – powiedziałam i przytuliłam się do niej.
- Ja też.. – odpowiedziała i nagle coś gruchnęło w łóżku. - … ty mój grubasie! – teraz już nie mogłyśmy przestać się śmiać. Po kilku minutach przypomniało mi się, że przecież umówiłam się z Wojtkiem.
- Ej, ja muszę już iść, bo za 15 minut mam być u Wojtka. – powiedziałam zadowolona.
- No, nie pozwalaj Robertowi tak długo na siebie czekać.. Mrr. – zaśmiała się, a ja puknęłam ją w czoło. – Dobra, to ja ogarnę gdzie jest Przemek, nie czekaj, bo nie wiem czy szybko wrócę.. – puściła mi oczko. – No to miłego.. hmm.. czegoś z Lewym – uśmiechnęła się i pocałowała mnie w policzek. Po chwili już jej nie było. Okej, zbieramy dupkę i idziemy do boskiej łazienki. Wzięłam ręcznik oraz kosmetyczkę i weszłam do łazienki. Miałam 10 minut, więc nie tracąc czasu poszłam pod prysznic. Wtedy przypomniało mi się, że przecież nie wzięłam ciuchów na przebranie. Świetnie! Mimo to nie przerwałam potrzebnego mi prysznicu. Podśpiewując zadowolona otuliłam się ręcznikiem i wyszłam do pokoju, po rzeczy. Gdy wyszłam przeżyłam szok! W moim pokoju siedział Wojtek, Kuba, Lewy, Piszczu i Wasyl. Nie no pięknie! Nic nie opisze tego wstydu, który wtedy poczułam.
- No hej! To ty jesteś ta piękna Wiktoria? Nie kłamałeś, stary. – zwrócił się Kuba do Wojtka, leżącego na moim łóżku.
- No a jak! – odparł. – Powiem ci, że w ręczniku wyglądasz jeszcze lepiej. – zaśmiał się.
- Dobra, super, miło mi was poznać, ale przecież mówiłam, że przyjdę. – spojrzałam na uśmiechniętego Wojtka. Kątem oka spojrzałam na Roberta, który na żywo był tak samo, albo i jeszcze piękniejszy niż w telewizorze, lub na tapecie mojego telefonu.
- Tak wiem, ale chłopacy tak bardzo chcieli cię zobaczyć, że poszliśmy tu po ciebie. Mieliśmy nie wchodzić, ale twoja przyjaciółka Jessica..
- Vanessa – poprawiłam.
- No Vanessa powiedziała, że możemy wejść, no to weszliśmy.. – dokończył Wojtek.
- Nie gniewasz się na nas nie? Mówiłem, że to głupie, ale oni się uparli.. – odezwał się Robert. Wtedy po raz pierwszy usłyszałam jego głos, zobaczyłam jego uśmiech i spojrzałam mu w oczy. Myślałam, że odpłynę. Pomrugałam gwałtownie oczami.
- Nie, nie. Chociaż nie jest to dla mnie komfortowe, kiedy stoję przed obcymi facetami w samym ręczniku. – odparłam i uśmiechnęłam się delikatnie. Ścisnęłam mocniej ręcznik. Podeszłam do szafy i wzięłam ciuchy. Miałam ubrać dresy, no ale postawiłam na więcej elegancji. Wzięłam ulubione rurki,białą bokserkę i sweterek. – Zaraz do was wrócę. – powiedziałam i weszłam szybko do łazienki, aby przebrać się. Rozpuściłam i przeczesałam włosy, oraz poprawiłam trochę rzęsy. Wyszłam i nie bardzo mając wybór usiadłam wygodnie obok Lewego i Wojtka. Dokładnie po środku. Uśmiechnęłam się do nich.
- A więc.. – zaczęłam.
- Dobra, żebyśmy wiedzieli o tobie więcej.. Czym się interesujesz? – zagadnął Kuba.
- Wiem, że zabrzmi to trochę głupio i mało oryginalnie, ale piłką nożną, psychologią i tańcem. – odparłam.
- Ulubiony klub? – zapytał Wasyl.
- No nie widziałeś lamusie? – zaśmiał się Lewy. – Oczywiście, ze najlepsza na świecie Borussia Dortmund! Zgadłem, nie? – spojrzał na mnie, a ja nadal nie mogłam uodpornić się na jego niebieskie oczy.
- Tak, oczywiście. – powiedziałam z uśmiechem.
- Ha! Bardzo dobry wybór – puścił mi oczko napastnik.
- No ba! – zaśmiałam się.
- A czym chcesz zajmować się w przyszłości? – zapytał Łukasz.
- Chcę połączyć moje dwie pasje i studiować psychologię sportu. – odparłam.
- No, no. A wspomniałaś coś o tańcu.. ? – przypomniał Lewy. No tak, chciałam tego uniknąć, no ale cóż.
- Tak, jestem tancerką uznawanego za najlepszego zespołu w moim mieście. Do tego jestem cheeleaderką Lecha Poznań…
- Lecha Poznań? – odezwał się Robert.
- No tak, mieszkam w Poznaniu i tak jakoś wyszło. – uśmiechnęłam się. – I poprzedzając twoje pewnie kolejne pytanie, tańczyłam chyba 2 razy, kiedy ty jeszcze grałeś w nim.
- Łoo. Ale chyba nie pamiętam cię niestety..
- Nie pamiętasz, bo tańczyłyśmy w przerwach, kiedy byliście w szatni, albo na początku, kiedy jesteście skupieni na meczu, nie na dziewczynach w skąpych strojach – zaśmiałam się.
- Kto jak kto! – odezwał się Wasyl i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Ej, my tak gadu - gadu, a tu zaraz bankiecik będzie. – odezwał się Wojtek.
- No tak, okej ja się zbieram już. – wstał Łukasz, a za nim wszyscy oprócz Roberta. Spojrzałam na niego.
- Ale jesteście kulturalni! Nie ma co.. – zaśmiał się Lewy. – Nie dość, że nagle tak sobie bez niczego idziecie, to jeszcze nikt nie zaproponował Wice, żeby z nami poszła. – i tu spojrzał na mnie. – Chciałabyś pójść z nami na bankiet?
- Nie wiem.. Ja tam nie pasuję..
- Przestań. Byłoby mi naprawdę miło, gdybyś poszła ze mną.. To znaczy nie zmuszam cię do tego, żebyś poszła akurat ze mną, ale chyba nie masz wyjścia, bo tylko ja nie mam osoby towarzyszącej.. – uśmiechnął się słodko.
- Ale naprawdę nie wiem, czy odnajdę się na takim oficjalnym… - nie dokończyłam, bo chłopacy zaczęli się śmiać. – Coś nie tak? – zapytałam zdezorientowana.
- Nie, znaczy to nie jest takie oficjalne, jak wydawałoby się innym. Może na początku, ale potem to jest..
- Pochlejewo! – przerwał Robertowi Wasyl. – Naprawdę nie masz się czego obawiać.
- I poza tym, co będziesz robiła sama, jak Vanessa też idzie? – do pokoju weszła moja przyjaciółka śmiejąc się. – Dalej, ruszaj cztery litery, zgódź się i chodź się szykować, bo nie ma czasu! – zarządziła Ness.
- Polać jej, dobrze gada! – odezwał się Wojtek. Ja spojrzałam na Roberta.
- Dziękuję, za zaproszenie i zgadzam się. Jest mi naprawdę miło, ze o mnie pomyślałeś. – uśmiechnęłam się do niego, a on mi się odwdzięczył.
- No to przyjdziemy po was za pół godziny i pójdziemy wszyscy razem. – skwitował Wojtek i wszyscy wyszli z pokoju.
- Oszalałaś? W co ja się ubiorę? I jak ja sobie poradzę? – załapałam się za głowę.
- Nie przeżywaj, tylko na początku będzie sztywno, ale tak jak zawsze rozkręcimy tą bibę. – na te słowa zaśmiałam się.
- No dobra, a co ze strojem? – uniosłam brew.
- Masz tą śliczną koronkową sukienkę. Jest delikatna i odzwierciedla ciebie. Do tego szpileczki, dodatki i już! – zaśmiała się.
- Szpileczki? – zrobiłam wystraszoną minę. Nie lubiłam w nich chodzić..
- No niestety, nie znajdziesz lepszej okazji. I zresztą wszystkie dziewczyny będą miały szpilki, wyelegantowane, a ty co? Idziesz z Robertem Lewandowskim! Musisz wyglądać zjawiskowo! – po tych słowach przyjaciółki uśmiechnęłam się.
- No dobrze, założę te szpilki. – odparłam. – Problem w tym, że nie mam ich..
- Spokojnie, ja mam. Wzięłam czarne i tak sobie pomyślałam, że założysz tą czarną marynareczkę i te szpilki będą jak ulał. – mówiąc to wyciągnęła z szafki czarne szpilki na platformie.
- O jejku.. – zrobiłam duże oczy.
- Halo, to nie epoka baroku, tylko XXI wiek! Teraz takie się nosi. Znaczy, ty na pewno dobrze o tym wiesz, bo jesteś lepsza ode mnie w te modowe klocki. – uśmiechnęła się.
- No niby tak, ale nigdy nie pomyślałabym, że wzięłaś ze sobą tak wysokie buty. I to w dodatku ja je muszę założyć..
- Spoko, ja też mam takiej wysokości. Będziesz miała pretekst, żeby trzymać się Roberta! – puściła mi oczko.
- No tak, fakt. – zaśmiałam się i zaczęłyśmy się szykować. Po 20 minutach byłyśmy już gotowe. Z włosami nie kombinowałam, tylko podkręciłam je lekko i puściłam swobodnie na ramiona. Właśnie w tej chwili usłyszałyśmy pukanie do drzwi, i nie zdążyłyśmy nawet powiedzieć „Proszę!” kiedy drzwi gwałtownie się otworzyły. Tak jak chłopacy się śmiali, tak teraz stali jak jakieś słupy i patrzyli się na nas. Z Van wymieniłam spojrzenia. Uśmiechnęłyśmy się do siebie.
- Łał, ślicznie wyglądacie! – powiedział Lewy wchodząc do pokoju. – Jesteście już gotowe do wyjścia? – zapytał z uśmiechem.
- Dziękujemy. Ja tak, ale Van.. – zaczęłam.
- Wy idźcie, ja czekam jeszcze na Przemka. – dodała z uśmiechem.
- No dobrze, to idziemy? – Robert jeszcze spojrzał na mnie od stóp aż po czubek głowy. 

4 komentarze:

  1. Super rozdział . Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. ej cud miód i malina <3 kocham to normalnie
    kiedy kolejny ?
    zapraszam do mnie kolllorowe.blogspot.com
    nieodporneserce.blogspot.com
    wsrodkuserc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojej, nie zauważyłam tego komentarza :D dziękuję, miło mi bardzo <3 Na pewno będę zaglądać c:

      Usuń