Słuchając muzyki i patrząc przez okno na rozpływające się
lasy i łąki, ulice i domy zasnęłam. Po jakimś nieokreślonym dla mnie odstępie
czasu poczułam jak ktoś delikatnie mną potrząsa.
- Śpioszku, jesteśmy już na Belwederskiej! – usłyszałam
radosny głos przyjaciółki i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Już? – zapytałam, trąc oczy.
- Chyba dopiero! Myślałam, że ta droga się nie skończy! –
powiedziała przewracając oczami. Ja poprawiłam włosy i biorąc głęboki wdech
wstałam z siedzenia. Ojej, to był błąd. Przez te dobre 2 godziny jazdy moje
nogi i ogólnie ciało odmówiło posłuszeństwa. Cała ścierpnięta wyszłam z
autokaru i cieszyłam się świeżym powietrzem, malowniczym hotelem i widokiem
wokół niego. Było ekskluzywnie, nowocześnie i zielono. Ślicznie! Od razu
pomyślałam, że będę miała gdzie biegać rano, lub wieczorem. Zielony, śliczny
park obok hotelu wyglądał zachęcająco. No i też nie mogłam doczekać się
ujrzenia moich ulubieńców. W tym momencie powinnam się chyba stresować, ale w
takich warunkach zupełnie zapomniałam o stresie, kłopotach czy niezadowoleniu.
Liczyło się teraz tylko to co jest tu i teraz. Uśmiechnięta odebrałam od
kierowcy moje pakunki. Ludzie w autokarze, którzy z nami jechali robili zdjęcia
przez szyby, rozmawiali i też zachwycali się tym widokiem. A ja tu zostaję na
cały miesiąc! Bajka.
- Ślicznie, nie? – podeszła do mnie przyjaciółka.
- Jeszcze się pytasz? – zaśmiałam się. – Idziemy?
- Jasne, już mam motylki w brzuchu! – powiedziała
podekscytowana. Weszłyśmy do hotelu. Było w nim tak samo pięknie jak i na
zewnątrz. Przywitała nas ciepło uśmiechająca się pani recepcjonistka.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – zapytała miło. Bidulka,
cały czas musi powtarzać tą kwestię. Pewnie w domu, kiedy przyjdą do niej
goście, to ona machinalnie z uśmiechem pyta, czy w czymś może pomóc..
Uśmiechnęłam się do własnych myśli.
- Dzień dobry. – powiedziałyśmy, starając uśmiechać się
podobnie ciepło co i ona. Van pokazała wszystkie bileciki i uprawnienia.
- No dobrze, proszę, o to klucz do waszego pokoju. – dała nam
klucz z napisem 312 oraz kartę do pokoju ( ja wzięłam i schowałam te klucze na " czarną godzinę" ) – Życzę miłego pobytu! – dorzuciła.
- Przepraszam, czy mogła by jeszcze nam pani powiedzieć, kto
ma pokój obok nas? – zwróciłam się do kobiety.
- Jasne. – zerknęła do wielkiego zeszytu, czy jak to tam się
zwie. – W pokoju 311 zamieszkuje pan Błaszczykowski z panem Piszczkiem, a w 313
pan Lewandowski i Szczęsny. – odparła miło. Na te słowa moje serce się jeszcze
bardziej rozpromieniło.
- A Przemek Tytoń? – zapytała Van.
- On ma pokój… - zerknęła do zeszytu. – 216.
- Dziękujemy bardzo! – weszłyśmy do sporej windy. Wjechałyśmy
na nasze 3 piętro i wtedy wpadłam na jakiegoś piłkarza.
- Ojej, przepraszam. – powiedziałam speszona.
- Spoko, to trochę moja wina. – odpowiedział. – Jestem
Wojtek. – dodał i wyciągnął do mnie rękę.
- Nie musisz mi się przedstawiać.. – zaśmiałam się. – A ja
Wiktoria, to jest Vanessa – pokazałam na moją przyjaciółkę. – Z tego co wiem,
jesteśmy waszymi sąsiadkami. – dodałam.
- O, jak milutko. – zaśmiał się bramkarz. – Lewy się ucieszy.
- Nie tylko on – wtrąciła moja przyjaciółka.
- Zamknij się!
- Dobra, dobra.
- No, to widzę, ze Robercik podwójnie się ucieszy. – zaśmiał
się Wojtek.
- Wojtek, błagam, zachowaj to dla siebie, okej? – prosiłam
go.
- Jasne, jasne. Ale wiesz.. kiedy będzie się wahał czy coś,
nie obiecuję, że delikatnie nasunę mu co jest na rzeczy..
- Dobra, niech ci będzie. Ale tylko w ostateczności?
- Oczywiście! – uśmiechnął się, a ja odwdzięczyłam mu się tym
samym. – Ooo! Jak będziesz z nim rozmawiać, to pokaż mu ten uśmiech, jest śliczny.
– skwitował.
- Dziękuję, ale nie praw mi tu komplementów, bo będę cała
czerwona.. – już poczułam, że delikatnie moje policzki zmieniły swoją barwę.
- Przepraszam, siła wyższa. – zaśmiał się Wojtek.
- Okej, teraz pójdziemy.. znaczy teraz to już ja pójdę. –
powiedziałam zdziwiona nieobecnością przyjaciółki. Fakt, trochę się
zagadałam, a ona nie tracąc czasu i
kłótni o to, kto pierwszy idzie wziąć prysznic sprytnie to wykorzystała. –
Pójdę teraz do pokoju, rozpakuję się i wejdę najwyżej do ciebie za jakieś 20
minut, jeśli nie sprawi ci to kłopotu.. – zaczęłam. Lekko się wprosiłam, ale
chciałam jeszcze pogadać z nim, a jeszcze bardziej zobaczyć Lewego.
- Jasne, oczywiście. Czekam! – powiedział Szczęsny i poszedł
tam, gdzie miał iść, zanim na niego nie wpadłam…
___________________________
Wybaczcie, że rozdział jest krótki, w następnych się poprawię. Zostawiam do waszej oceny c:
Kiedy podasz następny rozdział ???
OdpowiedzUsuńpowinien być jutro c:
UsuńGenialny. Nie moge sie doczekac az Wika pozna Lewego :>
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo, wiele dla mnie znaczy opinia innych, bo nie bardzo wiem, czy kontynuować.. :)jutro pojawi się 5 rozdział, a w nim w trochę krępującej sytuacji Wika pozna Roberta.. ale już się nie zdradzam c:
Usuń