niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 7.


Robert przerwał rozmowę z Przemkiem i szybkim krokiem poszedł w jej kierunku. Serce waliło mi jak młotem. Praktycznie nikt nie spostrzegł jej obecności, ale najbliżsi znajomi Lewego, czyli Kuba, Wojtek, Łukasz, Przemek i Wasyl wiedzieli co się święci.
- Co robi tu Anka Stachurska?! – powiedziała zdenerwowana Van. – Zaraz jej przypieprzę!
- Uspokój się. – odpowiedziałam smutno.
- Jak mam się uspokoić jak ona psuje wieczór tobie i Robertowi?!
- Nie wiem, ja też jestem zła. – kiedy Ania zeszła na dół,  chciała pocałować Roberta. Ale on jej na to nie pozwolił. Rozmawiali, to znaczy bardziej to kłócili się. Lewy naprawdę był zdenerwowany. Wtedy jej wzrok padł na mnie. Powiedziała coś Robertowi patrząc na mnie z pogardą. Ruszyła w moim kierunku, Lewandowski chciał ją powstrzymać, ale mu się wyrwała.
- To ty jesteś tą, która robi sobie zbędne nadzieje?! – warknęła.
- A ty jesteś tą, która musi robić cyrk na środku? – zapytałam grzecznie. Robert przysłuchiwał się temu. Nie dam sobie w kaszę dmuchać. Myśli, że ja nie umiem odpowiadać?
- Myślisz, ze przy Robercie zrobisz z siebie nie wiadomo kogo? No tak, jakaś ty ostra.
- Kto powiedział, że robię z siebie nie wiadomo kogo? Po prostu zadaję ci pytanie. – powiedziałam z uśmiechem.
- Nie pyskuj.
- Błagam cię, takie odzywki to mają moi rodzice.. Nie kompromituj się.
- Jak śmiesz ośmieszać mnie na forum innych?
- Jeśli takie odpowiedzi cię ośmieszają, no to gratuluję. A teraz mogłabyś już wyjść, bo nie mam ochoty odpowiadać na twoje pytania, czy zaczepki. Nie jestem taka jak ty.  Ojej, jaka szkoda, prawda? Miłego wieczoru życzę. – powiedziałam z uśmiechem i ominęłam ją zwinnie i podeszłam do Lewego.
- Przepraszam.. nie mogłam inaczej. – wyszeptałam. Gdy od niej odchodziłam zobaczyłam, że naszej wymianie zdań przygląda się duża ilość osób.
- Zobaczymy! – groziła. – Robert nigdy z tobą nie będzie! Jeszcze nie wie jaki błąd popełnił zrywając ze mną.
- Ja już widzę wielki błąd. Ale błąd nie z tego powodu, że się z tobą rozstałem, lecz że w ogóle się z tobą spotykałem. Dołączam się do życzeń Wiktorii, potrzebujesz przewodnika? – zapytał spokojnie Robert. 
- Nie dziękuję za łaskę. – powiedziała wkurzona.
- Ależ proszę bardzo proszę. – uśmiechnął się. Anka opuściła lokal, a wszyscy wrócili do swoich zajęć. Jedni rozmawiali, inni podrygiwali do piosenki. – Naprawdę chciałem cię za nią przeprosić. – zaczął.
- Ale nie masz za co. To nie twoja wina, a poza tym chyba potrzebowałam tego, żeby jej tak wygarnąć. – uśmiechnęłam się. – Może jednak napijemy się czegoś mocniejszego?
- Czytasz mi w myślach. – zaśmialiśmy się i podeszliśmy do „stoiska z napojami”. Robert zrobił nam po słabym drinku. Podał mi jednego. – Zdrowie – Lewy uśmiechnął się i dotknęliśmy się szklankami. – Nie wiem, czy wiesz, ale u niektórych impreza zaczęła się rozkręcać. – stwierdził patrząc na tańczące pary. Chłopaki byli częstymi gośćmi przy tym stoliku, inaczej nie zaciągnęli by się na parkiet.
- Nie rozumiem dlaczego faceci nie chcą tańczyć kiedy są trzeźwi.. – pokręciłam głową i spojrzałam na piłkarza.
- Nie wiem, ale ja chyba stanowię wyjątek. – zaśmiał się.
- To może..
- To może.. – zaśmialiśmy się, bo chcieliśmy powiedzieć to samo w tym samym momencie. Odłożyliśmy drinki, złapaliśmy się za ręce i ruszyliśmy w tany. Po jednym tańcu moje nogi odmówiły posłuszeństwa, więc "uciszyłam je", zdejmując je po prostu. Ojej, jaka ulga! I wtedy nawet nie wiem kiedy to skończyła się na impreza.. tańczyłam z wszystkimi i wszystko, ale najwięcej przetańczyłam z Lewym, który naprawdę bardzo dobrze tańczył. Ba, mogłabym rzec, że świetnie! Prócz nas, nie było nikogo dość trzeźwego na sali. Wojtek czołgał się po schodach, Kuba po ścianach umykał do toalety.. A, jedynie Piszczu się trzymał, choć powoli język mu się plątał. Kiedy Robert pomógł Łukaszowi odholować wszystkich na górę zauważyliśmy Van i Przemka, którzy nie szczędzili sobie czułości. Trzymając swoje szpilki w ręce tryknęłam Lewego.
- Ej, patrz! Myślisz, że idą.. – zaczęłam.
- Na bank. – odpowiedział wzruszając ramionami.
- Myślisz, że się zabezpieczą?
- A jak! Każdy tutaj ma zabezpieczenie. – opowiedział patrząc na mnie, jakbym nie wiedziała czegoś tak oczywistego.
- Jeśli każdy, to ty też? – zagadnęłam.
- Włóż rękę do tylnej kieszeni. – powiedział.
- Przestań, wierzę ci. – odrzekłam, ale widząc jego minę zrobiłam to co kazał. No, która dziewczyna nie marzyłaby o tym, żeby wsadzić rękę w tylną kieszeń Roberta Lewandowskiego? Może kilka by się znalazło, ale ja jestem po tej stronie, która by to zrobiła z przyjemnością. Poczułam kwadratowe, szeleszczące coś i nie miałam wątpliwości, że to było to. – Skąd ten zwyczaj?
- Tak jakoś się przyjęło. – zaśmialiśmy się oboje. – Słuchaj, chcesz już iść spać?
- Nie bardzo.
- No to mam pomysł. Skoro jest dopiero 23, i tutaj muszę podkreślić, że to i tak długo chłopaki się trzymali, bo zazwyczaj padali już po 21.. – przerwałam mu chichotaniem. - .. no to pójdziemy tutaj do parku, co? Pójdziemy teraz to pokoju, weźmiesz buty, bluzę.. Czy wolisz zostać tutaj? – zapytał licząc się z moją odpowiedzią.
- Nie, świetny pomysł. – uśmiechnęłam się. Po co on mi to do cholery pokazał? Sugerował coś?
- Witam zakochańce, ja do was z prośbą. – usłyszeliśmy Łukasza.
- Jakie zakochańce? – zapytałam.
- Nie łap mnie za słówka. – zaśmiał się.
- Jak tam romans Kuby z toaletą? – spytał Robert.
- Jeszcze trwa. – zaśmiał się. – I ja właśnie w tej sprawie..
- Słuchamy. – odezwałam się.
- No bo Kuba ledwo żyje, a Wojtek walnął się na moje wyrko. No to pomyślałem, że nie będę już go budził no i wiecie.. Kubę też położyłoby się z Wojtkiem, a ja miałbym trochę od nich odpoczynku i wyspania, bo z dwoma pijakami i to jeszcze na podłodze wyspać się nie idzie.
- A co my mamy do tego? – zabrał głos Lewy.
- No właśnie to, że pomyślałem, że Wika poszłaby spać do ciebie, a ja zająłbym jej pokój, no bo jej przyjaciółka i tak jest u Przemka. I w ogóle wszyscy śpią nie u siebie.. Pomożecie mi? Proszę… - zrobił minę kota ze Shreka. Robert spojrzał na mnie, a ja na niego.
- Ja nie mam nic przeciwko, zależy od Wiki.
- Ja w sumie mogę też to zrobić.. – nie dokończyłam, bo Piszczu przytulił mnie tak mocno, że myślałam, że stracę przytomność. Kiedy mnie puścił odetchnęłam głęboko. Muszę tylko wziąć parę rzeczy na jutro. – powiedziałam i ruszyliśmy do mojego pokoju. Wzięłam kosmetyczkę i rzeczy na jutro. Udaliśmy się do pokoju obok, należącego zwykle do Lewego i Wojtka. Położyłam swoje rzeczy na łóżku. Robert poszedł do łazienki, a ja przez ten czas przebrałam się w bardzo wygodne i mało kobiece rzeczy, no ale cóż. Co będę się stroić na zwykły wypad do parku o 23? Okej, miałam tylko jeden problem. Robert właśnie wyszedł z łazienki.
- Robeeert… - zaczęłam powoli. – Ja mam problem.
- Hm? Nie chcesz iść? – zapytał.
- Nie, nie. Bardzo chcę, tylko nie wzięłam nic na siebie. Wiem, że jest ciepło, ale chyba nie aż tak, żebym wyszła tak na dwór. Pożyczyłbyś mi jakąś swoją bluzę? – spytałam słodko patrząc na niego.
- Jasne. – uśmiechnął się i dał mi swoją bluzę. Wzięłam ją od niego i założyłam ją. Mm.. jak ślicznie pachniała..
- Dziękuję, teraz możemy iść. – powiedziałam to i wstałam idąc ku drzwiom. Obróciłam się, upewniając, czy Lewy też idzie. Właśnie sięgał po kartę od pokoju. 
______________________
Zgodnie z umową dodaję. Teraz, kiedy mam mały nawał w szkole postanowiłam, że będę dodawała rozdziały co 2 lub 3 dni. Dziękuję za te miłe komentarze pod tamtym postem , mam nadzieję, że teraz też będę mogła szczerzyć się do ekranu, czytając wasze opinie :D

4 komentarze:

  1. Ale ja nie przeżyje dwóch dni lub trzech !!! :C

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy dodasz następny ja już się nie mogę doczekać !!!!
    co do rozdziału to Anka nie potrzebnie przychodziła i tak ją wygonili
    A lewy to w ogóle po mistrzowsku powiedział do Anki ;)
    zapraszam do mnie
    kolllorowe.blogspot.com
    wsrodkuserc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Anka miała swoją sprawę i musiała przyjść.. ale to dopiero w kolejnych rozdziałach. nowy będzie albo dzisiaj wieczorem, albo jutro. dziękuję za opinie :)

    OdpowiedzUsuń